27 sierpnia 2008 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Od grubasa do Ironmana w 12 miesięcy


ironman_logo2.jpg7 września, w Borównie koło Bydgoszczy odbędą się zawody triatlonowe na tak zwanym "długim dystansie" – 3,8 km pływania w jeziorze, 180 km na rowerze na szosie i na zakończenie konkurencja biegowa – maraton czyli 42 km 195 m. IRONMAN – taka jest właśnie nazwa cyklu podobnych zawodów organizowanych na świecie z finałem na Hawajach. Podobnych, bo aby oficjalnie móc zorganizować zawody o nazwie IRONMAN, trzeba uzyskać licencję – IRONMAN to znak towarowy zarejestrowany przez Światową Federację Triatlonu (na rysunku z prawej). W Polsce być może zorganizowane zostaną zawody z tego cyklu w 2010 roku. Nie przeszkadza to jednak pasjonatom triatlonu organizować zmagania na tym samym dystansie. I właśnie w Borównie, miłośnicy tej dyscypliny organizują takiego nielicencjonowanego "IRONMANA". Zapisy trwają jeszcze do końca sierpnia.

trimarket.jpg

Chwila po starcie w zawodach na Hawajach

Nie spodziewajmy się w Borównie takich kilkutysięcznych tłumów jakie stają na starcie zawodów we Frankfurcie, Zurichu czy mitycznym Kona na Hawajach. Ale atmosfera będzie na pewno gorąca i mamy nadzieję, że z biegiem lat będzie coraz więcej startujących zawodników.

Wszystkie informacje na stronie organizatora: www.tri-sport.pl

Chcieliśmy jednak zwrócić uwagę czytelników na historię jednego zawodnika, który zamierza wystartować na długim dystansie właśnie 7 września. Otrzymaliśmy od niego list, który poniżej zamieszczamy.

Orlowski_115kg.jpgOrlowski_87kg.jpg

Z lewej z córeczką Sarą. Z prawej Maraton Solidarności 3h i 2 minuty:)

"Nazywam się Rafał Orłowski mam 25 lat i dwójkę małych pociech. Z zawodu jestem handlowcem w jednej z hurtowni materiałów budowlanych w Malborku. Po przeczytaniu artykułów w dziale "Motywacja" doszedłem do wniosku, że może i ja napiszę, jak to ze mną było.

Wszystko zaczęło się 3 czerwca 2007 roku, kiedy to ważąc ponad 115kg przy wzroście178cm kibicowałem mojemu bratu na zawodach triathlonowych w Malborku. Brat uprawiał ten sport już parę lat, jednak mnie to nigdy nie kręciło. Paliłem dwie paczki papierosów dziennie, a przebiegnięcie paru metrów było wielkim wyczynem.

Jednak patrząc na tych wszystkich biegnących ludzi w mojej głowie zakiełkowała myśl, że skoro oni mogą, to może ja też. Znajomi podeszli do tego pomysłu z dużym dystansem. Każdy myślał, że to pewnie chwilowy zapał, ale ja miałem w głowie tylko jeden cel: IRONMAN.

Start w takich zawodach wydawał się nieosiągalny – 3,8km pływania, potem 180km na rowerze, a na końcu maraton – to nie lada wyczyn. Ale ten cel dawał mi motywację do treningów i dzięki niemu po czterech miesiącach stanąłem na linii startu maratonu w Poznaniu, ważąc około 90kg! Nigdy nie zapomnę tego biegu. Były to pierwsze zawody w moim życiu.

Pobiegłem wtedy 3:48 i byłem szczęśliwy jak nigdy w życiu! Wracając do domu, dumny jak paw, zadzwonił telefon od znajomego. W słuchawce usłyszałem: "witam w rodzinie maratończyków". I wiedziałem już, że to nie był pierwszy i ostatni maraton w moim życiu.

Po powrocie do domu bardzo cierpiałem, miałem ogromny odcisk na stopie, poschodziły mi paznokcie, ale to wszystko dodawało tylko smaku zwycięstwu nad własnym organizmem.

Zrozumiałem też, że to jest mój sposób na życie i stanę na głowie, a ukończę Ironmana. Przepracowana zima i przebiegnięty maraton w Dębnie w czasie 3 godzin i 16 minut dawały sygnały, że droga, którą obrałem, ma sens.

W Suszu 22 czerwca 2008 roku odbywały się zawody na dystansie PÓŁ IRONMAN. Strasznie się bałem, bo jestem słabym pływakiem, ale szaleństwo wzięło górę. Mówiłem sobie w duchu – nie ma na co czekać, przecież tak samo było z maratonem.

Wystartowałem i całość ukończyłem z czasem 5 godzin i 14minut. Teraz przygotowuje się do startu w całym IRONMANIE, który odbędzie się we wrześniu w Bydgoszczy.

Wiem, że moje wyniki to nic specjalnego, ale dla mnie to dopiero początek.

Moja recepta na sukces:

1. Samozaparcie.
2. Obrane cele.
3. Wyrozumiała żona.

Mam nadzieję, że moja historia nakręci więcej osób, bo w Tczewie parę już zachęciłem, łącznie z moją kochaną żoną, bez której bym nic nie osiągnął.

Ech.. i pomyśleć, że jeszcze rok temu ważyłem 115kg i dopiero zaczynałem swoją przygodę z bieganiem, a dziś ważę 78kg i mam za sobą wiele przebiegniętych kilometrów.

Do zobaczenia na trasach.

Rafał Orłowski z Tczewa"

raf_g.jpg

Zdjęcie wykonane 3 czerwca 2007 dnia kiedy zakochałem się w triathlonie

Powodzenia od bieganie.pl!

Możliwość komentowania została wyłączona.