No i co my na to ?

cyt. "Znam niezmiernie zapracowanych ludzi, którzy nie mają czasu, aby raz w tygodniu spędzić w kościele trzy kwadranse, za to wstają codziennie przed świtem, aby pobiegać sobie przez dwie godziny. I choć nie są w stanie spotkać się raz w miesiącu z rodziną czy przyjaciółmi."Adam Klein pisze:No i co my na to ?
My nie karmimy trolla
Adam Klein pisze:No i co my na to ?
Proponuję się nie patyczkować i napuścić na niego naszego naczelnego religioznawcę, którego miano zaczyna się na "Z" a kończy cyfrą 7. Znając ich otwartość na argumenty interlokutora, ustalenia co do tego, czy „biegactwo" ma swoje święte przedmioty w postaci "superbutów ze skomplikowanymi systemami amortyzacji, czy wręcz przeciwnie, religią jest bieganie w butach bez tego wszystkiego, zabierze im trochę czasu*, ku ogólnej uldze tutejszych forumowiczów oraz obserwatorów życia politycznego.joggi pisze:Tak... Gdyby nie wplątał w to ludzi praktykujących wiarę, to byłoby nieważne. Wyjątkowy bałwan.
nie wie co robi jego pracodawca:Okazało się, że przyczyną był bieg uliczny, jakiś „półmaraton",
nie wie co robi jego rodzina:jak się potem dowiedziałem – miała patronat redakcja „Rzeczpospolitej"
co z niego za dziennikarz?mój młodszy brat, który jest wielkim fanem tego sportu (brał też udział w tym nieszczęsnym warszawskim „półmaratonie").
no niestety prawda taka, że wszyscy czekający w korkach z okazji zawodów w mieście będą się wściekać i trzeba ich zrozumieć.Pierwsza – i najprostsza – odpowiedź brzmi: tu w ogóle nie chodzi o bieganie. Chodzi o okazję do pokazania się firm produkujących stroje i sprzęt, sponsorów płacących za organizację biegu oraz jego organizację. Kiedy przypadkowi kibice poczekają sobie dwie godziny na autobus, kiedy kierowcy postoją półtorej godziny w korku tuż obok logo sponsora, to jego nazwa na pewno utrwali im się w pamięci.