Zmienną krytyczną jest co to oznacza "zrobić wszystko, żeby osiągnąć cel"
Dla jednego "wszystko to mogą" być 2-3 starty rocznie w zawodach po "przygotowaniach według jakiegoś planu".
I już następuje potwierdzenie niepowodzenia, nie umiem nie dam rady i do tego dopasowywanie teorii, zniechęcenie, porównywanie z innymi.
Dla drugiego wszystko to mogą być lata prób, zbijanie wagi, treningi uzupełniające, pływanie, plyo, wyjazdy na zgrupowania, konsultacje z trenerami, obozy w górach itp. Jeśli po wielu latach prób nic nie daje postępu to może faktycznie coś jest na rzeczy i nie każdy da radę.
Z drugiej strony z tego co obserwuje obecnie w wielu dziedzinach życia to ludzie mają podane wszystko na tacy: sprzęt, zegarki, trenerów, plany itd itp. i się od razu podają. Aż żal mnie ogarnia czasem.
Jak ja biegałem za dzieciaka w klubie w latach 1990-1996 brakowało sprzętu, brakowało pieniędzy na dofinansowania na obozy i jakoś dawaliśmy radę.
Nikt nie miał takiego wypasu jaki teraz jest na wyciągnięcie ręki, aplikacji, buty były jakie były, stoper był w łapie na karku ortalion z nazwą klubu, było się dumnym z tego i się biegało.
Gryźliśmy trawę na zawodach międzyszkolnych, międzywojewódzkich, mistrzostwach Ślaska itp. żeby dostać dofinansowania ze szkoły, z budżetu miasta, żeby jeździć na obozy i ćwiczyć. Nikt nie mówił, że się nie da.
Ale może ja jeszcze jestem z tej epoki dinozaurów, nie wiem.
Edit. Znalazłem jeszcze zdjęcie z 1994 chyba, żeby nie było, że zmyślam - ważyłem 56 kg

Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.