jakoś taki rozmemłany jestem w tym tygodniu, ewidentnie ani do tańca, ani do różańca. ale co zrobić, swoje pańszczyznę trzeba było odbębnić. w sumie w planach miałem lekka zabawę biegową na dzisiaj, ale jako, że poprzestawiało się w tym tygodniu to postanowiłem zrobić 5x1200 /3 minuty przerwy. co postanowiłem- to nie zrobiłem, zostałem co prawda zdemotywowany przez kumpla, który zaczął kwękać, ze kowalczyk by obejrzał, że tylko trzy robimy, to ja po strasznej walce wewnętrznej, która trwała całe ,02 sekundy stwierdziłem, że faktycznie, może tez bym obejrzał kowalczyk ? no, jak dzisiaj justyna skończyła to wiadomo, musi, ona chyba chciała obejrzeć nas

niemniej jednak po 6 kilometrach rozgrzewki kilku rytmach pobiegałem te tysiącdwustumetrówki. teoretycznie miały być w tempie 3:55/km pierwsza kontrolna wyszła 3:52 następne już po 3:55. o ile te trzy poszły nawet nawet, to mam wrażenie, że męczyłbym się na dwóch kolejnych i chyba nie dałbym rady. teoretycznie powinienem kończyć jutro fazę II danielsa i wchodzić w trzecia, ale nie, zrobię raz jeszcze drugą, ewidentnie brakuje mi obieganych szybkości poniżej 4/km przez te śnigi i lód nie udało się zrobić większości szybkościowych treningów. koń to może ja jestem, bo tylko trochę zwalniam i lecę, ale ja nie chcę zwalniać. wciąż mam wrażenie, że teraz jestem dużo bardziej przygotowany do mocnej połówki niż do dychy, a ja chcę dychę nabiegać solidnie, nie połówkę.
póki co 1:27:15 mi wystarczy

jak się uda coś szybciej to owszem, chętnie wezmę, ale nie to jest moim priorytetem. także wracam z powrotem to treningów fazy drugiej coby jednak sobie trochę tej prędkości wyrobić.
ale jako, że nuda w domu, postanowiłem sobie jeszcze po południu doklepać parę kilometrów w nowych butach, nowych znaczy nowoprzerobionych yacoolowska modą, czyli podeszwy zredukowane praktycznie do zera i inne udogodnienia.
o,
TUTAJsą zdjęcia tego mojego cuda, teraz nawet lepiej wyglądają bo bardziej dopieszczone. także pierwsze 9km w nich zrobione, ale, oprócz tego, że faktycznie czuć każdą gałązkę i kamyczek to jakiś nie widzę specjalnej różnicy, te achy ochy
jak to się biega w tych przerobionych to jak na moje bleszczate oko, są wybitnie przesadzone. inna sprawa, ze po 9 wolnych kilometrach tez nie ma co robić za wyrocznię delficką, także może się coś jeszcze zmieni w temacie.
w każdym razie wyszło jeszcze po południu 9k po 5:35 na tętnie 136.
------
