Dla wszystkich hojrakow tu:
http://araizcorre.com/2013/07/24/catali ... -raramuri/
Fotka jaki miala super osprzet ta 13 latka biegnac po Kanionie Miedzi. 8.39 to moze nie jest to wasze 40 kilosow w 3h, ale zapraszam kazdego, zeby o wodzie JEDYNIE na stacjach nawadniajacych (ktorych jest malutko), bez jedzenia, w spodniczce i sandalkach przebiec ten dystans na tej trasie w tym tempie. No dawac, kto chetny?
EDIT: tak sobie w ogole mysle, ze nie ma co sie na tym tle spinac. To znaczy, wszyscy tu lubimy biegac, to po co wylewac sarkazm. Nie bede edytowac postow, niech se juz beda, ale chcialabym sprotsowac i wrocic do tematu:
Tarahumaras nie biegaja w komercyjnych biegach takze dlatego, ze dla nich bieganie w ogole nie jest czynnoscia zwiazana z rywalizacja. W ogole ich zwyczajem jest unikanie konfrontacji. Dlatego tez sa w tak penisowej sytuacji teraz - wraz z nacieraniem najpierw konkwistadorow, wolnych gornikow a potem rzadu Meksyku, Tarahumaras ani nie chcieli sie wmieszac, ani walczyc i wycofali sie wysokie gory. To, czym teraz jest Tierra Tarahumara (Ziemia Raramuri), nie bylo nia oryginalnie. Dlatego np na ultra Caballo Blanco Tarahumaras zazwyczaj nie wygrywaja. Pojawiaja sie tam tylko po to, zeby zgarnac darmowe ziarna kukurydzy, ktore daja im organizatorzy za kazdy skonczony etap. W Guachochi wygrywaja, bo to jest
ich bieg. To jest ten ktory oni sami od dziesiecioleci sobie organizowali. Jakis czas temu ktos to sformalizowal i biali frajerzy jak ja :P wala zmierzyc sie z hardkorem, ktory dla nich jest pestka.
Nahila Hernandez nie jest Tarahumara.
Co do samej diety, bo wypada wrocic do temaru. Jam jest prosta dziołcha i nie wiem, co to ketozy i inne magiczne slowa. Moglibyscie rzucac zakleciami z Harrego Potera. Ale troche w zyciu przezylam i troche wydzialam , a mieszkam juz na trzecim kontynencie. I troche tez cos tam wiem o swiecie. Wiem, na przyklad, ze Inuici zyja bez warzyw, na rybach. I maja sie dobrze. Wrecz bardzo, bo zapadalnosc na raka jest baaardzo niska. Wiem, ze Chinczycy jedza duzo okrytej zla slawa wieprzowiny, smalcu a do tego ryzu (vide ten watek), soja i tez mieli nizszy wspolczynnik zapadalnosci na raka, to jest az sie pojawila zachodnai dieta u nich. Wiem, ze Tarahumaras z koleji jada na pieczonych polnych myszach, kukurydzy, pinole, cukrze. Ich wspolczynnik zapadalnosci na raka jest 4% reszty kraju. I tak se mysle, ze moze byc tak, na moj prosty rozum, ze jednak roznym ludziom rozne rzeczy sluza i rozne diety moga byc dla nich optymalne. Dlatego nie neguje, ze komus na watku moze sluzyc ta dieta, ale juz nie pasuje mi, ze wciska to innym jako zloty srodek na wszystko i dla wszystkich. To sie tez tyczy tych, ktorzy usilnie proboja udowodnic bezweglowcom, ze napewno sie zle czuja. Naukowe teorie szanuje, ale przypomina mi sie np. naukowa historia jajka, ktorymi straszyli wczesniej, ze takie zle, a tera sa niby ze zdrowe ze hej i mozna jesc. Ci naukowcy mundrzy
Do samej diety nie mam nic. Sama na takiej bylam kiedys i bardzo sie dobrze czulam. Kazdemu bym polecila sprobowac. Jedyny problem jaki mialam to taki, ze wegle sa po prostu smaczne i jak ich nie jadlam to jadlam za malo. Teraz jem wegle, ale nie bede dorabiac do tego teorii: jem, bo lubie op*olic sobie na cieplo pizze i wlasciwie to wole wcinac pizze i kanapeczki niz biegac maratonu po 30 min szybciej niz kwalifikacja bostońska, bo wlasciwie nic by to do mojego zycia nie wnioslo. Profesjonalisy ze mnie nie zrobi he he. A pizza wnosi duzo przyjemnosci hahah!