Witam. Jestem tu nowy, może ktoś coś doradzi..
: 24 sie 2007, 09:04
Witam.
Mam 24 lata, 183 wzrostu, 75-80kg wagi (dokładnie nie wiem ile teraz mam). Od 7dmiu lat poza nartami nie wiedziałem co to sport. Zacząłem biegać na poczatku sierpnia (3 tyg temu). Początkowo biegałem po lesie ok 35 minut, potem przerzuciłem się na płaski teren. Biegałem 6.5km (po 3.25 na strone) i dzieliłem ten dystans na 6x (bieg-marsz.. etc). Byłem jednak nieco zmęczony i zasapany. Wczoraj kupiłem pulsometr i dziś pierwszy raz mogłem się z nim zaprzyjaźnić.. ale od początku:
Poranna pobudka, gorący prysznic, rozciąganie, potem marsz ok 6minut z puslem w granicach 55%-70% (109-139bpm). Potem marszo-truchcik (139-160bpm). Powyżej tego starałem się nie przekrać, przy 161 trucht zamieniałem w marsz i czekałem aż puls spadnie do dolnej granicy i znowu trucht.
Na końcu zrobiłem sobie maxHR. Po 10km powoli rozpędzałem się najpierw do 85%(z 200), potem szybciej do 95% i na końcu ogień, aż zaczęło się robić słabo (i tak ździwiłem się że mam jeszcze taką petarde w nogach :D). Pulsometr wypluł maxHR 198. (wcześniej miałem ustawione 200).
Czas tych 10km to 1h16minut, HZ:17:51,FZ:42:01,PZ:16:21.
Biegam w pon, śr, pt. Zależy mi na zwiększaniu odporności organizmu i dystansu. Nie musi być to przyjemność, może być jako praca
Zachować taki tryb treningu czy coś zmienić?
Mam 24 lata, 183 wzrostu, 75-80kg wagi (dokładnie nie wiem ile teraz mam). Od 7dmiu lat poza nartami nie wiedziałem co to sport. Zacząłem biegać na poczatku sierpnia (3 tyg temu). Początkowo biegałem po lesie ok 35 minut, potem przerzuciłem się na płaski teren. Biegałem 6.5km (po 3.25 na strone) i dzieliłem ten dystans na 6x (bieg-marsz.. etc). Byłem jednak nieco zmęczony i zasapany. Wczoraj kupiłem pulsometr i dziś pierwszy raz mogłem się z nim zaprzyjaźnić.. ale od początku:
Poranna pobudka, gorący prysznic, rozciąganie, potem marsz ok 6minut z puslem w granicach 55%-70% (109-139bpm). Potem marszo-truchcik (139-160bpm). Powyżej tego starałem się nie przekrać, przy 161 trucht zamieniałem w marsz i czekałem aż puls spadnie do dolnej granicy i znowu trucht.
Na końcu zrobiłem sobie maxHR. Po 10km powoli rozpędzałem się najpierw do 85%(z 200), potem szybciej do 95% i na końcu ogień, aż zaczęło się robić słabo (i tak ździwiłem się że mam jeszcze taką petarde w nogach :D). Pulsometr wypluł maxHR 198. (wcześniej miałem ustawione 200).
Czas tych 10km to 1h16minut, HZ:17:51,FZ:42:01,PZ:16:21.
Biegam w pon, śr, pt. Zależy mi na zwiększaniu odporności organizmu i dystansu. Nie musi być to przyjemność, może być jako praca
Zachować taki tryb treningu czy coś zmienić?