przy okazji ktos biegl z grupa na 1:40?
6 Półmaraton Warszawski
-
LadyE
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 3884
- Rejestracja: 28 lut 2010, 19:33
musze Was zapytac jak dajecie sobie rade z zakwasami. TAKICH jeszcze nie mialam. chodze jak kaleka. dzis w trakcie biegu bylo ok bolala mnie tylko noga, ale ona juz jakis czas mi dokucza natomiast ud nie czulam. a przy chodzeniu jest strasznie, najgorsze sa schody, w gore jeszcze ujdzie ale w dol ... i pomyslec ze w niedziele martwilam sie ze nia dalam z siebie tyle ile trzeba
przy okazji ktos biegl z grupa na 1:40?
przy okazji ktos biegl z grupa na 1:40?
- Jacek1972
- Dyskutant

- Posty: 28
- Rejestracja: 28 sty 2010, 19:44
- Życiówka na 10k: 43'22''
- Życiówka w maratonie: 3.31'36''
- Lokalizacja: Mazowsze
hmm, to może moja kolej...
w ub. roku pierwszy start na 1/2 maratonu z zamiarem ukończenia poniżej 2 godz.
No i udało się z czasem netto 1:58'26'', ale podbieg ul. Sanguszki nie do zapomnienia z wielu względów ( w iPodzie wtedy zabrzmiała piosenka "wirus sld")
)
później były starty w biegach organizowanych przez Fundację w ramach cyklu przygotowań do maratonu warszawskiego 2010. No i tak po tym wrześniowych biegu w Międzylesiu i przebytych 5 okrążeniach po leśnych drogach i "dzięki" namowom bardziej doswiadczonych biegaczy zarejestrowałem się do tego dystansu 42km z małym kawałkiem.
Wydawało mi się ze jak potrafię biec przez 1 godz., że potrafię biec przez 2 godz. to będę mógł biec przez 4 godz.
No, ale wtedy miałem tylko teoretyczne wyobrażenie o tzw. zetknięciu się ze ścianą.
Czas 4:25'07'' ale euforii nie da się porównac z żadnym innym biegiem...do momentu połówki w 2011.
Zamierzałem ja pobiec na 1:45, start z drugiej strefy, na ul. Świętokrzyskiej zobaczyłem peacemakera z balonikami 1:45' i przez kilka km. starałem się utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Na moście gdańskim tempem wzrastającm zrównałem się z grupa 1:45'
i po chwili miałem ich za swoimi plecami.
Więc od 6 km. zaczął się nie bieg a raczej ucieczka i myśli zeby tylko nie zobaczyć baloników 1:45'
dobre tempo przez cały czas, wbiegamy w tunel, dobiegamy do ul. Sanguszki,baloników nie ma więc jest dobrze, jakoś ten podbieg, który tak wszyscy wspominali w mediach minął niepostrzeżenie. Kryzys jest na 18km. na ul. Miodowej, nie mam z kim utrzymać równego tempa, demotywujaco na mnie działa widok ludzi którzy już ukończyli i paradują z medalami, ale myslę sobie że jak dałem radę przez 18km. to dam radę do końca. Na 19km. mijam kelnera z tacą...szacunek dla niego.
No i ostatnie metry, jak widzę że na ekranie jest 1:42... to poziom endorfiny jest taki ze całe zmęczenie odeszło momentalnie.
czas 1:42'54'' to ok. 15 min. lepiej niz rok temu. Za rok, jak zdrowie dopisze to łamiemy barierę 1:40.
było super, szacunek dla wszystkich którzy startowali, którzy pokonali kryzys, którzy dobiegli
w ub. roku pierwszy start na 1/2 maratonu z zamiarem ukończenia poniżej 2 godz.
No i udało się z czasem netto 1:58'26'', ale podbieg ul. Sanguszki nie do zapomnienia z wielu względów ( w iPodzie wtedy zabrzmiała piosenka "wirus sld")
później były starty w biegach organizowanych przez Fundację w ramach cyklu przygotowań do maratonu warszawskiego 2010. No i tak po tym wrześniowych biegu w Międzylesiu i przebytych 5 okrążeniach po leśnych drogach i "dzięki" namowom bardziej doswiadczonych biegaczy zarejestrowałem się do tego dystansu 42km z małym kawałkiem.
Wydawało mi się ze jak potrafię biec przez 1 godz., że potrafię biec przez 2 godz. to będę mógł biec przez 4 godz.
No, ale wtedy miałem tylko teoretyczne wyobrażenie o tzw. zetknięciu się ze ścianą.
Zamierzałem ja pobiec na 1:45, start z drugiej strefy, na ul. Świętokrzyskiej zobaczyłem peacemakera z balonikami 1:45' i przez kilka km. starałem się utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Na moście gdańskim tempem wzrastającm zrównałem się z grupa 1:45'
Więc od 6 km. zaczął się nie bieg a raczej ucieczka i myśli zeby tylko nie zobaczyć baloników 1:45'
dobre tempo przez cały czas, wbiegamy w tunel, dobiegamy do ul. Sanguszki,baloników nie ma więc jest dobrze, jakoś ten podbieg, który tak wszyscy wspominali w mediach minął niepostrzeżenie. Kryzys jest na 18km. na ul. Miodowej, nie mam z kim utrzymać równego tempa, demotywujaco na mnie działa widok ludzi którzy już ukończyli i paradują z medalami, ale myslę sobie że jak dałem radę przez 18km. to dam radę do końca. Na 19km. mijam kelnera z tacą...szacunek dla niego.
No i ostatnie metry, jak widzę że na ekranie jest 1:42... to poziom endorfiny jest taki ze całe zmęczenie odeszło momentalnie.
czas 1:42'54'' to ok. 15 min. lepiej niz rok temu. Za rok, jak zdrowie dopisze to łamiemy barierę 1:40.
było super, szacunek dla wszystkich którzy startowali, którzy pokonali kryzys, którzy dobiegli




