Jak Forest Gump :-)
: 21 wrz 2016, 22:00
Cześć! Jestem całkowitym żółtodziobem w bieganiu, a właściwie praptakiem bo mam 44 lata i nigdy do tej pory nie biegałam. Zawsze byłam gruba i w szkole unikałam w-fu jak ognia, a przez wiele lat moja aktywność fizyczna ograniczała się do sporadycznego roweru i czasem nieco aerobiku. Co prawda po górach od kilku lat chodzę i kocham to bardzo Nawet ważąc 130 kg potrafiłam (nic to że powoli) wejść na Kasprowy. Jakoś tak udało mi się nieco schudnąć i ważę obecnie 84 kg i to cieszy.....
Ale o Gumpie miało być... Jakoś tak w połowie sierpnia pomyślałam sobie,że fajnie byłoby spróbować pobiegać. Założyłam jakieś sportowe "majtki" i koszulkę i poszłam "biegać". No tak ależ dumie to brzmi.....ekhm..... Kilkadziesiąt kroków i myślałam, że płuca wypluję a oczy wypłyną. Po 15 min wróciłam do domu i zaczęłam czytać o bieganiu dla starszych pań Kurde tu są całe filozofie biegowe, plany treningowe, cele, motywacje i wogóle...... A ja szery ludek chciałam tylko spróbować czy wogóle umiem szybciej niż dorobienie na szpilkach, nogi przestawiać. I wiecie co, póki co się nie poddałam. Cztery razy w tygodniu biegam/maszeruję 5,5 km. Mój najlepszy czas to 41 minut. I może komuś wyda się to nieco śmieszne ale mnie sprawia olbrzymią radochę, że mogę, że daję radę, że mi się chce.
I na koniec pytanie: czy powinnam może jednak zastosować jakiś plan biegowy czy wyznaczyć sobie jakiś cel, czy mogę tak jak mi orgazm pozwala, kiedy mogę to truchtem, kiedy muszę to marszem te swoje 5 i pół km robić?
Ale o Gumpie miało być... Jakoś tak w połowie sierpnia pomyślałam sobie,że fajnie byłoby spróbować pobiegać. Założyłam jakieś sportowe "majtki" i koszulkę i poszłam "biegać". No tak ależ dumie to brzmi.....ekhm..... Kilkadziesiąt kroków i myślałam, że płuca wypluję a oczy wypłyną. Po 15 min wróciłam do domu i zaczęłam czytać o bieganiu dla starszych pań Kurde tu są całe filozofie biegowe, plany treningowe, cele, motywacje i wogóle...... A ja szery ludek chciałam tylko spróbować czy wogóle umiem szybciej niż dorobienie na szpilkach, nogi przestawiać. I wiecie co, póki co się nie poddałam. Cztery razy w tygodniu biegam/maszeruję 5,5 km. Mój najlepszy czas to 41 minut. I może komuś wyda się to nieco śmieszne ale mnie sprawia olbrzymią radochę, że mogę, że daję radę, że mi się chce.
I na koniec pytanie: czy powinnam może jednak zastosować jakiś plan biegowy czy wyznaczyć sobie jakiś cel, czy mogę tak jak mi orgazm pozwala, kiedy mogę to truchtem, kiedy muszę to marszem te swoje 5 i pół km robić?