Tu może być problem, podobny do tego jaki napotykają np. stroiciele instrumentów. Wiadomo jak to zrobić, ale ...
Więc może pójdźmy prostszą drogą 20/80. Co jest tym 20% niezbędnego wysiłku/treningu, by dało 80% efektu? To mamy to minimum. Teraz zostaje to 20% do mistrzostwa, ale na to wg tej zasady trzeba poświęcić pozostały czas/trening,(80%) i to są już takie "detale", ale jakie? I tu już nie jest łatwo.
W każdym bądź razie wydaje mi się (ale się wymądrzam

), że bezpieczniej teraz trochę odpuścić, w tym sensie spróbować kończyć treningi z niedosytem i zobaczyć jak to się przełoży na wyniki. Dlaczego miały by się pogorszyć znacząco? Dlaczego w ogóle miały by się pogorszyć?
A tak na marginesie:
A czy próbowaliście bieganie naprzemienne z ciągnięciem, a następnie bez czyli np. 500 m ciągniesz, potem zwalniasz na tyle ile trzeba, by zawodnik musiał biec sam, potem znowu go trochę ciągniesz? Taki swoisty interwał, bez przerwy na zdejmowanie pasa.
Coś wymyślisz/wymyślicie.
Ciekawe jest to, że ja na "huraaa optymizmie" zrobiłem swoje najlepsze wyniki. A gdy się dobrze (moim zdaniem) przygotowałem to klapa. Trochę to też działa u profesjonalistów.
I do tego na luzie. Czyli biegnąc myślałem nie odbiciu ale rozluźnieniu, czyli od rozluźnienie do rozluźnienia do rozluźnienia, aż się spieszyłem...
Wracając do Sebastiana, to mogła też być jakaś chwilowa słabość, niedyspozycja, która tylko zamazała obraz.
Koniec wymądrzania!
Rozwiązanie się znajdzie. Tak myślę! Podpowie je organizm Sebastiana, a rozpoznają wasze głowy.
Biegamy dalej!
Pozdrawiam!