No i próbowałem te 180. Ustawiłem sobie metronom w telefonie. W niedzielę biegałem długi dystans i było fajnie, jednak podbiegi (a co chwilę mam albo w górę albo w dół) mnie wytrącały z rytmu. Dziś było 20 min. na bieżni i wrażenie jest niesamowite. Taki czas wykręciłem, że musiałem z pół okrążenia hamować po tym.

Z tego co mi sprawiło największą frajdę, to że sporo mniejsze zmęczenie, łatwiej rozluźnić krok i dzięki temu łatwiej mi uniknąć bólu łydek przy piszczelach. Na początku nie ma też tego ciężkiego rozruchu, od razu jest taka lekkość biegu. Aż się chciało tą bieżnię uściskać.

Już wiem, którą drogą podążać.

Kilka razy "z protezą" i spróbuję bez stukania w słuchawkach.
Wydaje mi się, że nie da się prawidłowo biegać ze śródstopia bez tej kadencji w okolicach 180. Wymusza skrócenie kroku i lądowanie tym samym bliżej środka ciężkości.