Dinozaury też mogą biegać
: 22 maja 2006, 11:52
Ano ponoć nigdy za późno,
Kiedy zacząłem wczytywać się w niuanse niektórych postów odkryłem (ktoś biega przed szkołą, ktoś inny ma lat 21 itd.), że jestem tu dinozaurem. Mam 34 lata i kilkanaście dni temu postanowiłem biegać. Tak na prawdę to postanowiłem kilka lat temu ale zabrakło mi wtedy przygotowania mentalnego. Było to tak pobiegłem pierwszą trasę w Vansach po asfalcie 5km i było fajnie. dwa dni póżniej pobiegłem drugą 10km w Vansach po asfalcie i było fajnie, po kolejnych dwóch dniach wystartowałem na kolejną trasę 16km w Vansach po asfalcie i drugą połowę dokuśtykałem do domu z kontuzją kolana. Myślałem, że ten sport już nie dla mnie. dwa tygodnie temu postanowiłem spróbować raz jeszcze - teraz mieszkam pod lasem i asfaltu mam tylko 50m do przebiegnięcia potem już tylko piaszczyste leśne drogi. Vansy zmieniłem na Nike z poduszką, ambicje trzymam na wodzy i do boju.
Pierwsza trasa truchtem 20 min. Ostatnia minuta lekki ból kolan - swoją drogą kolana to najsłabszy póki co punkt mojego organizmu - dużo słabszy niż kondycja. Następnego dnia trasa 25 min, połowa truchtem (15 min) powrót szybciej (10 min). Nie mam mapy wię nie wiem jakie to odległości. Na koniec oczywiście ból kolan. Tętno na mecie 150 - jak pisałem kolana słabsze od kondycji. Kilka dni przerwy na regeneracje kolan spędzone aktywnie inaczej. Wczoraj bieg (już nie tylko trucht) trasa przynajmniej póltora razy dłuższa od poprzedniej zrobiona w 30 min. W końcu doczekałem się długo poszukiwanego zmęczenia - ostatnie 500m jeszcze szybciej. Niestety od połowy (a może i wcześniej) trasy rwanie w kolanach. Ale regenerują się w iarę szybko.
Tu pytanie do doświadczonych jak radzić sobie z kolanami?
Na koniec rzucam wyzwanie wszystkim młodszym - spotkajmy się za rok na maratonie toruńskim.
Piotr
Kiedy zacząłem wczytywać się w niuanse niektórych postów odkryłem (ktoś biega przed szkołą, ktoś inny ma lat 21 itd.), że jestem tu dinozaurem. Mam 34 lata i kilkanaście dni temu postanowiłem biegać. Tak na prawdę to postanowiłem kilka lat temu ale zabrakło mi wtedy przygotowania mentalnego. Było to tak pobiegłem pierwszą trasę w Vansach po asfalcie 5km i było fajnie. dwa dni póżniej pobiegłem drugą 10km w Vansach po asfalcie i było fajnie, po kolejnych dwóch dniach wystartowałem na kolejną trasę 16km w Vansach po asfalcie i drugą połowę dokuśtykałem do domu z kontuzją kolana. Myślałem, że ten sport już nie dla mnie. dwa tygodnie temu postanowiłem spróbować raz jeszcze - teraz mieszkam pod lasem i asfaltu mam tylko 50m do przebiegnięcia potem już tylko piaszczyste leśne drogi. Vansy zmieniłem na Nike z poduszką, ambicje trzymam na wodzy i do boju.
Pierwsza trasa truchtem 20 min. Ostatnia minuta lekki ból kolan - swoją drogą kolana to najsłabszy póki co punkt mojego organizmu - dużo słabszy niż kondycja. Następnego dnia trasa 25 min, połowa truchtem (15 min) powrót szybciej (10 min). Nie mam mapy wię nie wiem jakie to odległości. Na koniec oczywiście ból kolan. Tętno na mecie 150 - jak pisałem kolana słabsze od kondycji. Kilka dni przerwy na regeneracje kolan spędzone aktywnie inaczej. Wczoraj bieg (już nie tylko trucht) trasa przynajmniej póltora razy dłuższa od poprzedniej zrobiona w 30 min. W końcu doczekałem się długo poszukiwanego zmęczenia - ostatnie 500m jeszcze szybciej. Niestety od połowy (a może i wcześniej) trasy rwanie w kolanach. Ale regenerują się w iarę szybko.
Tu pytanie do doświadczonych jak radzić sobie z kolanami?
Na koniec rzucam wyzwanie wszystkim młodszym - spotkajmy się za rok na maratonie toruńskim.
Piotr