Ryszard N. pisze:dyskusja już dawno odbiegła od głównego nurtu.
Temat dotyczył właśnie przekraczania granic po za którymi jest już tylko karetka i szpital. Nie ma to jakiegokolwiek związku z dawaniem z siebie wszystkiego na zawodach.
No faktycznie tak się porobiło, ale to dobrze, bo dyskusja zrobiła się ciekawa

Co do Twojego pierwotnego tematu, Ryszardzie, to sprawa wydaje się prosta - nikt nie idzie na zawody z myślą żeby zrobić sobie krzywdę. Tak jak nikt nie chodzi w góry żeby się zabić. Ale czasem po prostu tak bywa; ot, wypadki. Chodzi o to żeby wykręcić jak najlepszy rezultat, przejść drogę której jeszcze się nie przeszło. Robią to amatorzy, a zawodowcy próbują śrubować czasy a w górach przechodzić ściany drogami których jeszcze nikt nie przeszedł, i ryzykują trochę bardziej. Ale i amatorzy często ryzykują, zawsze jednak z myślą "będzie dobrze". Czasem, i jednym i drugim, po prostu nie wychodzi
Drugi aspekt dyskusji pt "dawanie z siebie wszystkiego na zawodach" jest durny, ale to po prostu znak czasu. Faktycznie, Kulawy, zbyt długo nie było wojny i stąd takie metroseksualne twory dla których już bieganie na poprawienie życiówki wydaje się być życiem na krawędzi

Pewnie też koedukacyjne wychowanie odciska tu swoje piętno, i forumowiczki jak LadyE, DOM czy ioannah co i raz biją swoje rekordy i mają z tego radość życia, a są faceci już tak zniewieściali że w trosce o bezpieczeństwo (rodziny, oczywiście...) nie pobiegną mocno. Bo ryzyko. Cała nadzieja Panów w górnikach, oni w zasadzie ryzykują na co dzień więc może wśród nich raz na jakiś czas trafi się герой co poprawi życiówkę na dychę
