Sghjwo pisze:
ASK pisze: Kambodza - byl Pol Pot, w kazdym z tych krajow moze sie powtorzyc historia.
W kazdym (nawet w Europie), ale nie w Kamobodzy, przynajmniej nie za naszego (mojego) pokolenia. Czerwoni Khmerzy odcisneli takie pietno, ze ciezko bedzie narzucic jakis autorytaryzm. Teraz nawet krola wybieraja.

Biegając wczoraj myślałam o tym zdaniu. U nas minęło 70 lat od wojny i już zapomnieliśmy, jak to było. Za naszego dzieciństwa opowieści o wojnie były na porządku dziennym, 1 września w szkole, babcie bez przerwy o tym mówiły ("jedz, bo ja za wojny nic nie miałam do jedzenia"). Teraz jak zapytać młodych ludzi, to wiedza na temat wojny jest słaba, a z drugiej strony poglądy młodych ludzi są bardziej skrajno-nacjonalistyczne, niż starszych. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że wraz z wymieraniem pamięci o wojnie rodzą się podwaliny kolejnych ruchów faszystowskich. Może młodzi nie zdaja sobie sprawy z tego, do czego faszyzm prowadził, że historia lubi się powtarzać i właśnie zataczają jej kolejne koło. I nie wiadomo, czy do powtórki II wojny światowej nie dojdzie.
Może więc coś, co w Kambodży obecnie wydaje się niemożliwe, już za 20 lat okaże się jak najbardziej prawdopodobne.
Skąd się biorą Ci ludzie, którzy wywołują wojny? Czy ze złem człowiek się rodzi, czy zła trzeba się nauczyć?
Znajomy psychiatra, z którym o tym rozmawiałam, twierdzi, że to pierwsze, a tylko socjalizacja powstrzymuje w ryzach te pierwotne instynkty żądzy zabijania .
A gdyby władza należała do kobiet, czy byłoby niej wojen? Na pewno testosteron popycha do konfrontacji, w tym tej zbrojnej.
Takie tam biegowe refleksje o pięknym, bezpiecznym, wolnym świecie, w którym są idealne warunki do biegania.