Strona 1 z 2

Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 00:38
autor: Wiesiu
Witam,
Zdecydowałem się opisać swoją dość długą historię, gdyż jestem z siebie bardzo zadowolony, a jednocześnie bardzo zdziwiony. Może komuś podobnemu do mnie w jakiś sposób to pomoże/zmotywuje jeżeli wciąż ma wątpliwości.

Obecnie mam prawie 26 lat 185cm. Kilka lat temu bardzo się roztyłem przez własną głupotę - ważyłem 134kg. Wtedy nie było oczywiście mowy o bieganiu więc zacząłem zrzucać to bardzo stopniowo poprzez jazdę na rowerze, bo to rower jest moim ulubionym sportem. Jak już po kilku latach zszedłem do około 115kg to zarejestrowałem się na tym forum, czytałem o planach interwałowych, bo chciałem zacząć biegać, ale nie mogłem się przekonać i najbardziej wstydziłem się tego robić na osiedlu gdzie wszyscy mnie znają.
W szkole nigdy nie lubiłem biegać i zawsze po pierwszej minucie myślałem, że płuca wypluję!

Temat zszedł na drugi plan, ale w międzyczasie wylicytowałem w okazyjnej cenie buty do biegania z myślą, że jak w końcu zacznę to będę miał w czym się wozić :)
Przeleżały w szafie ze 2-3 lata, a w międzyczasie zszedłem dzięki rowerowi do około 103kg i podjąłem bardzo siedzącą prace...

Nie minął rok i przytyłem do prawie 110kg... Był to jakoś styczeń/luty tego roku i powiedziałem sobie, koniec, tak być nie może, nie mogę czekać do lata, muszę zacząć to zrzucać już teraz, ale na zwykłym rowerze bym zamarzł więc trzeba było podjąć inne kroki. Najpierw zacząłem jeździć na stacjonarnym w domu i w końcu jakoś w okolicach końca lutego nadszedł moment na bieganie.
Byłem na wsi, na zewnątrz około 0 stopni, znalazłem sobie nieuczęszczaną równą asfaltową drogę, założyłem buciki i mówię zobaczę jak długo uda mi się biec. Ku memu ogromnemu zdziwieniu biegłem i biegłem i cały czas mogłem biec dalej, a bólu w płucach i w kościach piszczelowych który miałem kiedyś wcale nie występował! Biegłem wtedy 40 minut i nie mogłem po prostu w to uwierzyć... do tej pory nie wiem jak to możliwe. Następnego dnia zrobiłem to samo. Po tym weekendzie zdecydowałem, że w tygodniu stacjonarny, a na weekendy będę biegał. Oczywiście dodam, że biegałem bardzo, bardzo wolno - może 5-6km/h. Nazwałbym to raczej dreptaniem, ale mimo wszystko ciężko w to uwierzyć.

Tak z czasem szło mi coraz lepiej. Któregoś dnia biegłem 1,5h i wciąż czułem, że mogę jeszcze...

W pewnym momencie przyszedł czas na próby z pulsometrem. Używałem go na rowerze, więc chciałem sprawdzić jakie mam spalanie i pulsy podczas biegania. Bez zaskoczenia - średnie na poziomie około 160, a spalanie wychodziło mi przy mojej wadze aż 1300kcal na godzinę...
Stwierdziłem wtedy, że stacjonarny jest bezsensu, że lepiej będzie tą godzinę pobiegać i w ten sposób zacząłem biegać również w tygodniu w lesie. Oczywiście gdybym nie posiadał auta to nie doszłoby do tego...

Obecnie moja waga to około 102kg, a biegam kilka razy w tygodniu po godzinie (dokładnie 56-58minut) tą samą trasę. Robię w ten sposób około 9km.
Muszę powiedzieć, że wciąż nie lubię biegać i nie wiem gdzie są te rzekome endorfiny, ale stwierdziłem, że bieganie jest znacznie praktyczniejsze od roweru jeżeli ma się mało czasu:
-większe spalanie
-mniejsze uzależnienie od pogody - biegać można w zasadzie w każdych warunkach (sprawdziłem na sobie), bo człowiek i tak rozgrzewa się momentalnie przy takim wysiłku
-bardziej praktyczne - wystarczy wziąć ze sobą buty i już można spalać

Jeżeli ktoś myśli o odchudzaniu to powiem od siebie, że nie jestem zwolennikiem katorżniczych diet dla zwykłych ludzi. Według mnie diety są dla sportowców i kobiet :D
Nigdy nie stosowałem żadnych diet, ale znacznie ograniczałem to co jem aby bilans był ujemny.
Przez tyle lat różnej długości okresów odchudzań nauczyłem się obserwować swój organizm i na tym bazuję.
W moim przypadku zabójcze jest najadanie się w późnych godzinach np. wracając z pracy po 22. Najszybciej tyję w ten sposób, może ktoś z was ma podobnie?

Ogólnie przez cały ten czas przyświecała mi zasada aby się nie forsować i biec zawsze wolno a jednocześnie maksymalnie szybko by utrzymywać to samo tempo (należę chyba do dość równych biegaczy, bo dzień w dzień mój czas na ten sam dystans wynosi 57-58 minut). Na rowerze już czułem lewe kolano (efekt nadmiernego pędzenia swego czasu) i bałem się o nie przy bieganiu... ale o dziwo bóle przeszły po jakimś czasie i do tego mniej bolą mnie plecy.

Także tak to wygląda z mojej strony :)
Mam pewne pytania do bardziej doświadczonych:
-Zauważyłem u siebie, że zawsze najgorszy jest moment pomiędzy 20-30 minutą biegu, wtedy często miewam kryzys i bardzo się męczę aby ten okres przejść. Najlepiej jest po 35-40 minucie... wtedy biega mi się bardzo swobodnie. Czy wy też tak macie?

-Zauważyłem również ogromne różnice w posiadanej energii podczas różnych dni. Czasami są takie dni - jak wczoraj i dzisiaj, że lecę na totalnym luzie i mógłbym biec 2 godziny, a czasami są takie, że wydaje mi się, że zaraz umrę i nie wynika to z tego, że mnie coś boli... po prostu nie mam energii i najchętniej poszedłbym spać. Co ciekawe tak czy inaczej ten sam dystans przebiegam w prawie identycznym czasie więc nie wpływa to na moje wyniki, a jedynie na odczucia. Czy to jest normalne?

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 07:35
autor: axe
Co do tego ostatniego pytania, to może to być efekt przemęczenia, czy inaczej mówiąc "niedostatecznej regeneracji po poprzednim biegu". Napisałeś, że biegasz "kilka razy w tygodniu", jesli zdarza się tak, że biegasz kilka dni bez przerw, to możesz mieć taki efekt (pomijając oczywiście "zwykłe" przycyzny, np. dni, gdy jest niskie ciśnienie i w ogóle nic się nie chce :))

Co do diety, to mylnie utożsamiasz "dietę" z "katorżniczymi wyrzeczeniami" (vide "sportowcy i kobiety"), czasami wystarczy dokonać drobnych korekt (np. zamiana białego pieczywa na ciemne, albo w ogóle zamiana pieczywa na coś innego), jeść minimalnie mniej, albo rozłożyć to, co zjadasz w ciągu dnia na kilka mniejszych posiłków (najgorzej nie jeść cały dzień, a potem najeść się de facto za dużo po powrocie z pracy). Takie drobne rzeczy moga spowodować, że waga poleci Ci w dół i do tego będzie spadać stopniowo, czyli "zdrowo".

--
Axe

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 11:28
autor: embe
Wiesiu pisze:Zauważyłem u siebie, że zawsze najgorszy jest moment pomiędzy 20-30 minutą biegu, wtedy często miewam kryzys i bardzo się męczę aby ten okres przejść
Paliwo Ci się kończy (glikogen), a organizm nie zdążył jeszcze wyprodukować nowego z zapasów tłuszczu. Zacznij ciut wolniej a łatwiej przebrniesz przez kryzys. Jak już przyzwyczaisz organizm do biegania, zjawisko zniknie

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 11:58
autor: Qba Krause
od kiedy to glikogen się kończy po 20 minutach? :)

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 12:14
autor: embe
Tak, tak... - matematyka mówi, że to niemożliwe 1300kcal/h to daje jakieś 430kcal/20minut. Ale biorąc pod uwagę "sprawność silnika", zwłaszcza niewytrenowanego - czemu nie... W mięśniach się skończyło, krwiobieg nie nadąża dostarczać i mamy zastój
Masz lepsze wyjaśnienie - napisz. Sam jestem ciekaw.

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 13:49
autor: Qba Krause
sądząc po tym, że kolega doznaje dużych wahań energetycznych podejrzewam, że jego dieta jest bardzo obfita w węglowodany, co powoduje skoki insulinowe, skoki apetytu i skoki nastroju.

u takich osób przemiany tłuszczowe pozyskiwania energii są bardzo słabo wytrenowane, a te 20 minut to orientacyjny czas, gdy organizm przyzwyczajony do jazdy na węglach zaczyna sięgać w większym stopniu do tłuszczów, rozpoznawszy, ze wysiłek trwa. ponieważ te przemiany są niewytrenowane, podaż energii z nich jest "gorsza" niż jazda oparta w większej mierze na węglach, i to czuć.

ale glikogenu jest nadal fizycznie dość :) rada - zmienić dietę, wytrenować przemiany tłuszczowe :)

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 16:19
autor: embe
Z grubsza to miałem na myśli, ale ładniejś to pan ujął ;)

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 20:50
autor: Wiesiu
Bardzo możliwe, że macie słuszność co do tego cukru. Zdaję sobie sprawę, że duże ich spożywanie powoduje spadki i dlatego staram się raczej nie jeść nic słodkiego i nie pić przed bieganiem, a uwielbiam słodycze.
Nie powiedziałbym, że to kwestia słabego wytrenowania, bo nie bolą mnie mięśnie a u nóg mięśni przybywa.

Mam jeszcze pytanie o rozgrzewki, bo z początku stosowałem ją i przed i po bieganiu. Zauważyłem jednak, że jak robię rozciąganie przed bieganiem to później przez cały czas biegu bolą mnie mięśnie dlatego przestałem i obecnie nie robię przed, a tylko rozciąganie po i tak czuję się najlepiej. Nie jest to chyba aż tak złe jak zaczynam bieg powoli i w zasadzie się nie forsuję? Pamiętam jak uczęszczałem na siłkę to zawsze z początku zajęć była rozgrzewka w postaci biegania.

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 19 cze 2015, 22:31
autor: Mama Kin
rozgrzewka przed, rozciąganie po

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 21 cze 2015, 23:00
autor: embe
Wiesiu pisze:staram się raczej nie jeść nic słodkiego i nie pić przed bieganiem, a uwielbiam słodycze
Nie pić NIC, czy nie pić SŁODKIEGO?
Picie przed bieganiem nie zaszkodzi (w umiarkowanych ilościach - tak, żeby nie chlupotało). Picie słodkiego jako takiego jest dla wagi okrutne, bo cukru tam jest więcej niż w cukrze.
Ja też uwielbiam słodycze, ale słodkie napoje... - poszły won.

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 26 cze 2015, 06:04
autor: maly89
Mama Kin pisze:rozgrzewka przed, rozciąganie po

Dokładnie tak. A i tutaj rozgrzewkę konkretną robiłbym tylko przed mocnymi treningami albo zawodami. Większego sensu nie widzę w rozgrzewaniu się przed truchtaniem. Rozciąganie po obowiązkowo! Bez tego można bardzo szybko nabawić się poważnej kontuzji.

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 13 wrz 2015, 19:42
autor: Wiesiu
Cały sierpień przebimbałem przez upały. Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę biegać jak jest gorąco - wolę zimno.
Wrzesień na dobre nam zagościł i wracam do zabawy.
Już dawno przestałem się rozgrzewać na początku i działa to na plus.
Jak ważyłem się niedawno to było 98kg, więc powoli bo powoli, ale waga cały czas idzie w dół. Może to i lepiej, że nie za szybko. Później łatwiej wraca. Na początku roku było prawie 110kg więc jest dobrze. Zbliżam się powoli do momentu kiedy powiem sobie - zrzuciłeś już 40kg - brakuje mi niecałe 4kg :)
Zmieniłem sobie tylko trasę na trudniejszą - więcej piachu i górek - ale biegam tym samym tempem :)

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 09 paź 2017, 20:42
autor: Wiesiu
Było trochę nieregularności i biegów połączonych z niebieganiem.
W związku z wzrostem wagi nadszedł moment, że trzeba wracać do biegania.

Wróciłem na początku sierpnia.
Waga startowa około 102kg.

Niestety jestem bardzo niezadowolony z rezultatów, bo praktycznie 2 miesiące biegania i jest jakieś 100,5kg...
Fakt, sierpień nie był bardzo intensywny, ale we wrześniu biegałem 4-5 razy w tygodniu po godzinie po pracy i liczyłem na jakieś sensowniejsze efekty.
Oczywiście starałem się poprawić pewne rzeczy w mojej diecie, ale zamiana składników z mniej zdrowych na bardziej zdrowe widać wiele nie zmieniła.

Dziś wziąłem pulsometr aby skorygować czy może przez parę lat niemierzenia zmieniła mi się trochę specyfika pracy serca i spalanie kalorii. Dziś stwierdziłem, że postaram się nie przekraczać za często HR 150 w związku z czym musiałem biec zauważalnie wolniej pod górki, przy moim normalnym tempie średnie HR wyszłoby pewnie około 160. Przebiegłem 1:15h ze średnim pulsem 146 to wyszło mi jakoś 1150kcal spalonych co uważam za wynik dobry i taki rezultat 4-5 razy w tygodniu powinien dawać efekt.


Póki co czuję, że wykorzystałem kilkadziesiąt cennych godzin z mojego życia na praktycznie brak rezultatów i zastanawiam się co tu nie gra. Realnie zostało mi może miesiąc biegania, później nie będzie już raczej jak póki zima nie zelżeje, a plan zakładał spadek przynajmniej 5 kg w 3 miesiące.

W poprzednich latach moje aktywności fizyczne dawały znaczny spadek wagi.

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 10 paź 2017, 12:21
autor: Aelion
Bieganie zima daje najwieksza satysfakcje, nie rezygnuj, walcz!

Zimno jest tylko przez pierwsze 10 minut ;)

Re: Wiele lat minęło, aż w końcu bieganie się zaczęło.

: 10 paź 2017, 18:17
autor: Yahoo
Wiesiu pisze:Było trochę nieregularności i biegów połączonych z niebieganiem.
W związku z wzrostem wagi nadszedł moment, że trzeba wracać do biegania.

Wróciłem na początku sierpnia.
Waga startowa około 102kg.

Niestety jestem bardzo niezadowolony z rezultatów, bo praktycznie 2 miesiące biegania i jest jakieś 100,5kg...
Fakt, sierpień nie był bardzo intensywny, ale we wrześniu biegałem 4-5 razy w tygodniu po godzinie po pracy i liczyłem na jakieś sensowniejsze efekty.
Oczywiście starałem się poprawić pewne rzeczy w mojej diecie, ale zamiana składników z mniej zdrowych na bardziej zdrowe widać wiele nie zmieniła.

Dziś wziąłem pulsometr aby skorygować czy może przez parę lat niemierzenia zmieniła mi się trochę specyfika pracy serca i spalanie kalorii. Dziś stwierdziłem, że postaram się nie przekraczać za często HR 150 w związku z czym musiałem biec zauważalnie wolniej pod górki, przy moim normalnym tempie średnie HR wyszłoby pewnie około 160. Przebiegłem 1:15h ze średnim pulsem 146 to wyszło mi jakoś 1150kcal spalonych co uważam za wynik dobry i taki rezultat 4-5 razy w tygodniu powinien dawać efekt.


Póki co czuję, że wykorzystałem kilkadziesiąt cennych godzin z mojego życia na praktycznie brak rezultatów i zastanawiam się co tu nie gra. Realnie zostało mi może miesiąc biegania, później nie będzie już raczej jak póki zima nie zelżeje, a plan zakładał spadek przynajmniej 5 kg w 3 miesiące.

W poprzednich latach moje aktywności fizyczne dawały znaczny spadek wagi.
Bieganie nie słuzy odchudzaniu się, nigdy do tego nie służyło, bieganie [sport ogólnie] jest wyłącznie narzędziem w odchudzaniu, jak go użyjesz i kiedy to już twoja sprawa indywidualna.

przykładowa zamiana białego chleba na chleb pelnoziarnisty jest absurdalnym błędem i kompletną pomyłka myśląc, że zrobiło się zmianę na lepszą. [taki głupi przykład podałem].

********

Chcesz schudnąć, to problem tkwi w diecie, jeśli nie w hormonach.

I właśnie bieganie zima najlepiej wpływa na psychikę ludzką, mentalność, chart ducha, odporność.