Obejrzałem teraz wywiad z Tomkiem Walerowiczem, robiony tuż po ukończeniu biegu:
http://tvnmeteoactive.tvn24.pl/bieganie ... 750,0.html
Tomek - jesteś moim idolem. Naprawdę, bez ściemy. Podchodzisz do biegania w niesamowicie zdroworozsądkowy sposób ("napierw rodzina, potem obowiązki zawodowe a dopiero na trzecim miejscu bieganie, które ma sprawiać frajdę", "mam taki zwyczaj, że na zawody jadę albo z całą rodziną, żoną i synkiem - albo zostaję w domu"). Już za samo to należy Ci się
szacun. A za wyniki, które osiągasz - i to będąc cały czas amatorem - należy Ci się
szacun podwójny.
Chciałem zwrócić uwagę na jeden fragment. Tomek w pewnym momencie opowiada, że "przebiegł raz dłuższy dystans, 100km - i to w całkiem satysfakcjonującym czasie poniżej 7h". Widz niezwiązany z bieganiem wysłucha tego i pomyśli - "no, niezły biegacz, przebiegł tak długi dystans i jeszcze jest zadowolony z wyniku - fajna sprawa". Ale nie pomyśli już, że to nie było jakieś tam sobie pierwsze lepsze 100km ale (nieformalne) mistrzostwa Polski w biegu na 100km w Kaliszu, w mocnej stawce, które Tomek
wygrał (tak, tak, wygrał - a nie powidział o tym ani słowa w wywiadzie) i to z miażdżącą przewagą, osiągając wynik niespotykany w Polsce na tym dystansie od lat.
Chłopie, naprawdę niewielu znam biegaczy, który by w taki sposób opowiadali o swoich - jak by nie było: ogromnych! - sukcesach.
Brawo
yacoll