W punktMEL. pisze:Muszę być już starym zgredem, bo... za moich czasów, to się od wojska uciekało i robiło różne dziwne rzeczy, żeby tylko się tam nie dać złapać. Nawet niektórzy byli tak zdeterminowani, że szli na studia. Teraz się tak porobiło, że jakiś kult ciała króluje, czy coś w tym guście. Ludzie chcą innym imponować, czy co?
Nie dalej jak 3 dni temu oglądamy sobie z synem licealistą film na podstawie Dostojewskiego "Zbrodnia i kara". Film świetny, polecam, książkę oczywiście tym bardziej, ale przechodzę do rzeczy - pod koniec filmu scena, gdy Raskolnikow po kolana w błocie gdzieś na Syberii na katordze wykonuje z innymi współwięźniami różne prace, przerzucają bale drewna, ubabrani błotem, itp. Na ten widok mój syn mówi: "A teraz niektórzy to grube tysiące płacą, żeby tak w błocie się wytarzać na jakiś biegach.". Z tymi tysiącami to przesadził, ale... No cóż, ryknęłam śmiechem, choć scena raczej do radosnych nie należała. Ale raczej wydaje mi się, że świat trochę stanął na głowie.
Normy sprawnościowe są tylko po to, żeby odsiać tych "najgorszego sortu".
Nauczyć podciągać się na drążku można nawet małpę, co nie znaczy, że będzie z niej Rambo.
Cała zabawa zaczyna się potem, a 95% odpada, bo ma za słabą głowę/motywację/inicjatywę/kreatywność.