Krótki oddech, zgaga, itp.
: 29 cze 2007, 22:28
Witam wszystkich forumowiczów!
Jako totalny "bezkondycjonowiec" rozpocząłem na początku czerwca plan 10-tygodniowy. Aktualnie jestem na etapie 5x4 z przerwami 2,5. Jak na kogoś, kto naprawdę był z daaaala od ruchu (i nabawił się przeróżnych schorzeń z tym związanych, w większości z kręgosłupem), to muszę powiedzieć, że czuję się świetnie. Są jednak pewne "drobiazgi", które nie pozwalają mi się czasami w pełni cieszyć z biegania.
Pierwszy z nich: krótki oddech. Może precyzyjniej - niepełny. Charakteryzuje się to tym, iż biegnąc oddycham raczej płynnie, ale w pewnym momencie mam uczucie, że nie "do końca" (coś jak przed ziewnięciem). Męczę się nieraz potwornie, czekając momentu, aż złapię ten "drugi oddech", co spowalnia mój bieg. Dopiero po nim mogę "ciągnąć dalej". Co by tu zaradzić na to? Staram się przecież przed samym startem złapać parę takich "głębszych"... ale niewiele to daje.
Druga sprawa (ciężki ze mnie przypadek, co ), to zgaga lub też tzw. "odbijanie". No nie jest to zbyt "smaczny" problem i trochę mi wstyd, bo pewnie pomyślicie, że obżeram się przed biegiem, a to nie tak. Powiedzcie mi proszę, czego unikać, a co być może stosować, aby nie mieć tych "efektów specjalnych"?
Hmmm... co by tu dodać - mam 27 lat, 193/88, biegam ok. 18:00-20:00 bo tak akurat pozwala mi praca.
Z góry dzięki za odpowiedź wszystkim.
Jako totalny "bezkondycjonowiec" rozpocząłem na początku czerwca plan 10-tygodniowy. Aktualnie jestem na etapie 5x4 z przerwami 2,5. Jak na kogoś, kto naprawdę był z daaaala od ruchu (i nabawił się przeróżnych schorzeń z tym związanych, w większości z kręgosłupem), to muszę powiedzieć, że czuję się świetnie. Są jednak pewne "drobiazgi", które nie pozwalają mi się czasami w pełni cieszyć z biegania.
Pierwszy z nich: krótki oddech. Może precyzyjniej - niepełny. Charakteryzuje się to tym, iż biegnąc oddycham raczej płynnie, ale w pewnym momencie mam uczucie, że nie "do końca" (coś jak przed ziewnięciem). Męczę się nieraz potwornie, czekając momentu, aż złapię ten "drugi oddech", co spowalnia mój bieg. Dopiero po nim mogę "ciągnąć dalej". Co by tu zaradzić na to? Staram się przecież przed samym startem złapać parę takich "głębszych"... ale niewiele to daje.
Druga sprawa (ciężki ze mnie przypadek, co ), to zgaga lub też tzw. "odbijanie". No nie jest to zbyt "smaczny" problem i trochę mi wstyd, bo pewnie pomyślicie, że obżeram się przed biegiem, a to nie tak. Powiedzcie mi proszę, czego unikać, a co być może stosować, aby nie mieć tych "efektów specjalnych"?
Hmmm... co by tu dodać - mam 27 lat, 193/88, biegam ok. 18:00-20:00 bo tak akurat pozwala mi praca.
Z góry dzięki za odpowiedź wszystkim.