Wakacje w skrócie:
01/09/2013 Niedziela - Plan: wspinaczka na południu Francji, na granicy Drome i Ardeche. Wykonanie: 2.5h przedzierania się w palącym słońcu przez garigę na pagórkach. Chociaż jeżyn podjedliśmy. Na koniec wreszcie przez przypadek znaleźliśmy właściwą skałę i powspinaliśmy się z półtorej godziny.
02/09/2013 Poniedziałek Vernet les Bains, Pireneje Katalońskie (wbrew pozorom wciąż we Francji). Upał. Pod wieczór jednak kilkugodzinna wycieczka piesza po pagórkach. Pierwotny plan to było zdobycie świętej góry Mont Canigou, ale byśmy padli z gorąca, postanowiliśmy się powoli aklimatyzować.
03/09/2013 Wtorek Ku Pirenejom hiszpańskim. Krótka wizyta w słynnym Font Romeu (bez rewelacji samo miasteczko choć tereny wokół piękne). Hiszpania, Col de Nargo - skałki niesamowite, ale temperatura letalna dla nas, postanawiamy wrócić nazajutrz rano.
04/09/2013 Środa 2/3 dnia wspinaczki na igłach ponad Col de Nargo. Plus mnóstow jeżyn. Czujemy się jak na pustyni - rano zimno, w południe patelnia.
(jestem na tym zdjęciu, tylko się trzeba dobrze przypatrzeć)
05/09/2013 Czwartek Tarragona z ożywczą bryzą znad Morza Śródziemnego. Poranny bieg na plażę i z powrotem (cale 44 minuty). Wieczorem - plaża w Walencji, kąpiel rewelacyjna.
06/09/2013 Piątek Palmowe gaje w Elche i przejazd przez góry Sierra Nevada. Wąską drogą na przełęcz na 2000m n.p.m. Żadnych barierek, tylko znaki, przed którymi zakrętami trąbić...
07/09/2013 Sobota Budzi nas ulewny deszcz. To jakaś pomyłka - w Hiszpanii? Nici z wejścia na najwyższy szczyt kontynentalnej Hiszpanii - Mulhacen (3479m n.p.m.). By ratować dzień przybyci jedziemy do Granady i zachwycamy się Alhambrą. Sierra Nevada przepadła, lać ma jeszcze przez tydzień.
08/09/2013 Niedziela Mezquita w Cordobie i wspinaczka w kultowym El Chorro.
(Słynne El Camineto del Rey - my postawiliśmy na klasyczną wspinaczkę)
09/09/2013 Poniedziałek Tak nam się podoba u wylotu kanionu Guadalhorce, że jeszcze pół dnia wspinaczki. A kolejne pół po raz ostatni nad Morzem Śródziemnym (Marbella), już z wyraźnym zimniejszym tchnieniem Atlantyku. Śpimy na najdalej na południe wysuniętym campingu Europy - koło Tarify.
10/09/2013 Wtorek W Afryce, która kusiła nas z drugiego krańca Cieśniny Gibraltarskiej. Marokańskie klimaty w Tangierze - warto było. Nawet jeśli jakieś choróbsko przywiozłam.
11/09/2013 Środa Sewilla z wyraźną gorączką, może dlatego najmniej imponująca z trójki z Granadą i Cordobą?
12/09/2013 CzwartekW kurorcie nad Atlantykiem - Albufeira (skąd tu tyle Holendrów?!) i w drodze do Lizbony. Dalej chora.
13/09/2013 Piątek Znów na krańcu Starego Świata - tym razem zachodnim, Cabo da Roca. Wspaniały wieczór na plaży pod Porto - nie możemy się napatrzyć na majestatyczny ocean. Chyba udało się wywietrzyć choróbsko.
14/09/2013 Sobota Porto na rowerach - rewelacja. Choć pedałowanie pod wiatr - wicher właściwie - zdrowo zmęczyło.
15/09/2013 Niedziela Słynne z ostryg i innych dziwnych oceanicznych stworzeń Vigo. I wspinaczka Na Cabo Home. Huczący ocean u stóp, niesamowita dekoracja.
16/09/2013 Poniedziałek Zielona Hiszpania...jest zielona bo często tu pada. O ile w Santiago de Compostela jeszcze nie za bardzo, to na wybrzeżu, gdzie próbujemy podziwiać 600metrowe klify, już całkiem konkretnie. Najwyższy klif oczywiście zatopiony w mgłach, widoku praktycznie brak.
17/09/2013 Wtorek Z Gijon ku Picos de Europa. Piękne jeziorka ponad Covadongą. I zwiedzanie dziwnych zakamarków z zamiarem wspinania - z tego akurat nici.
18/09/2013 Środa Picos de Europa, tam i z powrotem imponującym wąwozem rzeki Cares. 24km co najmniej przetuptane. Bez robienia zdjęć w drodze powrotej byliśmy szybsi o godzinę.
19/09/2013 Czwartek Deszczowe Bilbao, mokre San Sebastian i powrót do domu.
(Piątek - odgruzowywanie mieszkania i pranie, pranie, pranie...)