Pobiegałem trochę. Wrażenia mieszane. Same dobre. Przed biegiem pomyślałem o co w tym chodzi i jak "to" powinno wyglądac. Ruszyłem w Rytm. Fajnie się biegło. Ruch stopy uruchamiał ruch dłoni. Luz . Napięte tylko sznurówki. Odcinek 2 km, czas dla mnie kosmiczy - 4.50 coś/ km . Jeśli powiem, ze nigdy tak szybko nie biegłem treningu nawet kiedy się bardzo starałem to raczej się nie pomyle. No co...stary już jestem i poczatkujący. Ale to był bieg z dużo mniejszym wysikiem niz zawsze. Super. Teraz minusy. Kiedy próbowałem biegać następny kawałek tempem jakie sobie załozyłem ( 5.45 ) nie było juz tak różowo. Przede wszystkim ręce co jakiś czas gubiły rytm , już nie było tak płynnie i naturalnie. Pewnie trzeba poćwiczyc. Zdaję sobie sprawę, ż e ta moja technika była daleka od ideału, dłonie za wcześnie osiągały maximum i pewnie , mimo ż e tak się tym świetnie bawiłem, yacool już po paru moich krokach zakryłby oczy i wrzeszczał. Ze to nie tak i od nowa. Ale chcę to robić. Kiedy przyspieszam , wszystko nabiera sensu.
Tyle ż e nie przebiegnę połówki takim tempem. Wiem jedno...będę próbował zmienić swoje bieganie . Trochę ten tekst nawiedzony ale... mam wrażenie ze udało mi otrzec o cos niemal mistycznego. Orgazm w boostach
P.s. niczego nie piłem i nie paliłem.