Mam zamiar zacząć biegać
: 09 sty 2015, 09:56
Na razie pobiegłam raz - w sierpniu.
Zbierałam się przez miesiąc, w końcu odważyłam się wyjść z domu i o dziwo mam całkiem miłe wrażenia. Przebiegłam więcej niż kiedykolwiek na WFie (= w życiu), choć nie było to tempo nawet trójkowe. Cały czas miałam w głowie pewną panią człapiącą minikroczkami, którą WFista nam wskazał jako wzór - "tak macie biegać". Okazuje się, że miał rację i truchtając niemal tiptopami można ubiec dalej, dłużej i wyglądać po tym jak homo sapiens. Z drugiej strony to był straszny smutek i rozczarowanie, gdy po paru chwilach szybkiego chodu zdecydowałam (nikt nie patrzy?-) "tak, teraz pobiegnę!", wiatr w żagle, emocje, zaczynam! - i zwolniłam. 
Póki co zabieram się do kolejnego wyjścia z domu. Jak pies do jeża, ale to nieuniknione: decyzja została powzięta, styl życia ma się zmienić powoli, niespostrzeżenie i bezboleśnie, ale na stałe. Udaję przed swoim mózgiem, że wcale nie, żeby nie spanikować, że to koniec radosnego lenistwa, obżarstwa, a początek kanapeczek zamiast stejków.
Najgorzej wyjść, bo nie wiem dokąd mam biec, a jak dobiegnę do końca chodnika po to, żeby zawrócić, to się spalę ze wstydu. W dodatku choć za pierwszym razem krzywda mi się nie stała, a mijani ludzie mieli mnie w nosie, albo wręcz wyglądali życzliwie, to cały czas myślę, że będą się gapić i osądzać.
To irracjonalny lęk, ale taki już mój żywot i moje demony. 
Napiszę w tym wątku jeszcze kiedyś, np. jak drugi raz wyjdę pobiegać, albo nawet po trzecim czy czwartym, żeby się to znowu nie skończyło półroczną przerwą po jednym wyjściu. Najpóźniej wiosną, jak będzie cieplej, albo jak chociaż kupię czapkę.


Póki co zabieram się do kolejnego wyjścia z domu. Jak pies do jeża, ale to nieuniknione: decyzja została powzięta, styl życia ma się zmienić powoli, niespostrzeżenie i bezboleśnie, ale na stałe. Udaję przed swoim mózgiem, że wcale nie, żeby nie spanikować, że to koniec radosnego lenistwa, obżarstwa, a początek kanapeczek zamiast stejków.
Najgorzej wyjść, bo nie wiem dokąd mam biec, a jak dobiegnę do końca chodnika po to, żeby zawrócić, to się spalę ze wstydu. W dodatku choć za pierwszym razem krzywda mi się nie stała, a mijani ludzie mieli mnie w nosie, albo wręcz wyglądali życzliwie, to cały czas myślę, że będą się gapić i osądzać.


Napiszę w tym wątku jeszcze kiedyś, np. jak drugi raz wyjdę pobiegać, albo nawet po trzecim czy czwartym, żeby się to znowu nie skończyło półroczną przerwą po jednym wyjściu. Najpóźniej wiosną, jak będzie cieplej, albo jak chociaż kupię czapkę.
