Redakcja Bieganie.pl
Jesteś uzależniona/-y od imprez biegowych. Uwielbiasz się ścigać.
Mieszkasz w Warszawie lub okolicy. Z przerażeniem stwierdzasz, że w
kalendarzu nie ma w ten weekend żadnych zawodów. Sprawdzasz, i
sprawdzasz, i sprawdzasz, i… oczom nie wierzysz! "Guzik z Pętelką" – a
co to za dziwo? Kombinujesz:
Bieg na 10 km – OK
W Lesie Kabackim – OK
Pierwszego stycznia 2012 roku – OK! Bardzo OK! Jaki pierwszy dzień, taki cały rok!
Start
z hadicapem – a co to znaczy???
Aha, jest wyjaśnienie. Meta o godz. 12.00. Każdy deklaruje czas, na jaki
biegnie i odpowiednio dobiera godzinę startu, aby być na mecie
punktualnie w południe. Dziwne trochę… ale… czemu nie? Jeśli planuję
pobiec 54 minuty, to znaczy, że muszę wystartować o godz. 11.06 –
proste. A jeśli 45 minut, to o godz. 11.15. Super! Czyli nie ma żadnego
brutto! Jest tylko netto! Hurra!
Zapisy na miejscu, na kartce – nie przez Internet? Nikt nie chce moich danych, adresu mailowego, żeby mnie potem
spamować?
Brak opłaty – ale super!
Brak pryszniców, depozytu –
szkoda. Ale przecież nie zabieram ze sobą dobytku całego życia. Klucz i
kartę miejską mogę mieć przy sobie. Bluzę do przebrania zostawię na
mecie – przecież nikt mi tych szmat nie buchnie.
Brak napojów, posiłku – no i dobrze, ja i tak wolę mieć swoje. Wezmę ze sobą własną butelkę izo i banana.
Pomiar czasu każdy robi sobie sam – no i git! I tak mi zawsze te 2 sekundy dodają.
No to jadę! Pa!