Prośba o poradę po początkowych głupstwach biegowych
: 30 paź 2015, 10:01
Cześć,
mam 37 lat i od 5 miesięcy zacząłem biegać i bardzo mi się spodobało.
Na tyle, że przez te miesiące pobiegłem kilka krótszych biegów - na 10 km i dwa półmaratony.
Wszystko to było jednak robione na spontanie, zupełnie od czapy. Dlatego postanowiłem poprosić Was o pomoc:
Krótkie wprowadzenie:
1. W maju, gdy miałem iść na spacer z psem, dostałem zadyszki od zakładania obroży. Stwierdziłem, że najwyższa
pora coś z sobą zrobić. Ważyłem 107 kg. Wyszedłem przed dom, przebiegłem 800 m i padłem. Fizycznie i mentalnie.
2. Biegałem jednak nieustępliwie przez kolejne miesiące, stopniowo wydłużając dystans - do 1 km, 2,5 km i tak do 21 km.
Do tego lekka siłownia, pływanie - generalnie około 30 jednostek treningowych na miesiąc.
3. Stan obecny: nie wiem, jak dalej trenować. Niby mam książki Danielsa i inne, ale... trochę mnie ponosi.
Jak biegam z Żonką i psem, to ok - tętno nie przekracza 150 bpm, ale jak już lecę sam, to średnie tętno ok. 175.
Prędkości nie są oszałamiające - 10 km w 54:56, 15 km w 1:23:45, 21 km w 2:16 ( zaraz po grypie ).
Jestem trochę w pułapce. Jak dalej będę biegał z takim tętnem - to mi dobrze na zdrowie nie zrobi pewnie.
Jak będę biegał na niższym tętnie - to szlag mnie trafi z powodu małej prędkości - co też zdrowiu się nie przysłuży.
Co robić? Jak żyć?
Informacje uzupełniające:
1. Obecna waga 80 kg
2. Plan treningowy:
Pon - basen
Wtorek - intensywne 10 km ( tętno wyższe niż 170 )
Środa - basen, siłownia
Czwartek - rower + zakładka biegowa 5 km
Piątek - Dłuższe wybieganie > 15 km, tętno ok. 165
Sobota - wolne
Niedziela - interwały 5 x 800 + siłownia.
Widzicie jakieś rozwiązanie dylematu - truchtanie wolno i frustrująco na rozsądnym tempie vs. lecenie w trupa za każdym razem?
mam 37 lat i od 5 miesięcy zacząłem biegać i bardzo mi się spodobało.
Na tyle, że przez te miesiące pobiegłem kilka krótszych biegów - na 10 km i dwa półmaratony.
Wszystko to było jednak robione na spontanie, zupełnie od czapy. Dlatego postanowiłem poprosić Was o pomoc:
Krótkie wprowadzenie:
1. W maju, gdy miałem iść na spacer z psem, dostałem zadyszki od zakładania obroży. Stwierdziłem, że najwyższa
pora coś z sobą zrobić. Ważyłem 107 kg. Wyszedłem przed dom, przebiegłem 800 m i padłem. Fizycznie i mentalnie.
2. Biegałem jednak nieustępliwie przez kolejne miesiące, stopniowo wydłużając dystans - do 1 km, 2,5 km i tak do 21 km.
Do tego lekka siłownia, pływanie - generalnie około 30 jednostek treningowych na miesiąc.
3. Stan obecny: nie wiem, jak dalej trenować. Niby mam książki Danielsa i inne, ale... trochę mnie ponosi.
Jak biegam z Żonką i psem, to ok - tętno nie przekracza 150 bpm, ale jak już lecę sam, to średnie tętno ok. 175.
Prędkości nie są oszałamiające - 10 km w 54:56, 15 km w 1:23:45, 21 km w 2:16 ( zaraz po grypie ).
Jestem trochę w pułapce. Jak dalej będę biegał z takim tętnem - to mi dobrze na zdrowie nie zrobi pewnie.
Jak będę biegał na niższym tętnie - to szlag mnie trafi z powodu małej prędkości - co też zdrowiu się nie przysłuży.
Co robić? Jak żyć?
Informacje uzupełniające:
1. Obecna waga 80 kg
2. Plan treningowy:
Pon - basen
Wtorek - intensywne 10 km ( tętno wyższe niż 170 )
Środa - basen, siłownia
Czwartek - rower + zakładka biegowa 5 km
Piątek - Dłuższe wybieganie > 15 km, tętno ok. 165
Sobota - wolne
Niedziela - interwały 5 x 800 + siłownia.
Widzicie jakieś rozwiązanie dylematu - truchtanie wolno i frustrująco na rozsądnym tempie vs. lecenie w trupa za każdym razem?