Szukam wsparcia! :)
: 07 sie 2015, 16:54
Dzień dobry! Ech ech.. jakby tu zacząć.. może tak. Dawno, dawno temu... biegałem. Dokładnie jakieś 3,5 roku temu, w marcu 2012r pierwszy raz wyszedłem na przebieżkę, początki jak to zwykle bywa bardzo cięęęężkie, jednak po miesiącu udało się z początkowych 1600m dojść do etapu 10km. Ważyłem wtedy (o zgrozo
) 92 kg przy wzroście 174cm. Jednak ładnie szło wszystko do przodu, po pół roku udało się zrobić nawet 25km co było i jest do tej pory dla mnie duużym osiągnięciem i co też było dość istotne, waga poleciała w dół. Bardzo poleciała, udało się zrzucić ponad 20kg w ciągu pół roku, doszedłem do 70kg. Układało się świetnie ale po roku od rozpoczęcia biegania (dokładnie w maju 2013) skręciłem sobie kostkę. No i się zaczęło, co prawda w 2013 nabiegałem jeszcze ok 1000km ale nie było to już tak regularne i ogólnie waga zaczęła sobie powolutku wędrować do góry. Największy problem stanowiły jednak te nieszczęsne kostki. W ciągu 7 miesięcy skręciłem sobie łącznie 9 albo 10 razy (sam już się wtedy pogubiłem) jedną bądź drugą kostkę. Żaden chirurg, żaden ortopeda nic mądrego nie powiedział oprócz "oszczędzaj, jak przestanie boleć to możesz truchtać". Ogólnie nie potrzeba było wiele żeby sobie zrobić krzywdę, wystarczyło że podczas marszu stanąłem na jakiejś nierówności i trrrach. Swoją drogą, jeżeli ktoś potrafiłby pomóc i coś podpowiedzieć co ja mogę z tym zrobić (pomijając na razie operację więzadeł czy czegoś tam w środku co pewnie i tak będzie kiedyś konieczne jak będę chciał skończyć z tym problemem)? No więc, wracając. W 2014 zaczęły się studia. Co prawda nie zmieniłem żadnych nawyków żywieniowych, ba! nawet powiem więcej, będąc z dala od domu zacząłem jeść zdecydowanie zdrowiej. Niestety nie szło to w parze z aktywnością fizyczną (wyłączając tygodniowe zrywy) i skończyło się... powrotem do wagi wyjściowej
przy 176 cm (tak! Urosłem
, przy takich wielkich wartościach to każdy centymetr się liczy). Od początku lipca, jako że we wakacje i tak siedzę w domu, zacząłem sobie pracować żeby trochę dorobić i w wolnej chwili znów zacząć biegać (czyli kiedy nie pracuje, nie śpię, lub nie jestem u wybranki serca
) Na razie udało się zrzucić troszeczkę i już na wadze z przodu pojawiła się 8
Jak na razie moje maksimum to 8km truchcikiem, w tempie gdzieś ok 6:45min/km. Aż mi smutno jak sobie przypominam że jeszcze 3 lata temu nie było dla mnie problemem 15-20 km biegnąc prawie minutę na kilometr szybciej. Niech to będzie jakaś motywacja może? W ogóle nie wiem w jakim celu się tak rozpisałem, nie wiem po co założyłem ten temat, naszła mnie jakaś taka wewnętrzna potrzeba
Przepraszam za spam i jak ktoś chce coś skomentować to proszę uprzejmie! 






