Arcasto napisał(a):
No to mówię co se będe żałował i kolejne 2 przebiegłem w 15 minut takim tempem, że hej. Nawet ostatnie 300 metrów sprintem poszedłem. Ja, który jeszcze rok wcześniej ledwie kilometr kończył. Teraz zaledwie po pół roku biegania i rozsądnego jedzenia ważę 61 kilo. Piszę to wszystko po to, żeby was zachęcić do tego samego.
Arcasto - widzę, że nie obcy jest Ci stan gdy podczas dłuższego biegu człowiek samoistnie przyśpiesza (ale nie z powodu tabelki planu treningowego), kiedy zaczyna biec coraz szybciej i czuje że zbliża się do nieznanej granicy, kiedy zaczyna oddychać coraz pełniej i mocniej, gdy wydłuża krok i odbija się od podłoża z coraz większą siłą, kiedy wydaje mu się że za chwilę oderwie się od ziemi i jest zafascynowany tym czgo doświadcza jednocześnie bojąc się że stan ten niedługo może się skończyć a chciałby żeby trwał jak najdłużej, chciałby biec w ten sposób jak najdłużej ale niezauważalnie zwalnia gdyż jego uwaga koncentruje się na czymś innym - czuje że przeżył coś niesamowitego, zauważa, że wszystko w koło jest inne, przyjazne, kolory otoczenia są żywsze, powietrze czystsze, zauważa wspaniałość i piękno budzącego się dnia, wbija mocno w pamięć ten stan bo nie sposób tego nie zapamiętać, na pewno wróci do tego za chwilę na najbliższej prostej albo w następnym biegu, na pewno nie będzie miał problemu ze wstaniem, ze zmobilizowanie się do następnego biegu, zetknął się przecież przed chwilą z czymś niecodziennym, zapomniał o świecie, o rzeczywistości, niemalże o przyciąganiu ziemskim, poznał... ducha biegowego. Poznał potęgę swoich mięśni i płuc.