Wtorek, 24 lutego 2015
Dzień 1 tydzień 7 z 14, Plan: 60min + 8x30s
60min - 10.61km (średnio po 5:39)
Przebieżki po 3:38, 3:40, 3:45, 3:42, 3:36, 3:39, 3:31 i 3:38.
Trening ciężki, ale tym razem w pozytywnym sensie. Zabawne, że w czasie przebieżek maksymalne tętno wypada w czasie odpoczynku między siódmą, a ósmą trzydiestką (odpoczynek w truchcie), ale w ogóle mnie to nie dziwi bo coś mi się pomerdało z liczeniem powtórzeń i po siódmej trzydziestce myślałem, że to już i zbierałem się do domu kiedy spojrzałem na zegarek i okazało się, że jeszcze jedno powtórzenie do zaliczenia

i to własnie to odkrycie tak podniosło mi puls.
Czwartek, 26 lutego 2015
Dzień 2, tydzień 7 z 14, Plan: 10min + 40min TM
10min rozgrzewki po 5:38
40min TM (wyszło po 4:53 czyli za nieco za szybko)
Generalnie lubię biegać w kiepskich warunkach atmosferycznych - dowartościowuję się wtedy. Wyjątkami są lód i wmordewind, ale dzisiaj to żadna z tych rzeczy, najzwyczajniej w świecie lało. Kilka pierwszych wdepnięć w kałuże wiązało się z nieprzyjemnym uczuciem mokrych stóp, ale potem kiedy buty i skarpety osiągnęły poziom nasycenia i już nie mogły być bardziej mokre, zrobiło mi się wszystko jedno. Ten 40-minutowy odcinek poleciałem za szybko (celuję w 5:00-5:05), ale jakoś tak noga podawała...
Po raz pierwszy od bardzo dawna po biegu miałem krew na koszulce (sutki). Wydaje mi się, że to ma jakiś związek z bieganiem w mokrej koszulce. Na długie wybiegania stosuję wazelinę, ale na 50-cio minutowym treningu to raczczej nie miewam takich akcji.
Sobota, 28 lutego 2015
Dzień 3, tydzień 7 z 14, Plan 10K + 6x30s
10K w 54:33 (średnio po 5:27)
30-tki po: 3:15, 3:29, 3:31, 3:42, 3:47, 3:31
1K schłodzenia po 6:04
Zimno, ale pięknie

Trochę tylko mnie niepokoi fakt, że mimo iż plan treningowy w tym tygodniu nieco lżejszy (oprócz niedzielnego wybiegania), a ja i tak czuję jakieś takie zmęczenie. Masakry nie ma, ale 100% świeżości też nie. W zeszym tygodniu nie podołałem długiemu wybieganiu, a przecież kolejne będą dłuższe...
Niedziela, 1 marca 2015
Dzień 4, tydzień 7 z 14, Plan 28K + ćwiczenia
28.1K w 2:35:29 (średnio po 5:32)
Trening wykonany - to dobrze, bo w z ubiegłym tygodniu długie wybieganie planowane było na 26K, a poddałem się po 22K. Dlatego trochę się stresowałem przed tym treningiem czy wszystko jest OK. Niestety mimo, że pobiegłem swoje to mam uczucie, że nie wszystko jest OK i trochę się zdemotywowałem. Oczywiście jak zwykle sam sobie jestem winien, ale po koleji...
Celem mojego planu treningowego jest przygotowanie do maratonu. Maraton chciałbym przebiec, nie tylko dotrzeć do mety ale właśnie przebiec. Mam pewne oczekiwania co do czasu, ale nawet o nich nie wspominam bo są drugorzędne - jeżeli nie dobiegnę w tym czasie, ale dobiegnę będzie OK. Szacowany czas jest mi potrzebny po to, żeby jakoś dobrać tempo różnych elementów treningu. W szczególności moje BSy wystarczyłoby gdybym biegał po 5:40-6:00. Wiem, że szybsze bieganie longów nie ma dodatkowego efektu treningowego, ale jakoś tak lepiej się czuje bedąc gdzieś po dolnej stronie tego zakresu, a że efekt psychologiczny jest nie mniej ważny od wydolności fizycznej, więc biegam swoje longi po 5:30-5:50, a czasem i ciut szybciej jeśli noga podaje. W normalnych warunkach to jest zupełnie OK.
I tu właśnie jest clue - w normalnych warunkach. Dzisiaj Endomondo i GC zgdnie zanotowały, że wiało 29km/h. Obie aplikacje korzystają chyba z tego samego źródła i podają pogodę o godzinie rozpoczęcia treningu. W czasie biegu, który trwa dwie i pół godziny wiele może się zmienić. Jak sprawdziłem wiatr w rzeczywistości był 29-37km/h w porywach 57km/h i coś mi się zdaje, że te porywy były zawsze w kierunku "w pysk" i pojawiały się kiedy tylko wybiegałem zza zasłony drzew lub budynków... Biegło się jak w kisielu, ale za żadną cenę nie chciałem odpuścić ani kilometra, bo to byłoby drugie z rzędu niewykonane w pełni długie wybieganie (a wtedy wypadało by chyba oddać mój pakiet startowy komuś poważniej podchodzącemu do treningu). A z drugiej strony zależało mi na tempie, bo nie chciałem przekroczyć zbytnio magicznej granicy dwóch i pół godziny treningu.
Kryzys przyszedł po drugiej godzinie biegu (choć już wcześniej były symptomy), na podbiegu tętno wskoczyło na 190+ i właściwie już się tam utrzymywało. Dokładnie w tym samym momencie trasy tydzień temu odpuściłem.
Moja 920-tka podsumowała ten trening bezlitośnie - efekt treningowy: 4.9 czyli na granicy przetrenowania, VOmax obniżyła mi z 51 na 50... szacowany czas maratonu spadł o 4 minuty, choć i tak ten obniżony czas jest zdecydownanie poza moim zasięgiem to sam fakt degradacji ma raczej demotywujący efekt...
Se ponarzekałem.

W lutym nabiegałem 225.8km to mój dotychczasowy rekord. W sumie od początku roku nazbierało się 428km co oznacza, że jeden z moich dodatkowych celów na ten rok - 2015km w 2015, wykonałem w 21%. To niezły postęp, ale prawdopodobnie między wiosennym maratonem, a rozpoczęciem planu treningowego do jesiennego nie będę biegał tyle co teraz.