Zacząłem biegać
: 07 kwie 2015, 10:35
Cześć Wszystkim
Mam na imię Marcin , lat 35 , 85kg wagi, 180 cm wzrostu.
Ogólnie na zdrowie i kondycje nigdy nie narzekałem. Sport uprawiam dla przyjemności i razem z dziećmi. W wakacje codziennie cały dzień nad wodą, 2 lata temu przenieśliśmy się z Warszawy na wieś i rzekę mam 150m od domu. Do pracy dojeżdżam co drugi dzień na noc rowerem 40km (20+20), zajmuje mi to 1h w jedna stronę. Badania w pracy w styczniu wyszły wszystkie w normie.
Zajmuję się domem i dziećmi (11lat i 4lata) na zmianę z żoną (pracującą), więc czasu na dojazd na basen lub siłownię, nie mam kompletnie. Postanowiłem zacząć uprawiać bieganie, mam warunki terenowe idealne, tani sport, nie muszę nigdzie dojeżdżać. Przeczytałem w jeden weekend w styczniu fora i artykuły w internecie na temat biegania. Wyciągnąłem z nich własne wnioski. I w lutym ZACZĄŁEM.
Na początku oczywiście bieg+marsz, nie zrażałem się, truchtałem do zadyszki, później marsz aż się nie uspokoiłem i znów trucht. Przyjąłem że trening nie może trwać krócej niż 30min. Zmierzyłem okrążenie które będę biegł telefonem żony z GPS'em wyszło 950m. Każdy trening, nie ważne czy trwał 30min czy 45min kończyłem dodatkowo 1 okrążeniem spokojnego marszu, taką miałem żelazną zasada i mam ją nadal. Oczywiście wszystko mnie bolało, nieraz miałem kłopot z którymś z mięśni nóg, przerywałem natychmiast trening i jeden dzień odpoczynku czynił cuda. Teraz odpukać oprócz zmęczenia nic mnie nie boli.
2 tygodnie minęły i potrafiłem przetruchtać 30min. Utrzymałem trening do końca lutego 3x 30min + 1x wybieganie
W marcu dokładałem po 5 -10 min do treningu , ale powoli zdawałem sobie sprawę że 4 treningi w tygodniu to za dużo.
Pod koniec marca 3x70min i 1x wybieganie.
Kwiecień zacząłem od usunięcia 1 treningu ( za dużo). W niedziele 5.04 miałem wybieganie i przebiegłem 1,5 h. Więc postanowiłem przyjąć taki trening i trzymać się go już przez kilka miesięcy: 2x 1,5h truchtu 1x 2h truchtu. Dziś oczywiście rano przebiegłem powoli i spokojnie 1,5h.
Biegam okrążenia 950m, wzdłuż rzeki i przez mały lasek koło mojej działki , więc 2 kroki od domu. Ścieżka wydeptana, podłoże nie za twarde. Biegam rano na czczo, czasem po czarnej kawie.
Biegam w starych spodniach do chodzenia po górach , więc jest mi ciepło, bluza z kapturem, czapka. Buty za kostkę, z samego materiału skóropodobnego , nie ocieplone, podeszwa terenowa. Biega mi się w nich super wygodnie, są lekkie. Raz próbowałem w adidasach ale ciągle podkręcałem lewą kostkę. Więc na moim przykładzie można powiedzieć, że nie trzeba żadnego nakładu finansowego, żeby zacząć biegać.
Wziąłem się też za to co jem, podszedłem racjonalnie z mojego punktu widzenia i jem mniej. Wywaliłem z jadłospisu cukry, napoje gazowane, napoje słodzone, słodycze. Fastfoodów nie musiałem, bo do najbliższego mam 20km. Jem wszystko, ale w mniejszych porcjach, bez sosów. 4 posiłki , czasem 3.
Ogólnie zacząłem biegać, żeby za 15lat móc nadal wyjść z dziećmi na podwórko pokopać piłkę lub popływać w rzece dłużej niż 2 minuty i nie mieć zawału. Widzę po sobie że trochę tłuszczyku który występował tu i tam , zmienia się on w mięśnie. Więc to mnie cieszy. Podjąłem też wyzwanie, żeby w dni bez biegania, popracować w domu nad ćwiczeniami ogólnorozwojowymi. Zacząłem od poniedziałku , na razie powoli żeby nie przesadzić.
Taka oto moja historia.
Do bieganie nie potrzebne są nakłady finansowe, tylko trochę samozaparcia. Nie oglądać się na innych, nie słuchać co mówią, robić swoje. Nie poddawać się.
P.S. Mam pytanie, czy 2 dni przerwy robić przed wybieganiem czy po wybieganiu:
1. przerwa trening przerwa trening 2xprzerwa wybieganie
2. trening przerwa trening przerwa wybieganie 2xprzerwa
3. nie liczyć tygodniami, tylko robić zawsze 1 dzień przerwy
która wersja najlepsza
Z góry dziękuję za odpowiedz.
Pozdrawiam
Marcin
Mam na imię Marcin , lat 35 , 85kg wagi, 180 cm wzrostu.
Ogólnie na zdrowie i kondycje nigdy nie narzekałem. Sport uprawiam dla przyjemności i razem z dziećmi. W wakacje codziennie cały dzień nad wodą, 2 lata temu przenieśliśmy się z Warszawy na wieś i rzekę mam 150m od domu. Do pracy dojeżdżam co drugi dzień na noc rowerem 40km (20+20), zajmuje mi to 1h w jedna stronę. Badania w pracy w styczniu wyszły wszystkie w normie.
Zajmuję się domem i dziećmi (11lat i 4lata) na zmianę z żoną (pracującą), więc czasu na dojazd na basen lub siłownię, nie mam kompletnie. Postanowiłem zacząć uprawiać bieganie, mam warunki terenowe idealne, tani sport, nie muszę nigdzie dojeżdżać. Przeczytałem w jeden weekend w styczniu fora i artykuły w internecie na temat biegania. Wyciągnąłem z nich własne wnioski. I w lutym ZACZĄŁEM.
Na początku oczywiście bieg+marsz, nie zrażałem się, truchtałem do zadyszki, później marsz aż się nie uspokoiłem i znów trucht. Przyjąłem że trening nie może trwać krócej niż 30min. Zmierzyłem okrążenie które będę biegł telefonem żony z GPS'em wyszło 950m. Każdy trening, nie ważne czy trwał 30min czy 45min kończyłem dodatkowo 1 okrążeniem spokojnego marszu, taką miałem żelazną zasada i mam ją nadal. Oczywiście wszystko mnie bolało, nieraz miałem kłopot z którymś z mięśni nóg, przerywałem natychmiast trening i jeden dzień odpoczynku czynił cuda. Teraz odpukać oprócz zmęczenia nic mnie nie boli.
2 tygodnie minęły i potrafiłem przetruchtać 30min. Utrzymałem trening do końca lutego 3x 30min + 1x wybieganie
W marcu dokładałem po 5 -10 min do treningu , ale powoli zdawałem sobie sprawę że 4 treningi w tygodniu to za dużo.
Pod koniec marca 3x70min i 1x wybieganie.
Kwiecień zacząłem od usunięcia 1 treningu ( za dużo). W niedziele 5.04 miałem wybieganie i przebiegłem 1,5 h. Więc postanowiłem przyjąć taki trening i trzymać się go już przez kilka miesięcy: 2x 1,5h truchtu 1x 2h truchtu. Dziś oczywiście rano przebiegłem powoli i spokojnie 1,5h.
Biegam okrążenia 950m, wzdłuż rzeki i przez mały lasek koło mojej działki , więc 2 kroki od domu. Ścieżka wydeptana, podłoże nie za twarde. Biegam rano na czczo, czasem po czarnej kawie.
Biegam w starych spodniach do chodzenia po górach , więc jest mi ciepło, bluza z kapturem, czapka. Buty za kostkę, z samego materiału skóropodobnego , nie ocieplone, podeszwa terenowa. Biega mi się w nich super wygodnie, są lekkie. Raz próbowałem w adidasach ale ciągle podkręcałem lewą kostkę. Więc na moim przykładzie można powiedzieć, że nie trzeba żadnego nakładu finansowego, żeby zacząć biegać.
Wziąłem się też za to co jem, podszedłem racjonalnie z mojego punktu widzenia i jem mniej. Wywaliłem z jadłospisu cukry, napoje gazowane, napoje słodzone, słodycze. Fastfoodów nie musiałem, bo do najbliższego mam 20km. Jem wszystko, ale w mniejszych porcjach, bez sosów. 4 posiłki , czasem 3.
Ogólnie zacząłem biegać, żeby za 15lat móc nadal wyjść z dziećmi na podwórko pokopać piłkę lub popływać w rzece dłużej niż 2 minuty i nie mieć zawału. Widzę po sobie że trochę tłuszczyku który występował tu i tam , zmienia się on w mięśnie. Więc to mnie cieszy. Podjąłem też wyzwanie, żeby w dni bez biegania, popracować w domu nad ćwiczeniami ogólnorozwojowymi. Zacząłem od poniedziałku , na razie powoli żeby nie przesadzić.
Taka oto moja historia.
Do bieganie nie potrzebne są nakłady finansowe, tylko trochę samozaparcia. Nie oglądać się na innych, nie słuchać co mówią, robić swoje. Nie poddawać się.
P.S. Mam pytanie, czy 2 dni przerwy robić przed wybieganiem czy po wybieganiu:
1. przerwa trening przerwa trening 2xprzerwa wybieganie
2. trening przerwa trening przerwa wybieganie 2xprzerwa
3. nie liczyć tygodniami, tylko robić zawsze 1 dzień przerwy
która wersja najlepsza
Z góry dziękuję za odpowiedz.
Pozdrawiam
Marcin