Skoor - masochizm Rolli-fikowany

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

10.08.16 - 7km BR

Bieg regeneracyjny, na niskiej intensywności. Całkiem przyjemnie. Miałem go zrobić wczoraj, ale jak to zwykle bywa rano się nie chciało, a wieczorem... się nie chciało :bum: Jednak 10h w pracy nie motywuje mnie do biegania.

Tak sobie jeszcze siadłem nad tym moim Siarkowcem i stwierdziłem, że na względnym luzie zrobiłem też życiówkę na 5km. Ciekawe ile bym teraz wycisnął na piątkę :spoko:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11.05.16 - 6x200 30s/4min

W związku z tym, że dziś szykuje mi się w robocie ciężki dzień postanowiłem zrobić 200tki rano. Wcześnie rano... Wstałem o 4:15, ubrałem się w ciuchy biegowe, wyprowadziłem psa i pobiegłem. No fajnie, ptaki śpiewają, słońce wschodzi, wszystko ładnie i pięknie rozgrzewka jakoś idzie. Przyszedł czas na 200tki i tu maaaasakra, zero jakiegokolwiek czucia tempa, zero rytmu. Pierwsza w 35s, a wydawało mi się, że pędzę :bum: Kolejne jakoś tam siadły, ostatniej nie zalapowałem i dopiero po 2-3s to zrobiłem... Nogi cały czas sztywne, gdzieś tam ciągnęła prawa łydka, a na ostatnich 2 powtórzeniach myslałem, że się wywalę... Do kitu. O 5:20 byłem w domu wcale nie ciesząc się, że jeszcze cały dzień przede mną :trup:

1. 0:35.2

2. 0:30.9

3. 0:30.3

4. 0:31.4

5. 0:31.9

6. 0:34.2 (???)

Z drugiej strony trening mimo wszystko wyszedł całkiem nieźle, nie licząc pierwszego najwolniejszego powtórzenia i ostatniego które pobiegłem w nie wiadomo ile to wyszło praaaaawie, że równo :hahaha: Wydaje mi się, że lepiej niż ostatnim razem, ale to też kwestia dłuższej o minutę przerwy.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

12.05.16 - 8km 4:45/km

Wybieg. No wybieg jak wybieg tylko ciepło się zaczyna robić. Coś co biegałem 2 tygodnie temu na tętnie w okolicy 148 dziś biegłem w średnim 155. Początkowo miałem iść na więcej, może nawet 12km, ale na 5km stwierdziłem, że to będzie zarzynanie zdychającego kota i wróciłem do domu. Trzeba się przyzwyczajać do wyższych temperatur bo chłodniej raczej przez dłuższy czas już nie będzie :bleble:

1. 4:51.8
2. 4:44.3
3. 4:43.7
4. 4:44.1
5. 4:42.9
6. 4:42.9
7. 4:46.0
8. 4:43.5

Zdecydowałem, że sobie wystartuję 29.05 na 5km, a co! Trzeba sobie nową życiówkę zrobić :hej:

Dodatkowo zmieniłem tytuł bloga bo do "past-a" już "back-nąłem" a nie o to chodzi by złapać króliczka... :hahaha:

https://www.youtube.com/watch?v=5ajon38wfdI
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

14.05.16 - 8x1000 3:50/3min

Ostatnie klasyczne tysiączki na jakiś czas, od następnego tygodnia będę długie interwały biegał trochę inaczej. Byłem dość spokojny przed tym treningiem, wiedziałem, że go ogarnę, zresztą nawet pogoda chciała mi dziś w nim pomóc. Padała mżawka i lekko powiewało. W związku z tym, że wstałem na trening lekko przed 6 postanowiłem trochę wydłużyć rozgrzewkę. Zamiast standardowego 1,5km zrobiłem 2,5, kilka krótkich przebieżek na rozruszanie i wystartowałem. Na pierwszym tysiączku zmieniałem jeszcze ustawienia zegarka bo po zawodach zapomniałem tego zrobić i nie znałem dystansu okrążenia. Standardowo nie cisnąłem też na nim, wyszedł najwolniej. Kolejny jak zobaczyłem na 700m po ile biegnę to się przeraziłem, dałem po hamulcach i zakończyłem go w czasie 3:44:9. Miałem przez to lekki dylemat, drugi tysiak wyszedł sporo szybciej niż zakładane tempo, mogłem ciągnąć następne w takim tempie jak ten albo trzymać się założeń. Założenia zrealizuje na 100% a tempo 3:45 na kolejnych 6 tysiącach już niekoniecznie. W zasadzie to nie podjąłem wtedy żadnej decyzji, gdy przerwa się skończyła pobiegłem dalej, na wyczucie i w zasadzie każdy kolejny tysiaczek wchodził lekko szybciej od poprzedniego. Standardowo przytkało mnie na przedostatnim, a ostatni wyszedł najszybciej.

1. 3:48.1

2. 3:44.9

3. 3:44.3

4. 3:44.1

5. 3:43.8

6. 3:43.6

7. 3:45.9

8. 3:39.8

Trening ciężki, ale odczuciowo chyba lepszy niż ostatnie 1000 które robiłem, wtedy było wolniej, ale też mocno wiało w jedną stronę. Wszystkie przerwy w truchcie.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

15.05.16 - 12km 4:44/km

Po wczorajszych interwalach chcialem zwrocic uwage na regeneracje. Rolli w komentarzach pisal, ze po takich szybszych treningach(szybszych niz zakladal plan) nalezy sprawdzic jak zachowuje sie organizm. Jesli nogi ciezkie po 2 dniach od treningu znaczy, ze byl za szybko. U mnie widac nie byl. Nogi dzis jak nowe, zero odczuwalnego zmeczenia. Dzisiejsze wybieganie musialem zrobic wieczorem, czyli okolo 36h od wczorajszego treningu i wyszlo ono baaardzo komfortowo (nie liczac zgagi) tempo srednie z 12,2 km wyszlo 4:44/km a tetno sr. 144. Dawno tak fajnie nie robilo mi sie ciaglego biegu :)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

17.02.16 - 9x400m 80s/3min

Od tego tygodnia do każdej następnej serii 400tek dokładam jedno powtórzenie. W związku z tym dziś zamiast ośmiu jest dziewięć. Wchodziły dobrze, podobnie komfortowo jak ostatnio (o ile taki trening może być komfortowy :bum:) Trochę przeszkadzał wiatr, ale to w sumie dobrze, niech przeszkadza na treningach, a jak będzie na zawodach to będę go olewał :hahaha: Wszystkie 400tki wchodziły dziś dość szybko, a ostatnią standardowo poleciałem najszybciej. Widzę dodatkową korzyść takiego treningu: poza tym, że biegam coraz szybciej trenuje też głowa. Kiedyś nie do pomyślenia byłoby dla mnie przyśpieszać aż tak na ostatnim powtórzeniu takiego treningu.

Poszczególne 400tki:

1. 1:15.1

2. 1:16.1

3. 1:15.4

4. 1:16.7

5. 1:16.4

6. 1:16.8

7 1:17.5

8. 1:17.2

9. 1:11.4

Aha, do tej pory robiłem start z lekkiego truchtu. Dzisiaj postanowiłem robić z miejsca. Nie wiem co lepsze, ale startując z miejsca jakoś bardziej mogę skupić się na... starcie :bleble:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

18.05.16 - 10km 4:40/km

Wybieganie, nic nadzwyczajnego. Odczuciowo bardzo dobrze, tetno tez dosc ok (148bpm). Trening robiony po pracy na glodnego. Ostatni kilometr mnie ponioslo i wyszedl w okolicy 4:30. Do domu wrocilem kolo 22, umylem sie i nie wyrolowalem nog. Dzisiaj giczoly jakies takie dretwe przez to.

Wyjatkowo odpuszczam czwartkowy trening, za to jutro zrobie interwaly. Nie wiem czy bede mial na nie czas na weekendzie a szkoda zeby przepadly. Sobota i niedziela wybiegania - je jakos upcham ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

20.05.16 - 1km 3:50/km p.3min + 2km 4/km p.4min + 1 + 2 + 1

:trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup: :trup:

Już na rozgrzewce czułem, że coś jest nie tak, przy tempie 5:30 tętno sięgało momentami 157bpm i łapała mnie lekka kolka (nie utrudniająca biegu), gdy przyszło na interwały myślałem, że się rozruszam, ale dalej było ciężko. Pierwszy tysiak wszedł w lekkich bólach, na wyższej intensywności niż bym się na początku spodziewał. Następna dwukilometrówka to była walka o zamknięcie w czasie. Po tym powtórzeniu połowę przerwy maszerowałem, a połowę truchtałem. Przez 4 min jako tako wypocząłem i następna kilometrówka siadła całkiem całkiem. Przerwę zrobiłem znowu pół na pół marsz/trucht i zacząłem następne 2km. Po 500m jak pomyślałem, że jeszcze 6min mordowni :trup: Wytrzymałem kolejne 2 min i powiedziałem "pierdolę"... :smutek: Odpuściłem.

:trup: :trup: :trup:

Wróciłem do domu marszobiegiem cały czas z uczuciem gniecenia w okolicy wątroby i żołądka...

1. 3:48.0

2. 8:00.6

3. 3:44.7

4. 4:05.9 - było coś ponad kilometr, wg gps tempo 4:01

Edit

Teraz tak sobie mysle, ze trzeba bylo powalczyc. Jakos zamknalbym te 2km, pozniej zostaloby jeszcze 1000m, ale po 4min odpoczynku i mysle, ze bym ten trening domknal... w bolach, ale jednak. No ale coz... odpuscilem :wrrwrr:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

21.05.16 - 8km 4:50/km

Po wczorajszym niedokonczonym treningu mialem dosc ciezki nogie. Czworki i lydki byly dretwe stwierdzilem wiec, ze musze wypoczac, ograniczylem dystans i tempo. W zalozeniu mialem pobiec 8km po 4:50/km. Po 4km mialem ochote wrocic do domu :bum: Bieglo sie ciezko a nogi nie chcialy krecic. Na ostatnich 2km intensywnosc zaczela rosnac, tetno zaczelo wchodzic powyzej 150bpm. Dociagnalem do 7,5km w tempie 4:47/km i wrocilem do domu. Troche sie wyrolowalem i wskoczylem do solanki.

Chyba trzeba bylo sie trzymac zalozen na tych 400-tkach, a nie bawic sie w sprintera :hahaha:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

22.05.16 - 10km 4:50/km

Po weekendowym wypadzie pod Kazimierz Dolny przyszło mi biegać wieczorem. Miałem się nie forsować na wybiegach więc postanowiłem pobiec najwolniej jak pozwalają widełki. Wyszło 10,44 w tempie 4:49/km. Było dość ciepło i bezwietrznie, trochę to męczyło.

Jutro tj. 24.05 mały rewanżyk na seciku 1+2+1+2+1 :spoczko:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

24.05.16 - 1+2+1+2+1

1000 - 3:50/3min
2000 - 4/4min

Dziś był rewanż za piątek. Nie dawało mi spokoju to, że nie zamknąłem tamtego treningu a, że Rolli poradził żeby podejść do tego jeszcze raz przed zawodami to nawet się ucieszyłem. Gdy wychodziłem w cieniu było około 20 stopni. Trochę się obawiałem temperatury, ale niepotrzebnie. Słońce grzało dość mocno ale nie przeszkadzało. Standardowo zrobiłem 1,6km BS rozgrzewki. Tętno już w normie trzymało się poniżej 135bpm, podskoczyło trochę wyżej dopiero na przebieżkach które zrobiłem przed interwałami. Na same interwały plan był taki, żeby 1000m biec z chłodną głową na zamknięcie w czasie, bez szaleństw żeby być w miarę świeżym na 2000. Natomiast same 2000 to miał być trening dla głowy. Nawet gdyby nie szło miałem to dokończyć, kilka sekund wolniej ale skończyć trening, nie przerwać ;) Na szczęście dzisiaj jednak szło. 1000 wchodziły bezproblemowo i musiałem się trochę hamować, żeby nie biec ich za szybko. Dopiero ostatni dał mi trochę w kość. 2000 też nie były jakieś problematyczne. Pierwszy wszedł dość gładko, drugi w zasadzie też, nie pamiętam jakiś kryzysów podczas tych odcinków.

1. 3:48.6

2. 7:53.3

3. 3:47.8

4. 7:49.5

5. 3:46.3

Porównując samopoczucie z dzisiaj do tego z piątku to niebo a ziemia. Trening który w piątek wydawał mi się morderczy dziś zrobiłem bez problemu. Kto by pomyślał, że 9s na 400m może zrobić taką różnicę dla organizmu :hahaha:

Zastanawiam się jeszcze, czy dodatkowo nie dowaliłem sobie nagłą zmianą butów na 400-tkach. Wcześniej biegałem w pumach z dropem 4-6mm, a tydzień temu z racji konsumpcji pum przez psa polazłem w minimusach z zero dropem. Buty fajne i lekkie, ale przy tych prędkościach może przyczyniły się do większego obciążenia nóg :niewiem:

Obrazek
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Po wtorkowych interwałach miałem kilka dni luzu przed niedzielna piątką w Annopolu. W środę miałem pobiec 8km po 5/km wyszło jednak inaczej. Namówiłem żonę na łamanie jej najdłuższego dystansu. Dziewczyna się spisała, przebiegła 7km w tempie około 7/km. Ja już się nie wygłupiałem z dokładaniem do tego swojego treningu i go odpuściłem. Czwartek i piątek miałem wolny a w sobotę 5km po 5/km+6 sprintów. Musiałem to pobiec w największym upale. Mimo niskiego tempa, tętno windowało w kosmos sięgając nawet 160bpm. Nie nastrajało mnie to specjalnie optymistycznie, zwłaszcza, ze prognozy zapowiadały na niedziele okolice 30 stopni. Wieczorem zona spytała o której musimy być na miejscu, nie wiedziałem wiec żonka wyczytała, ze najpóźniej o 11.

"Wiesz, ze to ma być bieg przełajowy?" - zapytała
"Nie" - odpowiedziałem, a pomyślałem "Fuck" :bum:

Plan był taki, żeby zacząć po 3:50/km i walczyć o złamanie 19min, ale to był plan na równa asfaltowa trasę. Stwierdziłem jednak, ze zacznę tak jak przewidywał plan i zobaczę co będzie. Przyzwyczaiłem się już trochę do umierania podczas biegu. Co ma być to będzie :hej:

29.05.16 - Annopol: Z Biegiem Wisły 5km

Przespałem dziś około 9h, baaardzo dużo jak na mnie. Wstałem wypoczęty, wyprowadziłem psa, strzeliłem sobie kawkę. Jakieś tam śniadanie dla dziewczyn zrobiłem, sam nie jadłem nic. Najlepiej biegam na czczo. Szybkie pakowanie, wyjazd i o 11 byliśmy na miejscu. Rejestracja w biurze mnie i starszej córki (miala biec 400m). Poczekaliśmy chwile na bieg młodej. Byl to jej pierwszy start wiec się trochę denerwowała, ale ładnie dala rade. Po jej starcie puściłem się pędem i biegłem równo z nią. Od 200m zaczęła wymiękać, ale po ojcowsku powiedziałem, ze tylko się jej wydaje, ze już nie da rady, ze to głowa jej tak mówi i ciało wytrzyma więcej. Biegła dalej, na jeden moment przeszła do marszu.

"Dasz się ograć tej malej dziewczynce za Tobą?" - to dało jej kopa, poderwała się do biegu i nie dala się wyprzedzić. BRAWO! Tato jest dumny :)

To była przyjemniejsza cześć. Po biegu młodej trochę się porozgrzewałem, wyszło tego około 2,5km razem ze sprintami. Było gorąco, tak jak zapowiadali okolice 30.

12:15 wystartowaliśmy, po 400m średnie tempo z okrążenia było w okolicy 3:35. Lekko zwolniłem bo wiedziałem, że takie tempo mnie zabije i ostatecznie pierwszy kilometr wyszedł w 3:43 co było i tak sporo za szybko. Drugi kilometr był lekko z górki i tu trochę odpuściłem. Mimo, ze czułem się całkiem ok wiedziałem, ze przełaje to nie mój żywioł i przyjdzie mi zapłacić za początkowe swawole w drugiej połowie. Drugi kilometr wyszedł po 3:56. Ile było faktycznie ciężko powiedzieć bo nie było oznaczeń co kilometr a biegliśmy już w dość gęstym lesie i GPS mógł sobie nie radzić. Przestałem wiec patrzeć na wskazania tempa, podczepiłem się pod 5 osobowa grupkę biegaczy i cisnąłem dalej. W międzyczasie było trochę podbiegów po piachu, trochę zbiegów na których lekko dociskałem. Po 3 km zrobiło się już ciężko. Starałem się ciągle trzymać mojej grupki. Po pewnym czasie zacząłem ich dochodzić. Na około 1km do mety wszyscy byli za mną, a ja nogi miałem już lekko waciane. Z przodu majaczyła jeszcze czerwona koszulka która ciągle się zbliżała. Postanowiłem nie odpuszczać i dojść jeszcze tego biegacza. Nie wiem kiedy go wyprzedziłem, ale zrobiłem to. Pamiętam, ze bolało mnie gardło, piekły czwórki i urywał mi się oddech. Ucieszyłem się, gdy wbiegłem na asfalt bo to oznaczało jeszcze jakieś 400m męki. Nie miałem kogo gonić, ale trochę docisnąłem. Na ostatniej prostej dowaliłem jeszcze finisz, spiker gadał coś o pięknym samotnym finiszu :bum: Wpadłem na metę. Bylem tak zmęczony, ze nie wiedziałem jak zastopować zegarek, zamiast tego kilka razy go zlapowałem :bum: bolało mnie gardlo i lekko kręciło sie w głowie. Skierowałem się w stronę barierki, po drodze ktoś wcisnął mi izo i zawiesił medal. Dopadłem barierki i zostałem na niej przez kolejne 5-6minut. Izo tak ciążyło mi w ręce, ze je wypuściłem. Zona coś tam do mnie gadała, ale rozmowa jakoś się nie kleiła :bum: Powoli dochodziłem do siebie. Sprawdziłem jaki miałem czas:
20:13, 6msc open i pierwsze w kategorii. Nie było życiówki, ale uważam, ze był to mój najmocniejszy bieg w życiu. Czas od początku 3km do końca ostatniego to męka podczas której powtarzałem tylko, "ciśnij, ciśnij, nie odpuszczaj". Gdzieś tam miałem też chwilę zwątpienia i majaczyły myśli, żeby odpuścić i zwolnić lub nawet przejść w marsz, ale jakoś udało się je zignorować

Międzyczasy:

1. 3:43.5
2. 3:56.3
3. 4:38.4
4. 4:27.1
5. 3:27.8

Nie wiem na ile są wiarygodne.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

A tu wciągam nosem barierkę. Już chyba trochę dochodziłem do siebie :bum:

Obrazek
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

30.05.16 - 7km BR

Bieg regeneracyjny. Zaczynałem od tempa 7/km skończyłem na 6/km, średnio 6:30/km. Generalnie miło i przyjemnie. Od 5km zacząłem jednak delikatnie czuć mięśnie nóg. Miałem dorzucić rolowanie, ale nie wyszło :tonieja:

01.06.16 - 10,5km 4:43/km (150bpm)

Teoretycznie powinny być tu 200/400, ale nie czułem się całkiem wypoczęty po zawodach i po pracy zrobiłem więc wybieganie. Lekko kropił deszcz i rześko wiało, całkiem przyjemnie. Nogi już fajnie kręciły.

02.06.16 - 9,5km 4:44/km (151bpm)


Kolejny wybieg. W planach miałem go trochę więcej przebiec, ale było duszno i nieprzyjemnie. Stwierdziłem więc, że nie ma co się męczyć. Gdybym doszedł do takiego wniosku trochę wcześniej zrobiłbym dziś 8km a nie 9,5 ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9661
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

04.06.16 - IV: 3+2+1+1

3km 4:05/km p.5min
2km 3:55/km p.4min
1km 3:45/km p.3min

Miałem dziś mało czasu na ten trening więc obciąłem rozgrzewkę do 800m truchtu, przez co pierwsze 3km nie mogłem się wbić w rytm. Dopiero po pierwszym kilometrze udało się jakoś ustabilizować tempo i biec wg. założeń. 3km poszły ne powiem, że lekko, ale dość przyzwoicie. Jedynie ostatni kilometr był cieżki, ale nie na tyle, żebym musiał walczyć o utrzymanie tempa. Walczyłem raczej, żeby nie przyśpieszyć i nie przestrzelić założeń. Niestety nie do końca się udało. Następne 2km były już wesołe i o pierwsza połowa weszła względnie bezproblemowo to druga przypominała oddechowo mniej więcej 4km z niedzielnego krosu. Powiem szczerze, że czekałem na kilometrówki, miało być jeszcze szybciej, ale za to krótko :hej: Przy pierwszym tysiączku, po około 500m zacząłem myśleć, że nie dam rady, szybko to jednak zignorowałem, stwierdziłem, że najwyżej nie zamknę tego 3:45, ale skończę trening. Zamknąłem, okazało się, że to był kryzys przedostatniego powtórzenia bo na następne znalazły się siły i nie było myśli o stawaniu.

1. 12:07 (4:02/km)

2. 7:46.0 (3:52/km)

4. 3:43.7

5. 3:41.6

Chciałem to pobiec równo z założeniami, wyszło jak zawsze trochę za szybko. Muszę nad tym popracować. Zmieniłem też interwałową trasę na około 1,1km pętlę, łatwiej się tam biega interwały. Muszę dokładnie zmierzyć ile ona ma i od tej pory tam będę biegał takie treningi.
Zablokowany