Rolli dobrze pisze i w sumie to Twoje podsumowanie jest w pewnym sensie trafione, tyle, że nie dotyczy tylko Ciebie, a pewnie zdecydowanej większości biegaczy.Dexter28 pisze:Czyli jeżeli dobrze prawisz, to jestem pizda, która nie potrafi się samemu zmotywować do większego spuszczenia sobie wpierdzielu.
Biegając samemu polecieć "w trupa" to ciężka sprawa. Zawody dają dużo większą motywację. Partner treningowy na podobnym lub nieco lepszym poziomie pewnie może też pomóc. Już nie wnikam w to, czy bieganie treningów (i jakich/jak często) "w trupa" jest zasadne.
Na zawodach też muszą wystąpić odpowiednie okoliczności, by bieg "w trupa" się udał. Motywacja do walki, dyspozycja dnia, czysta głowa, szybka trasa czy pogoda, którą trzeba wykorzystać.
No i jeszcze trzeba wiedzieć, na ile się realnie biegnie żeby bieg "w trupa" kończył się optymalnym wynikiem na mecie, a nie zgonem w połowie i wleczeniem się ze spuszczoną głową do końca.