Zagadka poetycka
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Witam!
W związku ze zbliżającymi się startami zeskanowałem i zOCRowałem wiersz pewnego znanego poety. Ciekawe, czy ktoś rozpozna, o kogo chodzi...
Maraton
Biegnę, biegnę, biegnę, biegnę, biegnę - bardzo długo biegnę,
Bo muszę przebiec czterdzieści kilometrów -
Biegnę, biegnę, biegnę, słaniam się, potykam się o bieżnię,
Nie mogę jeść, nie mogę spać, kielicha wypić też nie,
A właśnie wypić miałbym chęć, niech to cholera weźmie,
Lecz nie - bez końca biec, potykać się o bieżnię.
A Gwinejczyk Sam Broke
Jakby skrzydła miał u nóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!
Ładny przyjaciel, nie ma co,
nie zwolni, nie pomoże,
Gdy złapię drugi oddech, to
Dogonię go być może!
Po drugim trzeci musi przyjść,
Przy czwartym wszystko będzie dobrze,
A już przy piątym to jak nic
Nadrobić straty zdążę!
A tymczasem Sam Broke
Formę ma jak młody bóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!
Maraton trwa, a ja mam dość, pot mi zalewa oczy,
Gwinejczyk ciągle gna, psiakość, i nawet się nie spocił,
Ciekawe, czyby też tak gnał gdzieś u nas na północy,
Ten Broke, czy jak go tam zwał, ech, dać by w dziób swołoczy!
Gdyby w nim tkwił sportowy duch,
Toby się razem ze mną wlókł,
Tak zrobiłby prawdziwy druh!
To nie Sam Broke, ale Sam - wróg!!!
Pozdrawiam,
Sławomir Stachniewicz.
W związku ze zbliżającymi się startami zeskanowałem i zOCRowałem wiersz pewnego znanego poety. Ciekawe, czy ktoś rozpozna, o kogo chodzi...
Maraton
Biegnę, biegnę, biegnę, biegnę, biegnę - bardzo długo biegnę,
Bo muszę przebiec czterdzieści kilometrów -
Biegnę, biegnę, biegnę, słaniam się, potykam się o bieżnię,
Nie mogę jeść, nie mogę spać, kielicha wypić też nie,
A właśnie wypić miałbym chęć, niech to cholera weźmie,
Lecz nie - bez końca biec, potykać się o bieżnię.
A Gwinejczyk Sam Broke
Jakby skrzydła miał u nóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!
Ładny przyjaciel, nie ma co,
nie zwolni, nie pomoże,
Gdy złapię drugi oddech, to
Dogonię go być może!
Po drugim trzeci musi przyjść,
Przy czwartym wszystko będzie dobrze,
A już przy piątym to jak nic
Nadrobić straty zdążę!
A tymczasem Sam Broke
Formę ma jak młody bóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!
Maraton trwa, a ja mam dość, pot mi zalewa oczy,
Gwinejczyk ciągle gna, psiakość, i nawet się nie spocił,
Ciekawe, czyby też tak gnał gdzieś u nas na północy,
Ten Broke, czy jak go tam zwał, ech, dać by w dziób swołoczy!
Gdyby w nim tkwił sportowy duch,
Toby się razem ze mną wlókł,
Tak zrobiłby prawdziwy druh!
To nie Sam Broke, ale Sam - wróg!!!
Pozdrawiam,
Sławomir Stachniewicz.
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Brawo! Włodzimierz (Władymir) Wysocki. Oprócz tego, napisał trochę wierszy o innych dyscyplinach. Najbardziej mi się podobają "O łyżwiażu-krótkodystansowcu któremu kazano biec na 10 km" oraz o szachach (w którym grać w szachy polecono bodajże bokserowi) ;)
S.
S.
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Nie przypominam sobie ;)Quote: from Kiniak on 2:57 pm on April 14, 2003
Czy jest o dżokejce, co nie chciała Niemca?
Jeśli się ma szczęście, to w antykwariacie, na giełdzie lub jakiejś księgarni?A na poważnie, gdzie to można znaleźć?
S.
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Czy ma kto dostep do wierszy Wierzynskiego ?
To w koncu zloty medalista olimpijski !
To w koncu zloty medalista olimpijski !
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- stachnie
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 479
- Rejestracja: 24 sie 2001, 11:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:10:04
- Lokalizacja: Zabierzów k. Krakowa
- Kontakt:
Na życzenie Miroszacha:
Włodzimierz Wysocki
Królewska gra
Darłem się: "Czyście na łeb upadli?
Ja rozegrać mam szachowy mecz?!"
A w klubie mówią: "Inni też grywali
I twierdzili, że to łatwa rzecz.
Tylko wiedz, że Fiszer to arcymistrz,
On przez sen obmyśla ruchy wież
I wygrywa nawet z najlepszymi..."
"- Dobra nasza - mówię. - Zobaczymy.
Na Fiszera znajdę sposób też!"
Ech, muskuły wy stalowe,
Palce zwinne moje wy,
Ech, figury wy szachowe
Od G7 po D3!
Kumpel-piłkarz radził: - "Walcz, nie pękaj,
On o twoich planach nie wie nic,
Zabezpiecz sobie tył, skrzydłowych daj na centrum
I na pole karne środkiem idź!"
Ćwiczę ostro sprinty, krótki dystans,
Wylewam w łaźni pot i śpię jak głaz,
Cały dzień nie schodzę z lodowiska -
Z taką formą nawet arcymistrza
W proch rozniosę. Nie ma ze mną szans!
Ech, bicepsy wy wspaniałe,
Rozrośnięty karku mój,
Ech, wy laufry czarne, białe,
Czeka nas zawzięty bój!
"Nie spiesz się, osłaniaj lewą oko" -
Kumpel-bokser też nie szczędził rad.
"W korpus bij i w zwarcie wchodź z doskoku,
Potem haka w szczękę, żeby padł".
Tu honor klubu waży się na szali,
Przeciwnik nie uniknie ostrej gry,
Dwanaście partii z Talem rozegrałem:
W pokera, bilard, oczko i makao,
I orzekł Tal: "Zwycięzcą będziesz ty"
Ech, mocarne moje dłonie,
Prężnych mięśni giętka stal,
Ech, wy konie moje, konie,
Zaprawione w setkach walk!
A w bufecie, zresztą znakomitym,
Mówił kucharz: - "Żarcia trochę weź,
Ty ze swoim, bracie, apetytem,
Przeciwnika z kopytami zjesz!
Siądź na chwilę, pomyśl o jedzeniu,
To i owo do plecaka włóż,
Zaraz jakąś tzecz przygotujemy,
Fiszer, Szyfer, choć szachowy geniusz,
Pewnie lubi wrzucić coś na ruszt!"
Ech, dorodne moje członki,
Najwspanialsza w świecie broń,
Przed zaśnięciem - ledwie pionki,
Z rana każdy jak ten koń!
***
Cały jestem w strachu od tych szachów,
Ale siedzę twardo niby głaz,
Fotoreporterzy z aparatów
Raz po raz pstrykają mój en face.
Mnie tam byle co nie imponuje,
Fotoreporterów w nosie mam,
Dobrze, że w te szachy grać nie umiem -
Szyfer za cholerę nie skapuje,
Jaki ja wykombinuję plan!
Wybrał białe, właśnie grę otwiera,
W białych to podobno niezły spec,
Zrobił pionkiem ruch E2 - E4;
Jak to szło? Stąd - tu... Aha, już jest!
Teraz ja. Tu trzeba pogłówkować,
Jak przez tajgę nocą - w tę czy w tę?
Kurcze blade, która to królowa?
Wiem, że chodzi jak się jej podoba -
Za to koń jak nasze ruskie "G".
Dobrze, że mi koleś wyklarował,
Jak te pionki stawiać: chłopak - zuch!
Okazało się, że całkiem prawidłowo
Z przerażenia wykonałem ruch.
Myślę tylko, żeby nie dać plamy,
0 kucharzu myślę - ten się zna!
Zamiast laufrów dać by parę szklanek,
Z mistrzem świata wygrałbym raz dwa!
Pifer wszystkie puszcza w ruch figury,
Z lewa, z prawa, z boku, w tył i w przód,
A mój król mizerny coś i chudy...
Z takim królem grać? Daremny trud!
Patrzę, Szyper za widelec chwyta,
Będzie jadł. Ja bym przekąsił też,
Gdyby jeszcze wypić tak z pół litra...
Ale pić nie wolno, bo to mecz.
Głodny jestem, no zrozumcie sami,
Dali omlet, kawę - też mi wikt,
Szachownica lata przed oczami,
Wieże mylą mi się wciąż z asami,
Laufer plącze mi się z damą pik...
Widzę szansę, toteż ryzykuję,
Może do mnie się uśmiechnie los,
Już ja go, skubańca, zaszachuję,
Byle tylko do tej damki dojść.
Pocę się i nogi mam jak z waty,
Coś by trzeba bić - najwyższy czas,
Wieżę? Nie, natychmiast da mi mata.
W mordę go? Tak jakby nie wypada,
W końcu gram z człowiekiem pierwszy raz.
Pyszer chamsko mi obronę łamie,
Tę indyjską - pionem chce mnie bić,
Dawny konflikt Indii z Pakistanem
Mimowolnie przemknął mi przez myśl.
Kiedy gram, nie lubię głupich żartów,
Na obronę mam metody dwie,
Jeśli Fiszer pójdzie na zaparte,
Ja go siup za kark i przerzut barkiem,
Albo ruch wykonam - pionem w łeb.
Najważniejsza rzecz - zachować formę,
Nie wiadomo, co przyniesie los,
W szachach przecież nawet zwykły pionek
Może z czasem - no, trenując - do hetmana dojść.
Pifer za to jakby coś nerwowy,
Wstaje, siada, chce przerywać grę,
Inny termin mi zaproponował -
Już usłyszał, że bezproblemowo
Sto pięćdziesiąt kilo w sztandze rwę.
Popatrzyłem na tę lichą postać,
A gdy mego króla zagnał w kąt,
Marynarkę zdjąwszy dla pewności
Z wolna wstałem i poplułem w dłoń.
I zaległa w całej sali cisza,
Gdy potężną zacisnąłem pięść,
I wyraźnie każdy mógł usłyszeć,
Jak sam Fiszer, znakomity Fiszer
Zgadza się remisem skończyć mecz.
Wiersz pochodzi ze zbioru "Nie ma mnie..."
Tłum. Michał B. Jagiełło
Wydawnictwa Radia i Telewizji, 1991
Włodzimierz Wysocki
Królewska gra
Darłem się: "Czyście na łeb upadli?
Ja rozegrać mam szachowy mecz?!"
A w klubie mówią: "Inni też grywali
I twierdzili, że to łatwa rzecz.
Tylko wiedz, że Fiszer to arcymistrz,
On przez sen obmyśla ruchy wież
I wygrywa nawet z najlepszymi..."
"- Dobra nasza - mówię. - Zobaczymy.
Na Fiszera znajdę sposób też!"
Ech, muskuły wy stalowe,
Palce zwinne moje wy,
Ech, figury wy szachowe
Od G7 po D3!
Kumpel-piłkarz radził: - "Walcz, nie pękaj,
On o twoich planach nie wie nic,
Zabezpiecz sobie tył, skrzydłowych daj na centrum
I na pole karne środkiem idź!"
Ćwiczę ostro sprinty, krótki dystans,
Wylewam w łaźni pot i śpię jak głaz,
Cały dzień nie schodzę z lodowiska -
Z taką formą nawet arcymistrza
W proch rozniosę. Nie ma ze mną szans!
Ech, bicepsy wy wspaniałe,
Rozrośnięty karku mój,
Ech, wy laufry czarne, białe,
Czeka nas zawzięty bój!
"Nie spiesz się, osłaniaj lewą oko" -
Kumpel-bokser też nie szczędził rad.
"W korpus bij i w zwarcie wchodź z doskoku,
Potem haka w szczękę, żeby padł".
Tu honor klubu waży się na szali,
Przeciwnik nie uniknie ostrej gry,
Dwanaście partii z Talem rozegrałem:
W pokera, bilard, oczko i makao,
I orzekł Tal: "Zwycięzcą będziesz ty"
Ech, mocarne moje dłonie,
Prężnych mięśni giętka stal,
Ech, wy konie moje, konie,
Zaprawione w setkach walk!
A w bufecie, zresztą znakomitym,
Mówił kucharz: - "Żarcia trochę weź,
Ty ze swoim, bracie, apetytem,
Przeciwnika z kopytami zjesz!
Siądź na chwilę, pomyśl o jedzeniu,
To i owo do plecaka włóż,
Zaraz jakąś tzecz przygotujemy,
Fiszer, Szyfer, choć szachowy geniusz,
Pewnie lubi wrzucić coś na ruszt!"
Ech, dorodne moje członki,
Najwspanialsza w świecie broń,
Przed zaśnięciem - ledwie pionki,
Z rana każdy jak ten koń!
***
Cały jestem w strachu od tych szachów,
Ale siedzę twardo niby głaz,
Fotoreporterzy z aparatów
Raz po raz pstrykają mój en face.
Mnie tam byle co nie imponuje,
Fotoreporterów w nosie mam,
Dobrze, że w te szachy grać nie umiem -
Szyfer za cholerę nie skapuje,
Jaki ja wykombinuję plan!
Wybrał białe, właśnie grę otwiera,
W białych to podobno niezły spec,
Zrobił pionkiem ruch E2 - E4;
Jak to szło? Stąd - tu... Aha, już jest!
Teraz ja. Tu trzeba pogłówkować,
Jak przez tajgę nocą - w tę czy w tę?
Kurcze blade, która to królowa?
Wiem, że chodzi jak się jej podoba -
Za to koń jak nasze ruskie "G".
Dobrze, że mi koleś wyklarował,
Jak te pionki stawiać: chłopak - zuch!
Okazało się, że całkiem prawidłowo
Z przerażenia wykonałem ruch.
Myślę tylko, żeby nie dać plamy,
0 kucharzu myślę - ten się zna!
Zamiast laufrów dać by parę szklanek,
Z mistrzem świata wygrałbym raz dwa!
Pifer wszystkie puszcza w ruch figury,
Z lewa, z prawa, z boku, w tył i w przód,
A mój król mizerny coś i chudy...
Z takim królem grać? Daremny trud!
Patrzę, Szyper za widelec chwyta,
Będzie jadł. Ja bym przekąsił też,
Gdyby jeszcze wypić tak z pół litra...
Ale pić nie wolno, bo to mecz.
Głodny jestem, no zrozumcie sami,
Dali omlet, kawę - też mi wikt,
Szachownica lata przed oczami,
Wieże mylą mi się wciąż z asami,
Laufer plącze mi się z damą pik...
Widzę szansę, toteż ryzykuję,
Może do mnie się uśmiechnie los,
Już ja go, skubańca, zaszachuję,
Byle tylko do tej damki dojść.
Pocę się i nogi mam jak z waty,
Coś by trzeba bić - najwyższy czas,
Wieżę? Nie, natychmiast da mi mata.
W mordę go? Tak jakby nie wypada,
W końcu gram z człowiekiem pierwszy raz.
Pyszer chamsko mi obronę łamie,
Tę indyjską - pionem chce mnie bić,
Dawny konflikt Indii z Pakistanem
Mimowolnie przemknął mi przez myśl.
Kiedy gram, nie lubię głupich żartów,
Na obronę mam metody dwie,
Jeśli Fiszer pójdzie na zaparte,
Ja go siup za kark i przerzut barkiem,
Albo ruch wykonam - pionem w łeb.
Najważniejsza rzecz - zachować formę,
Nie wiadomo, co przyniesie los,
W szachach przecież nawet zwykły pionek
Może z czasem - no, trenując - do hetmana dojść.
Pifer za to jakby coś nerwowy,
Wstaje, siada, chce przerywać grę,
Inny termin mi zaproponował -
Już usłyszał, że bezproblemowo
Sto pięćdziesiąt kilo w sztandze rwę.
Popatrzyłem na tę lichą postać,
A gdy mego króla zagnał w kąt,
Marynarkę zdjąwszy dla pewności
Z wolna wstałem i poplułem w dłoń.
I zaległa w całej sali cisza,
Gdy potężną zacisnąłem pięść,
I wyraźnie każdy mógł usłyszeć,
Jak sam Fiszer, znakomity Fiszer
Zgadza się remisem skończyć mecz.
Wiersz pochodzi ze zbioru "Nie ma mnie..."
Tłum. Michał B. Jagiełło
Wydawnictwa Radia i Telewizji, 1991