Kiedy mówisz STOP !
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
kolejny doskonały post naszpikowany wręcz wytrawną erystyką.
Oto kolega autor staje w obronie rzeczowości dyskusji, to zacne.
zwraca się z miłą i szczerą prośbą do kolegów, by Ci, choć zwykli potakiwać kulawemu koledze, tyleż gorliwie co bezrefleksyjnie, spróbowali użyć zawartości swoich czaszek do czego innego niż grzechotanie, które przyzwyczajeni uskuteczniać ku uciesze otoczenia, oraz by przestali swym ujadaniem dręczyć Bogu ducha winnego kolegę.
na koniec z troską pyta o intelektualną i moralną zasobność kolegów. słuszna to troska, ponieważ o kolegów pies z kulawą nogą (tfu, zgiń, przepadnij) nawet nie dba, a co dopiero stwórca rozdzielający talenta. cóż, widać wszystkie przypadły koledze autorowi...
Oto kolega autor staje w obronie rzeczowości dyskusji, to zacne.
zwraca się z miłą i szczerą prośbą do kolegów, by Ci, choć zwykli potakiwać kulawemu koledze, tyleż gorliwie co bezrefleksyjnie, spróbowali użyć zawartości swoich czaszek do czego innego niż grzechotanie, które przyzwyczajeni uskuteczniać ku uciesze otoczenia, oraz by przestali swym ujadaniem dręczyć Bogu ducha winnego kolegę.
na koniec z troską pyta o intelektualną i moralną zasobność kolegów. słuszna to troska, ponieważ o kolegów pies z kulawą nogą (tfu, zgiń, przepadnij) nawet nie dba, a co dopiero stwórca rozdzielający talenta. cóż, widać wszystkie przypadły koledze autorowi...
- Ewa123
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 320
- Rejestracja: 05 lis 2011, 14:17
- Życiówka na 10k: 40,16
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskidy
Staram się nie wtrącać w tę dyskusję ani nie optować za żadną ze stron - zazwyczaj cenię sobie wypowiedzi KulawegoQba Krause pisze:kolejny doskonały post naszpikowany wręcz wytrawną erystyką.
Oto kolega autor staje w obronie rzeczowości dyskusji, to zacne.
zwraca się z miłą i szczerą prośbą do kolegów, by Ci, choć zwykli potakiwać kulawemu koledze, tyleż gorliwie co bezrefleksyjnie, spróbowali użyć zawartości swoich czaszek do czego innego niż grzechotanie, które przyzwyczajeni uskuteczniać ku uciesze otoczenia, oraz by przestali swym ujadaniem dręczyć Bogu ducha winnego kolegę.
na koniec z troską pyta o intelektualną i moralną zasobność kolegów. słuszna to troska, ponieważ o kolegów pies z kulawą nogą (tfu, zgiń, przepadnij) nawet nie dba, a co dopiero stwórca rozdzielający talenta. cóż, widać wszystkie przypadły koledze autorowi...

- Gwynbleidd
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 830
- Rejestracja: 07 paź 2009, 18:12
- Życiówka na 10k: poniżej czterdziestu
- Życiówka w maratonie: powyżej trzech
Kolego...Iwan pisze:Panowie... Qba Krause i gwynbleidd - może dla odmiany zamiast jak zwykle potakiwać Kulawemu i "jeździć" po mnie, odniesiecie się do zamieszczonego materiału? Stać Was?

No mnie nie bardzo stać, bo dyskusja sięgnęła już takiego poziomu abstrakcji że nie bardzo wiadomo jak tu się odnieść żeby się samemu nie ośmieszyć. Jak można poważnie dyskutować z facetem który przebiegł maraton żeby podziwiać elewacje mijanych kamienic? I to, ja pierdykam, maraton w Łodzi, nie w Wenecji



Poza tym, ze zdumieniem wyczuwam lekką niechęć Iwana do mojej skromnej osoby

- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Iwan, przez ostatnie parę postów zamiast odpowiadać na treść utyskujesz, że Ci jadą albo próbujesz ośmieszać partnerów dyskusji.
'sam nic nie powiem, ale innym wytknę, że im argumentów brakuje'
Jak już przy abstrakcji i oglądaniu elewacji jesteśmy..
Może organizatorzy maratonów powinni pójść w ślady wspinaczki wysokogórskiej. Można sobie kupić wejście turystyczne na Mt. Everest. I co z tego, że wejście na 3-cie piętro po schodach powoduje u nas stan przedzawałowy - opłaceni szerpowie wniosą na sam szczyt.
Może powinny być na maratonach takie pakiety SuperPremium:
-grupa SuperPremium startuje, najlepiej przed elitą, żeby mieć ładne zdjęcia
-po jakimś kilometrze (nie wiem czy nie za dużo) wsiada do autokaru z odkrytym dachem, i podąża nim trasą maratonu słuchając opowieści przewodnika o mieście i jego atrakcjach turystycznych
-jeśli chętnych będzie dużo to jeden autokar może być dodatkowo płatny za to, żeby jechał tuż przed pierwszym biegnącym zawodnikiem tak aby pasażerowie mogli kiwać z politowaniem nad nieszczęśnikiem, któremu oczy z orbit wychodzą a tętno łomocze podczas kiedy przecież można na luzie, zwiedzając i podziwiając elewację.
-autobus powinien mieć kilka przystanków, tak, żeby można było załapać się na zdjęcia 'z trasy', może nawet trzeba będzie pobiec kilka metrów, żeby wyglądało to wiarygodnie.
-na koniec meta - tu oczywiście najlepiej gdyby przed każdym rozwijano nową wstęgę do przecięcia, żeby nikomu nie było przykro, że nie sprostał swoim oczekiwaniom
Zaraz piszę maila do pana Marka Troniny, może odpali mi procent ze sprzedaży pakietów SuperPremium na MW2012 :D
'sam nic nie powiem, ale innym wytknę, że im argumentów brakuje'
Jak już przy abstrakcji i oglądaniu elewacji jesteśmy..
Może organizatorzy maratonów powinni pójść w ślady wspinaczki wysokogórskiej. Można sobie kupić wejście turystyczne na Mt. Everest. I co z tego, że wejście na 3-cie piętro po schodach powoduje u nas stan przedzawałowy - opłaceni szerpowie wniosą na sam szczyt.
Może powinny być na maratonach takie pakiety SuperPremium:
-grupa SuperPremium startuje, najlepiej przed elitą, żeby mieć ładne zdjęcia
-po jakimś kilometrze (nie wiem czy nie za dużo) wsiada do autokaru z odkrytym dachem, i podąża nim trasą maratonu słuchając opowieści przewodnika o mieście i jego atrakcjach turystycznych
-jeśli chętnych będzie dużo to jeden autokar może być dodatkowo płatny za to, żeby jechał tuż przed pierwszym biegnącym zawodnikiem tak aby pasażerowie mogli kiwać z politowaniem nad nieszczęśnikiem, któremu oczy z orbit wychodzą a tętno łomocze podczas kiedy przecież można na luzie, zwiedzając i podziwiając elewację.
-autobus powinien mieć kilka przystanków, tak, żeby można było załapać się na zdjęcia 'z trasy', może nawet trzeba będzie pobiec kilka metrów, żeby wyglądało to wiarygodnie.
-na koniec meta - tu oczywiście najlepiej gdyby przed każdym rozwijano nową wstęgę do przecięcia, żeby nikomu nie było przykro, że nie sprostał swoim oczekiwaniom
Zaraz piszę maila do pana Marka Troniny, może odpali mi procent ze sprzedaży pakietów SuperPremium na MW2012 :D
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
to jest ważne, a niestety w ogniu dyskusji troszkę przegapiłemIwan pisze: Nie można w nieskończoność poprawiać swoich życiówek. Dla każdego gdzieś jest ten ostateczny pułap możliwości. Dla Ciebie też. Dlatego o wiele częściej człowiek jest zadowolony jeśli się nie napina na wynik.

nie można w nieskończoność. prawda. na kanapie też nie można w nieskończoność leżeć - prędzej czy później wszyscy umrzemy.
dla każdego istnieje ostateczny pułap możliwości. tyż prawda. dla każdego istnieje, ale nikt nie wie dokładnie jaki. zapytaj Patricka Makau, aktualnego rekordzistę świata w maratonie, czy nie mógł pobiec o sekundę szybciej.
Pewnie odpowie, że mógł - jak większość z nas. zawsze można, bo nierówne tempo, bo ważny trening wypadł, itd. itd.
jedyne co nas ogranicza to ta nieskończoność właśnie, a raczej jej brak.
czas. czas. czas. żeby próbować.
czytałeś wywiad z Edem Whitlockiem?
on wciąż próbuje.
a ja go za to szanuję.
popatrz na historię Maxa70 z naszego forum. już dziesięć razy poprawił pb w maratonie.
starzeje się - a mimo to poprawia. to jest fajne.
taka mała iluzja nieśmiertelności codziennego użytku, która sprawia, że nasze życie jest lepsze, pełniejsze.
---------
owszem, może i człowiek jest częściej zadowolony, jak się nie napina na wynik - ale ja jednak wolę być zadowolony BARDZIEJ, niż CZĘŚCIEJ - choć to już raczej zagadnienie z Kamasutry, (i kwestia indywidualna).
Natomiast i w tej materii mam złe wieści - udany debiut zawsze wiąże się z wielkimi emocjami, spełnieniem itd. jeśli faktycznie będziesz dalej klepał maratony po 4:30 w dobrym samopoczuciu, odkryjesz, że z każdym kolejnym maratonem emocji będzie mniej. Nic na to nie poradzisz.
mimo to, możesz tak biegać, pewnie. nie miałbym nic do tego, gdyby nie twoja sprawność retoryczna i porady którym udzielasz mniej doświadczonym biegaczom z pozycji takiej a nie innej filozofii życiowej.
czepiam się dlatego, że (wybacz że się powtórzę) - jeśli facet biega prawie(?)dziesięć lat, przebiegł do tej pory jeden maraton (ale tak, żeby już we wtorek bez bólu iść do biura), i radzi innym, żeby się za bardzo nie męczyć - to to już w moim rozumieniu świata jest czyn o dużej szkodliwości społecznej.
- bo, jak pisałem wcześniej lubię i szanuję ludzi, którzy PRÓBUJĄ coś osiągnąć.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
ewa, ale wiesz, że to był żart?
A tak poważnie: trudno się z kimś zgadzać, jeżeli się uważa, że ten ktoś nie ma racji. tak samo trudno nie potakiwać na rzecz czegoś co się uważa za słuszne.
tak, zgadzam się z Piotrkiem a z Iwanem nie.
A tak poważnie: trudno się z kimś zgadzać, jeżeli się uważa, że ten ktoś nie ma racji. tak samo trudno nie potakiwać na rzecz czegoś co się uważa za słuszne.
tak, zgadzam się z Piotrkiem a z Iwanem nie.
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
Czyli zawsze pozostaje niedosyt będący łyżką dziegciu w beczce radości z wyniku. Jak się nie napinasz na wynik tego zjawiska ze zrozumiałych przyczyn nie ma. Pytanie tylko co dla kogo lepsze. Dla Ciebie jedno (co rozumiem) , dla mnie to drugie.kulawy pies pisze:
dla każdego istnieje ostateczny pułap możliwości. tyż prawda. dla każdego istnieje, ale nikt nie wie dokładnie jaki. zapytaj Patricka Makau, aktualnego rekordzistę świata w maratonie, czy nie mógł pobiec o sekundę szybciej.
Pewnie odpowie, że mógł - jak większość z nas. zawsze można, bo nierówne tempo, bo ważny trening wypadł, itd. itd.
Czytałem. Podziwiam go.kulawy pies pisze: jedyne co nas ogranicza to ta nieskończoność właśnie, a raczej jej brak.
czas. czas. czas. żeby próbować.
czytałeś wywiad z Edem Whitlockiem?
on wciąż próbuje.
a ja go za to szanuję.
popatrz na historię Maxa70 z naszego forum. już dziesięć razy poprawił pb w maratonie.
starzeje się - a mimo to poprawia. to jest fajne.
taka mała iluzja nieśmiertelności codziennego użytku, która sprawia, że nasze życie jest lepsze, pełniejsze.
Zobacz co pisze...
Spadek motywacji, kontuzja.... ja chcę tego unikać. Też pracuję.„Zaspokoiwszy swoją ambicję zdobycia tytułu mistrza świata, spadła mi motywacja”, przyznaje Whitlock. „Podczas pracy na szybkością odzywał się też Achilles. No i byłem zapracowany.
A mnie tak. Bieg po cmentarzu, a przykładowo bieg okolicami Kanionu Colorado, upłynął by mi inaczej (szybciej).„Kiedy biegam, podziwianie przyrody, tego rodzaju rzeczy, nie mają znaczenia,”, mówi Whitlock. „Dwie godziny w przyjemniejszych okolicznościach przyrody nie minęłyby wcale szybciej.
Nie potrafisz zrozumieć idei zaliczania ciągle nowych maratonów. Nie ma nudy, gdy nie biegasz dwa razy tego samego maratonu i emocje będą - tyle, że nie związane z osiąganym czasem.kulawy pies pisze: Natomiast i w tej materii mam złe wieści - udany debiut zawsze wiąże się z wielkimi emocjami, spełnieniem itd. jeśli faktycznie będziesz dalej klepał maratony po 4:30 w dobrym samopoczuciu, odkryjesz, że z każdym kolejnym maratonem emocji będzie mniej. Nic na to nie poradzisz.
Już któryś raz w swoich wypowiedziach akcentujesz ten "wtorek do biura". Nie bardzo wiem o co Ci chodzi...kulawy pies pisze: czepiam się dlatego, że (wybacz że się powtórzę) - jeśli facet biega prawie(?)dziesięć lat, przebiegł do tej pory jeden maraton (ale tak, żeby już we wtorek bez bólu iść do biura), i radzi innym, żeby się za bardzo nie męczyć - to to już w moim rozumieniu świata jest czyn o dużej szkodliwości społecznej.
- bo, jak pisałem wcześniej lubię i szanuję ludzi, którzy PRÓBUJĄ coś osiągnąć.
Rozumiem, że Twoim zdaniem łamiąc 4 h w debiucie, po półrocznych przygotowaniach nie osiągnąłem NIC, bo poszedłem we wtorek spokojnie, bez bólu do biura zamiast dogorywać?

Ostatnio zmieniony 21 maja 2012, 12:56 przez Iwan, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ale widujesz gdzieś tych dogorywajcych tygodniami maratończyków czy tylko czytałeś o nich? Tu na forum, jest mnóstwo przypadków, że po na maxa zrobionym maratonie w ten przywoływany tu tak często 'wtorek' ludzie już normalne treningi biegają. A spora część pauzuje po maratonie kilka dni bardziej z rozsądku niż z potrzeby.
Żeby nie być gołosłownym:
viewtopic.php?f=57&t=20713&start=165 (od samej góry strony 12)
viewtopic.php?f=57&t=17794&start=480 (relacja z Łodzi i kilka kolejnych wpisów)
a może się tego naoglądałeś:
http://www.youtube.com/watch?v=m-hCuYjvw2I
? :D
Żeby nie być gołosłownym:
viewtopic.php?f=57&t=20713&start=165 (od samej góry strony 12)
viewtopic.php?f=57&t=17794&start=480 (relacja z Łodzi i kilka kolejnych wpisów)
a może się tego naoglądałeś:
http://www.youtube.com/watch?v=m-hCuYjvw2I
? :D
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
To mówisz, że Kulawy tak bez powodu się tego wtorku czepia...?kisio pisze:Ale widujesz gdzieś tych dogorywajcych tygodniami maratończyków czy tylko czytałeś o nich?
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Mówię, że przytaczasz ten swój wtorek jako jeden z argumentów za lataniem maratonów na luzie a tym czasem to nic nadzwyczajnego nie tylko dla tych co biegają na luzie ale również dla tych którzy biegają na maksa. Dogorywają raczej Ci, którzy się do tego maratonu nie przygotowali ale to osobna historia 
Można sobie biegać na luzie ale:
-nie jestem wcale przekonany czy to jest zdrowsze niż pobiegnięcie na maksa (na pewno nie we wszystkich aspektach)
-o widoczkach w dużej grupie kontra w samotnym zapieprzu z wytrzeszczem oczu pisali już poprzednicy
-wcale nie gwarantuje to szybszej regeneracji, a nawet jeśli to w niewielkim stopniu. Regeneracja bardziej zależy od przygotowania a nie tempa.
Jakie są jeszcze argumenty (i podkreślam, że cały czas rozumiem, że ktoś może chcieć polecieć na luzie)?

Można sobie biegać na luzie ale:
-nie jestem wcale przekonany czy to jest zdrowsze niż pobiegnięcie na maksa (na pewno nie we wszystkich aspektach)
-o widoczkach w dużej grupie kontra w samotnym zapieprzu z wytrzeszczem oczu pisali już poprzednicy
-wcale nie gwarantuje to szybszej regeneracji, a nawet jeśli to w niewielkim stopniu. Regeneracja bardziej zależy od przygotowania a nie tempa.
Jakie są jeszcze argumenty (i podkreślam, że cały czas rozumiem, że ktoś może chcieć polecieć na luzie)?
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
To nie ja ciągle wracam do tego wtorku. Przejrzyj sobie poprzednie strony, bo już mi się nie chce wklejać cytatów. Dla mnie to też nic nadzwyczajnego i zgadzam się, że jest to bardziej kwestia przygotowania.kisio pisze:Mówię, że przytaczasz ten swój wtorek jako jeden z argumentów za lataniem maratonów na luzie a tym czasem to nic nadzwyczajnego nie tylko dla tych co biegają na luzie ale również dla tych którzy biegają na maksa. Dogorywają raczej Ci, którzy się do tego maratonu nie przygotowali ale to osobna historia
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ale jednak to Ty o tym napisałeś, a w zestawieniu z cytowanymi przez Ciebie opowieściami Gallowaya o wielotygodniowej gehennie pomaratońskiej łatwo odnieść wrażenie, że to jeden z Twoich argumentów, żeby pobiec na luzie.
Przeglądanie poprzednich stron tego wątku może doprowadzić do obłędu bo posty znikają tak szybko, że człowiek się zastanawia czy serio coś przeczytał czy tylko mu się wydawało :D
Przeglądanie poprzednich stron tego wątku może doprowadzić do obłędu bo posty znikają tak szybko, że człowiek się zastanawia czy serio coś przeczytał czy tylko mu się wydawało :D
- Iwan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1161
- Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
- Lokalizacja: Łódź
To co pisali nie zgadza się z tym co pisał Galloway, praktyką i logiką. Ściema i tyle.kisio pisze: -o widoczkach w dużej grupie kontra w samotnym zapieprzu z wytrzeszczem oczu pisali już poprzednicy
Przecież, gdy lecisz na wynik walcząc o podium to bardziej kontrolujesz czas, konkurentów depczących Ci po piętach, odczucia jakie wysyła Ci organizm (zmęczenie), punkty żywieniowe, zakręty, podbiegi - a nie "widoczki", jakie mijasz. Zwyczajnie nie ma na to czasu. Ścigałem się trochę za młodu w innych konkurencjach (rower, samochód) więc trochę wiem.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Tempo maratońskie to jest i tak 'dość spokojnie', o tym też już tutaj pisano. Raczej im krótsze biegi tym mniej pamiętam. Wbiegając na Kasprowy choć tętno łomotało jak szalone miałem okazję zobaczyć zapierające dech w piersiach widoki. Gdybym biegł na luzie guzik bym zobaczył, bo 3 minuty po wbiegnięciu na szczyt przyszły chmury i do końca dnia widać było tylko mleko..
Trudno traktować poważnie argumenty Gallowaya jeśli pisze, że wiele tygodni po maratonie wszystko go bolało i bieganie be..
Trudno traktować poważnie argumenty Gallowaya jeśli pisze, że wiele tygodni po maratonie wszystko go bolało i bieganie be..