12.09.2017 - 6km: 30' BS + 6 przebieżekPowrót na warszawski Żoliborz. Po długiej podróży autem dotarłem do Warszawy grubo po 22:00, ale nie mogłem sobie odmówić biegania, mimo że kompletnie padałem z nóg. Bez zbędnego zastanawiania się, rozważania plusów i minusów, rzuciłem walizki w kąt, włożyłem buty i wyszedłem na dwór. Dziś wszystko chciało się zmówić przeciwko mnie: najpierw zaczął padać deszcz, później Polar przestał współpracować (pierwszy raz od czterech miesięcy użytkowania problem ze złapaniem GPSa). Mimo to nie poddałem się i po prostu ruszyłem przed siebie, było warto!

Lekkie i krótkie rozbieganie to idealny trening po dwóch sesjach progowych z rzędu.
W miarę spokojnym tempem, chyba w okolicach 6:00 (dziś nie ufam pomiarom Polara, bo pokazał, że biegałem środkiem Wisły

) przebiegłem 5 km, wplatając dwa podbiegi na wiadukt na Andersa/Mickiewicza. Na deser w Parku Żeromskiego 6 20-sekundowych przebieżek (z minutą przerwy w truchcie), które oceniam bardzo pozytywnie - równe i mocne tempo, w okolicach 3:30-3:40 (na tym etapie Polar już współpracował). Czułem moc w nogach.

Przemyślenie nr 1: w Warszawie nawet po godzinie 23:00 bieganie to czysta przyjemność, jest bezpiecznie, ulice, uliczki i nawet niektóre parki są dobrze oświetlone. Biegając po rodzinnym Wodzisławiu nawet o godzinie 20:00 czułem się samotnie jak Will Smith w filmie "Jestem Legendą", nawet miejski rynek świeci pustkami, nie wspominając o spotkaniu jakiegokolwiek biegowego kamrata.

Do tego ciemne pobocza i ciągła obawa, że skręcę kostkę na jakiejś dziurze albo rozjedzie mnie jakiś golfik trójeczka w dieslu. :D
Przemyślenie nr 2: warto wychodzić biegać, szczególnie wtedy, gdy się nie chce. Poprawa samopoczucia i satysfakcja po treningu gwarantowana. I nie warto sprawdzać pogody za oknem - jeśli akurat pada, to trudno, gdy już raz wyjdzie się na zewnątrz, mniejsza szansa, że zawrócisz do domu.

Przemyślenie nr 3: jest moc w kopytach! 24 września będzie walka o życiówkę na 5km.
