Aloha,
gdzieś na początku pojawiło się słowo o mnie, to se-napiszę choć dawno mnie tu na forum nie było
Brałam udział w maratonie krakowskim i rzeczywiście miałam interesujący finisz.
Nie czuję się maratończykiem/maratonką. Ale też nigdy w tych kategoriach nie myślałam (Oh! stanę się maratonką! Oh!;-)) pozdrowienia dla HeavyPaul:-)). Maraton był celem, wyzwaniem, które sobie postawiłam. Splot czynników (przerwa w treningach, na pewno temperatura, moje gadulstwo i opowiadanie kawałów przez pół trasy, może zbyt mocne przyspieszenie na końcowych kilometrach itp) sprawił, że ostatnie kilka metrów - nogi szurały w stronę mety (ale nie doszurały), a mi urwał się film i tego nie pamiętam
Medal gdzieś mam. Dostałam go ze słowami, że tego typu historie wzruszają i inspirują. Możliwe, że niektórym historie kiepskich startów, Staszków, i innych takich służą w jakiś sposób.
Możliwe też, że wg niektórych skalałam ten sport, bo nie przebiegłam, a medal w szufladzie leży i nie zostało moje nazwisko wycięte z listy.
Możliwe. W każdym razie ja w biurze organizatora zgłosiłam fakt, że przez linię mety nie przeszłam samodzielnie. I jeśli ktoś poczuje się lepiej - chętnie odszukam krakowski medal i prześlę;-)
Myśląc o sobie używam wielu określeń, nie ma wśród nich maratończyk/maratonka. Nawet nie ma biegacz/biegaczka. Mimo, że bieganie uwielbiam:-)
Wiem, wiem se-piszę gdzieś obok tematu;-)
Uściski
Księżna