Wracając do tematu - na sobie sprawdziłem, że:
- biegać regularnie to nie odchaczać systematycznie plan na dany tydzień... To raczej mieć _wewnętrzne_ przekonanie, że zrobiło się w danym tygodniu to co było w naszym zasięgu. Jeżeli plan był na trzy treningi, w wyszły dwa, to nie ma co się załamywać. Wyszło bardzo dobrze! Czasami mniej znaczy lepiej!
- idąc tym tropem: czasami lepiej jest nie biegać niż biegać. To dziwne stwierdzenie, ale w zasadzie wszystkie moje fajne wyniki zrobiłem wtedy, kiedy byłem na luzie, kiedy zakładałem, że to się nie może udać bo.... np. nie biegałem. A kiedy się spinałem, to wychodziło... jak wychodziło ;(
- nie warto człapać kilometrów. Lepiej mniej, a bardziej treściwie. Dlatego uważam, że dobrze jest zróżnicować to co się biega w tygodniu. Na pewno warto dać sobie jedno stosunkowo długie, ale spokojne wybieganie. Tak wg. zasady: tak długo jak tylko dam rady. Warto też raz w tygodniu dać sobie jakiś mocniejszy akcent. I tego się trzymam. Raz w tygodniu mocno, raz długo - a resztę człapię co mi wyjdzie. Trzeba też pamiętać, by nigdy nie biegać mocnego treningu po inny wymagającym. Jak były interwałym to po nich dzień wolnego lub trucht. A jak nie masz ochoty, to tylko wolne

- warto jest różnicować trening. Nie tylko biegać! Masz orbitrek, chodzisz na basen - a może lubisz rower? Zamień jeden trening biegowy na to coś innego. Nie znużysz się tak szybko i psychika nie będzie tak obciążona bieganiem...
- pamiętaj: tydzień lub dwa przerwy, to nie przerwa. Czasami tak trzeba, czasami choroba, czasami coś innego. Ważna jest systematyczność, ale dłuuuuugo okresowa. Przez tydzień formy nie stracisz, a nierzadko zyskasz na świeżości. Na olimpiadę się raczej nie wybierasz, więc biegaj tak by dobiegać do 80/90-tki

- nie zapominaj o sprawności ogólnej. Często lepiej zamiast biegania zrobić sobie jakiś trening siłowy lub rozciągający. Jest masę sposobów na odskocznię - zarówno zorganizowanych, jak i takich własnych.
- poszukaj sobie jakiegoś swojego odcinka kontrolnego. Najlepiej niech to będzie jakiś odcinek 3-5km. Dokładny pomiar odległości nie jest ważny. Przebiegnij go raz w miesiącu na maksa, sprawdź w jakim czasie to robisz - i to Ci powie, gdzie jesteś. Tzn. czy w tyle, czy tak samo jak miesiąc wcześniej, czy jednak jest postęp. Z takiego odcinka 3-5km odczytasz bez większego problemu swoje możliwości na innych dystansach - jeżeli tylko dbasz o rozwój ogólny, a nie skupiasz się na jakimś jednym akcencie.
- Jeżeli nie biegniesz konkretnego akcentu (szybkość, czas) to nie skupiaj się tylko na biegnięciu i mierzeniu. Masz ochotę się zatrzymać i coś pooglądać - to to zrób. Spotkałaś kogoś znajomego - to z nim porozmawiaj. Niech bieganie nie będzie kagańcem!
- Nie biegaj każdego tygodnia tego samego! Załóż z góry tzw. mikrocykle. Czyli np. okresy 4-6 tygodni. Wtedy zacznij pierwszy tydzień słabo, każdy kolejny mocniej (dystans, szybkość) tak by w przedostatnim zrobić swój maks, a potem tydzień przerwy. Ten tydzień przerwy przeznacz na coś zupełnie innego, coś na co nie miałaś czasu do tej pory, coś co da pozytywne wibracje a nie wiąże się koniecznie z aktywności fizyczną. Kino, muzyka. Może jakaś fajna imprezka lub wypad... Taki schemat mikrocyklów w moim wypadku super współgra później z planowanymi startami. Jest czas na szlifowanie formy w sezonie do każdego startu, a potem odpoczynek i od nowa...

I na koniec pamiętaj: nie Ty jesteś dla biegania, ale bieganie dla Ciebie. To coś, co ma sprawiać frajdę na dłuuuugi okres czasu. Nie ma sensu patrzeć na jakieś plany treningowe. One mocno zależą od okoliczności, możliwości i celów. Lepiej samemu wypracować swój osobisty plan, który daje radochę - niż bazować na oczekiwaniach innych. My sami najlepiej czujemy co nam 'podchodzi' a co nie. Sami siebie raczej też nie będziemy okłamywali czy lubimy to robić czy nie. Czy czujemy postęp czy nie. I można by tak dalej...

I na koniec coś, co do mnie bardzo przemówiło: "Na początku bieg powinien być spokojny. Jeśli uda ci się to osiągnąć to już nieźle. Potem pracuj nad tym, żeby był lekki. Niech nie wymaga wysiłku, jak gdybyś miał gdzieś, jak wysokie jest wzgórze przed tobą, albo jakbyś nie dbał dokąd biegniesz. Kiedy już przećwiczysz to tak długo, że zapomnisz, iż w ogóle ćwiczysz, wtedy czas uczynić bieg płyyynnyyym. Nie musisz przejmować się ostatnim elementem. Jeśli opanujesz trzy wcześniejsze, będziesz szybki."
Caballo Blanco
Życzę osobistych sukcesów!
--
Gustaw