Strona 1 z 2
Moje początki
: 06 lis 2006, 10:15
autor: bennyhill
Witam wszystkich biegaczy
Jakież to piękne uczucie jak można biec 30 minut bez odpoczynku. W końcu udała mi się ta sztuka! A muszę przyznać, że łatwo nie było.
Swoją przygodę z bieganiem rozpocząłem pod koniec czerwca tego roku. Do tamtego momentu moim jedynym wysiłkiem fizycznym było codzienne stukanie palcami w klawiaturę i czasami podnoszenie ręki z butelką dobrego piwka
. "Dzięki temu" w wieku 35 lat osiągnąłem wagę 95 kg przy 182 cm wzrostu oraz zero kondycji.
W końcu podjąłem decyzję, że trzeba coś z tym zrobić. Tak naprawdę impulsem było pewne wydarzenie na imprezie, gdzie podczas schylania się moje spodnie w kroku "poszły w drzazgi".
Po pierwsze wprowadziłem dietę a po drugie zdecydowałem się na bieganie, co moja żona skwitowała wielkim śmiechem.
Pierwszy bieg ukończyłem po 500 m "wypluwając płuca". Ponieważ nie miałem dobry butów tylko jakieś trampki i do tego bieganie po osfalcie to po kilku dniach wysiadły mi kolana. Diagnoza: pozrywane przyczepy mięśni stawów. W czasie 2-tygodniowej kuracji kolan poczytałem trochę fachowej literatury na temat biegania i trafiłem na opis planu dziesięciotygodniowego, który postanowiłem wcielić w życie. Zaopatrzyłem się także w dobre buty biegowe.
Po wyleczeniu kolan (przynajmniej tak mi sie wydawało) oraz pierwszych dwóch tygodniach planu ponowna kontuzja kolan, jeszcze gorsza niż poprzednia, z problemami z chodzeniem. Znowu przerwa. Tym razem 3-tygodniowa.
Po przerwie cały plan zacząłem od początku i w zeszłym tygodniu go ukończyłem. Do dzisiaj żadnych kontuzji, waga spadła do 83 kg, żona przestała się ze mnie śmiać i teraz to jest nawet ze mnie dumna. Teraz czuję, że naprawdę żyję. Przebiegłem pierwszy raz 30 minut bez odpoczynku i nie czułem zmęczenia po ukończonym biegu. Wspaniałe uczucie.
Warto było się pomęczyć. Mimo, że skończyłem plan dziesięciotygodniowy, wiem, że będę biegał dalej.
pozdrawiam wszystkich serdecznie
Adam
: 06 lis 2006, 16:12
autor: moher
Gartuluję i życzę dalszych postępów
: 06 lis 2006, 22:27
autor: outsider
No, proszę.Kogoś do biegnia spodnie zachęciły.
: 06 lis 2006, 23:08
autor: pichotnik
Gratuluję, gratuluję, gratuluję...
A co teraz żona robi? Czy też zacznie biegać?
: 07 lis 2006, 20:34
autor: Lukas85
Wielkie gratki, ja tez pamietam swoje pierwsze 30 min. Teraz biegaj oczywiscie dalej, wszystko bedzie teraz szlo jak z płatka
po przerwie..
: 21 lis 2006, 22:42
autor: wiedzma
Zaczęłam biegać wczoraj, po dłuższej przerwie, idzie mi tak sobie: 15 minut truchtem, ale chyba rzeczywiście lepiej te marszobiegi wg planu zastosować?
Ja mam plan ambitny dojść do jakiej takiej formy, czyli biegać dłużej i szybciej, a przy tym koniecznie pozbyć się tego wstrętnego tłuszczu...
Proszę napiszcie, kto się zna, po jakim czasie spodziewać się pierwszych efektów, bo muszę mieć motywację:)
Bajer ze mną polega na tym, że ja od niedawna mam problem z tłuszczem:(, wcześniej nie wiedziałam nawet ile ważę, bo nie było to istotne i tak byłam szczupła, ale włąśnie, BYŁAM...
Bardzo proszę o parę słów zachęty i otuchy.. Acha i może jeszcze serdecznie wszystkich witam, bo nowa jestem:)
Właścwie na początku to być powinno, ale co tam:)
: 22 lis 2006, 09:38
autor: pikonrad
Niechże wszystkim wiedźmom wiadomym będzie, że niestety na tłuszczyk czary nie pomagają. Jednakże bieganie jak najbardziej. Szczególnie poranny rutuał biegów na czczo. Poza tym nie ma co się spieszyć.
A tak na serio.
Plan 10 tygodni ułożony jest tak, by każdemu pozwolił od razu wystartować z wysiłkiem 30min - po to te marszobiegi.
W wypalaniu tłuszczyku istotny jest czas wysiłku natomiast zbyt duża intensywność raczej utrudnia jego spalanie.
Jeśli nie masz pulsometru - jako kobieta nie musisz mieć naturalnego dla facetów pociągu do wszelkich gadżetów - możesz przyjąć takie kryterium, jeśli po tych 30 minutach jesteś zbyt zasapana by normalnie rozmawiać, to było zbyt intensywnie.
Plan 10 tyg. zakłada co 2 dzień odpoczynek, jest on niezbędny do regenracji i rozwoju włókien mięśniowych tak by mogły tłuszczyku jeść więcej i więcej.
Podobno bieganie poranne bez przegryzania niczego przed nim (ja wypijam szklankę ciepłej wody lub herbaty) jeszcze lepiej radzi sobie z zapasami tłuszczu niż popołudniowe, czy wieczorne. Tomasz coś kiedyś tłumaczył dlaczego - nie pamiętam, potwierdzam jedynie ze swojego doświadczenia, że coś musi być na rzeczy. Kiedy biegałem regularnie z poranku łatwiej było kontrolować figurę.
powodzenia
: 22 lis 2006, 12:36
autor: Leo
Bennyhill - czytam co napisałeś i jakbym widział siebie sprzed 8 m-cy. Z dwoma wyjątkami: mnie spodnie nie pękły, bo po prostu kupowałem nowe, większe przewidując, że obecne mogą pęknąć
no i odpowiednio szybko odrobiłem lekturę o butach czym ustrzegłem się przed kontuzjami jakie ciebie dorwały
Opisywałem zresztą moje perypetie w wątku "Grubasy ..." (tam tez możesz się nieco dowiedzieć jak się dalej rozwijać i jakie pytanie wkrótce zakiełkują w twojej głowie
)
Wiedźma, Benny - świetnie, że zaczęliście!!
A teraz tylko systematyczność i jeszcze raz systematyczność!! To słowo-KLUCZ
: 22 lis 2006, 14:15
autor: amatorka
Witam wszystkich!
Podczytuję to forum już od jakiegoś czasu więc najwyższy czas się przywitać.
Biegam od września razem z mężęm. Zrobiliśmy plan 10-cio tygodniowy i biegamy sobie dalej z coraz większą przyjemnością. Wiedżma pyta o efekty -
zgubiłam 2 kg, mąż 7kg. Ja się nie odchudzam - ważę niecałe 50kg/163cm, ale mój towarzysz walczy z nadwagą od dawna ( jest trzycyfrowy
) i te efekty bardzo go motywują. Dzięki temu, że biegamy razem nie straszne nam zimowe ciemności, chociaż oczywiście sądziedzi myślą, że mamy coś z głową
.
Pozdrawiam!
: 22 lis 2006, 15:24
autor: Leo
Już nie taka całkiem "amatorka" skoro 10 tygodniowy pomyslnie zaliczony
Witam i życzę przyjemności z biegania. Uważaj tylko na "trzycyfrowego" - nie narzucajcie sobie na razie zbyt ambitnych planów, bo zbytnia euforia może skutkować przeciążeniem jego stawów. Moim zdaniem trzeba na razie robić swoje czyli powolne wybieganie z dokładaniem co jakiś czas kolejnego kilometra. Od nowego roku może jakieś akcenty albo plan treningowy, kto wie?
Tego wam obojgu życzę
hihihi
: 23 lis 2006, 08:08
autor: wiedzma
BARDZO dziękuję za wszystkie zachęty, byłam raniutko już biegać sobie przed 7 jeszcze, oczywiście przed wyjściem na to zimno obowiązkowe porządne rozciąganie;), a teraz wypoczęta sobie dzień zacząć miło zamierzam od czerwonego grapefruita.
Co do gadżetów i innych przytoczonych 'metod' mierzenia pulsu to donoszę, że trenowałam 6 lat narciarstwo alpejskie i mieliśmy normalny letni plan treningowy, wiem co to puls i co z nim robic
:):)
Właśnie o to chodzi, że ja mam motywację właściwie, bo kondycji trzymanie było dla mnie stanem naturalnym i ja się sporo ruszam ogólnie , ale widocznie niewystarczająco od ładnych paru lat:(, bo ten tłuszcz:(
Ale podoba mi się bardzo te pół godzinki, tak akurat to jest:) I niechże w końcu zrobię coś zgodnie z przepisem, a nie jak to Wiedźma po swojemu:)
/Hehe, poza tym czy ja wiem z tymi czarami, też pomagają;), jak się umie zastosować;)
Np. czary mary tramo amo 10 pompek rób co rano;) i takie tam inne czary różne;)..
: 23 lis 2006, 09:03
autor: pikonrad
Narciarstwo alpejskie
, a ja tu jak do laika piszę a tu proszę wiedźmy doświadczone i tylko uczyć by się można.
tralala
: 23 lis 2006, 09:15
autor: wiedzma
Hm, no uczę uczę różnych sztuczek magicznych, narciarskich i innych, ale bieganie nie jest moja specjalnością, ale będzie:P
Na razie, więc rady przyjmuję z radością
: 23 lis 2006, 10:22
autor: pikonrad
Plan 10 tyg. jest pomyślany dla osób, które rozpoczynają przygodę z bieganiem, a wiedźmy alpejki zdaje się biegają trochę więcej, napisz coś o twojej kondycji obecnej.
W kontekście twojej historii, wydaje się, że bieg OBW1 (do 75% HRMAX) przez pół godziny nie powinien być żadnym problemem.
piszę więcej
: 23 lis 2006, 11:33
autor: wiedzma
ale trenowałam lat temu, niech policzę, 13!!!! w podstawówce jeszcze zaczęłam, daaaaaaaawno, pamiętam takie czasy treningów letnich w Jastrzębiej Górze na plaży trening siłowy przy 30 ponad stopniach, a potem no, tak dla ochłody jak mawiali trenerzy najmilsi:P ileś tam km w wodzie a wieczorkiem marszobiegi intensywne po wydmach:) trener nam zrobił specjalne schodki na wydmie, wiem wiem, że nielegalnie:P, żebyśmy nie mieli za łatwo, nie wolno było chodzić na plażę normalnie jak ludzie tylko tamtędy,a schody były strome i wielkie 'stopnie'!! Do tej pory pamiętam, że tyłem chodzili wszyscy, zakwasy bez przerwy, przetrenowani byliśmy pewnie;) ale co tam, bosko wspominam bieganie po plaży wieczorne rekreacyjne;), 5 km z mierzeniem oboowiązkowym pulsu, bo trener nie biegł, ani trenerka tylko sobie pływali czy tam coś,a myśmy ile się nakombinowali, żeby oszukać i jakoś sobie to tętno wypracować inaczej niż przez te 5 km;);) hihi, było świetnie, fajnie, że sobie powspominałam ale ad rem: teraz jest lat ...później i szlus amen, nic z tego, kondycja tamta poszła hen w dal:(
A a propos mojego ruszania się natomiast teraz to: rower ukochany, pływanko, ale niestety nieregularnie, co zamierzam zmienić od stycznia<od stycznia, bo w grudniu wyjeżdżam> narty oczywiście gdy się tylko da, dużo łażenia, też po górach:), tylko to wszystko za rzadko:(( Okropnie za rzadko, ale Wiedźmy są mocno zdeterminowane z reguły i wytrwałe, więc kondycja wróci, chociaż się śmieję czasem, że mi mięśnie całkowice zanikły;)) hihi..Uff, ależ się rozpisałam...