Przepraszam, ale to Ty biegniesz i Ty sobie pilnujesz czasu. Pacemaker może co najwyżej biec równym tempem i w ten sposób Ci pomagać trzymać to tempo (a nie szarpać), przecież facet nie będzie pilnował czasów netto wszystkich w grupce.marekolo pisze:marek84 pisze:sebulek pisze:Niestety to uczy, ze zając jest tylko pomocą, a nie daje pewności na wbiegnięcie w określonym czasie na metę.
Nie mam dużego doświadczenia i poziom mam daleki od łamania 3h, ale wydaję mi się, że trzeba poprostu samemu kontrolować czas na punktach pomiarowych i/lub używac tabeli międzyczasów.Nie wiem, czy go pogrąża. Moim zdaniem to trudniejsze do upilnowania, bo przecież nie ma czasu netto całości. Nie wiem, jak się dogadali z wcześniejszym pace-em.marekolo pisze:Nie wiedziałem, że się zmienili na 21 (trzymałem się 50m dalej aby mieć trochę swobody)ale to tylko jeszcze bardziej go pogrąża.
Nie chcę być złośliwy, ale jak Wy to zrobiliście, że co najmniej 20 osób nie zorientowało się przez kilka ostatnich km że biegniecie zbyt wolno? Nikt nie miał choćby orientacyjnych międzyczasów, nie kontrolował, nie zwrócił mu uwagi? Jeśli - a tak wnioskuję z kontekstu - byli tam w grupie mocni zawodnicy, to przecież w miarę łatwo policzyć choćby od znacznika 35km: minuta na ostatnie 200 metrów, 7km po 4:16 (tempo na 3h) to praktycznie 30 minut, więc jeśli na 35km mamy na stoperze więcej niż 2:29:00 (netto) to jest podbramkowo i trzeba spinać poślady. Poważnie nikt tego nie policzył? Jak ktoś mocny i miał zapas, to by jeszcze mógł próbować...marekolo pisze:Tak czy inaczej zapraszam wszystkich co byli w grupie na 3h i "nie dali rady" (ok 20 osbób) do Poznania.
Przecież tych dwóch kolegów miało czas aby się przygotować technicznie do synchronizacji na trasie.
Ja nie marudzę ale chyba po to jest peacmaker aby pilnował czasu.
Przede wszystkim jest po to aby inni biegacze nie "uprawiali" matematyki w głowie i nie przeliczali międzyczasów na poszczególnych kilometrach.
Oczywiście jest to nauczka na przyszłość a przede wszystkim wskazówka dla każdego kto przeczyta ten temat i zapamięta, że pełnego zaufania do zająca mieć nie można.
Są to tylko ludzie i popełniają błędy.
Co do trasy w Poznaniu to różnica poziomów start/meta jest minimalna.
Podbiegi są - to prawda ale ten kto trenuje (nie mylić z bieganiem) to takich podbiegów wykonuje kilkadziesiąt w ciągu tygodnia i nie będzie "marudzi", że trasa trudna.
Kolego Krzysztofie te dwa tygodnie to jest czas również na trening.krzys1001 pisze:W ogóle to ja nie rozumiem jak można mieć pretensje do pacemakera, że się nie złamało 3h... Biegacz który się przymierza do takiego wyniku powinien być trochę rozgarnięty w temacie i sam kontrolować sobie czas i tempo. Jak nie maiłem zegarka biegowego to ze zwykłym zegarkiem latałem i co km mierzyłem sobie czas...
Dwa tygodnie to nie jest wystarczająca ilość czasu żeby zregenerować się po maratonie.
Wszystko zależy od poziomu na jakim przystępujesz do maratonu. Jeżeli po 42k. w poniedziałek chodzisz na sztywnych nogach z mocnymi zakwasami - to zapewne tak, 2 tyg ci nie wystarczy aby poprawić wynik.
Z ostatnich historii - doczytaj o maratonie w Berlinie. Bieg na rekord świata i pacemakerzy też się "nie popisali", do tego zegar na mecie pokazywał inny czas niż w rzeczywistości. A jednak rozmach imprezy "nieco" większy.
Każdy po ukończeniu maratonu odczuwa go w nogach przez kilka dni. Nawet bardzo dobry biegacz, prawie zawodowiec. Spytaj Bartosza Olszewskiego czy dzisiaj był "świeżutki", większość zawodników Ci potwierdzi. Biegają ludzie tydzień-dwa później (chcąc wykorzystać superkompensację), ale to najczęściej nie jest kolejny maraton tylko bieg zdecydowanie krótszy + wiedzą co robia i jak trenują.