Witam wszystkich

Na początku chciałabym zaznaczyć, że już chyba wiem ze nie pozostawicie na mnie suchej nitki,ale jestem na to gotowa, wiec do rzeczy..
Biegam ponad 1.5roku.
Pamietam pierwszy kilometr- katorga,po 2 miesiącach przebieglam 10 km w czasie 1h i 10 minut

w trakcie kolejnych miesiecy kilka razy bylam u fizjoterapeuty bo padla mi stopa- raz lewa, raz prawa. Fizjo cos nastawil i przeszlo ale nie byla to jakas typowa kontuzja, podobno coś tam nastawil bo "przeskoczylo"- terapia manualna. Pierwsze "zawody" pobieglam po przerwie w zwiazku z tymi kontuzjami i nabiegalam 25'02" wiec i tak dobrze.
Czas mijal a ja zaczelam biegac coraz lepiej i wiecej (w porownaniu do poczatkow

). W listopadzie pobieglam piatke w 23'17 po ciezkiej pracy ktora odbywala sie glownie na bieżni elektrycznej + dwa razy treningi w tygodniu w terenie. Od tego czasu czyli od listopada jestem w czarnej dupie.. Zaczelam biegac coraz wiecej. Zapisalam sie na maraton. Obecnie moj kilometraz to od 60 do 85 km tygodniowo. Robie plan Danielsa 26 tygodni na maraton/ 2 treningi "J" w tygodniu (co 5 tydzien bez "J" ale za to duza objetosc wolnych biegow). Wybralam ten plan bo myslalam ze ten 5 tydzien pozwoli mi odetchnac. Dluzsze Wybiegania robie co sobote od ok.18 do 25 km. Ogolnie tak zeby wyszly te 2 godziny. Tempo roznie -na razie skupiam sie na wolnym biegu więc tempo srednie to jakies 5'40"/km. Nie sprawia mi to problemu tym bardziej ze raczej biegam rano na czczo wiec po 20 km czuje juz pewne oznaki "sciany". Oczywiscie czesto biore jakas przekaske na taki dlugi bieg szczegolnie jak nie zjem za duzo na wieczor przed biegiem. Od dwoch tygodni jednak cos sie zaczelo sypać. Odezwala sie prawa stopa. Kluje bardziej srodstopie,ale miejsce ciezko mi określić bo bol sie rozchodzi do palcow i przez cala zewnetrzna czesc stopy. da sie biegac (ba,nawet bol mija po jakis 20 minutach truchtu) a boli mocno gdy sie zasiedze albo po nocy.. Ale tak sobie boli i boli i bolec nie przestaje. Zaczelam czuc sie spieta, czuje bol ogolny calego ciała. Czuje ze sie zagalopowalam i ze te 80 pare km to za duzo dla mnie, ale nie wiem co zrobić na ten moment.. W czerwcu mam maraton. Moge podeslac moja tabele treningowa z grudnia i ze stycznia jesli to cos pomoze. Prosze Was szczerze o pomoc. Czuje ze cos sie ze mna dzieje i ze dostalam jakiejs nerwicy- kazdy trening musi byc zrobiony mimo zlego samopoczucia. Nie pamiętam treningu ktory mial ponizej 10 km. Co sie stanie jak teraz zejde z kilometrażu? Zaczynam sie bac sama siebie bo biegam dosyc duzo, a tak naprawdę moj cel na maraton to 3h 45 min. Czuje ze mi sie uda, a z drugiej strony troche zal ze musze sie tak zajechac a inni biegaja po 40 km tygodniowo i biegaja o wiele szybciej. Pytanie czy jestem az takim beztalenciem w tej dziedzinie

prosilabym o pomoc.. Dodam ze mam 27 lat, 169 cm wzrostu i z waga różnie - zazwyczaj mam niedowage ale obecnie niewielka wedlug BMI.
staram sie rollowac po treningu, rozciagam sie i zaczelam robic cw.na stability Core. Kocham biegac ale ostatnio zdalam sobie sprawe ze cos sie ze mna dzieje i ze nie tak to powinno wygladac i potrzebuje pomocy-nakierowania, porady, co zrobić zeby ten maraton ogarnac w czerwcu i zebym do tego czasu sie nie posypala. Jest czwartek i mam nabiegane ponad 60 km, jutro pierwszy dzien wolny, sobota dlugie wybieganie, niedziela wolne. Schemat powtarzam kazdego tygodnia. Dzisiejszy trening wedlug Danielsa (bieznia): 3.2 km BS , 8 km tempo "M", 1.6 km BS, 6.4 km "M" i 3.2 BS.
Bede wdzieczna za kazda rade

jak to wszystko ogarnac..
Pozdrawiam.