Strona 1 z 1

Z samego dna do...

: 05 lut 2014, 01:38
autor: grubyMichał
Witam serdecznie. Zacznę oryginalnie, więc mam na imię Michał, jestem z Łodzi i chciałbym pobiegać :)

Na początek małe wyznanie, mam ok. 5 kg nadwagi (obecna masa ciała to 81 kg) i chciałbym, tu również będzie oryginalnie, wziąć się za siebie. Powoli siłownia, odpowiednie odżywianie, te sprawy. Jednocześnie mam chęć rozpoczęcia przygody z bieganiem, ponieważ to naprawdę fajne uczucie (kiedyś próbowałem), otworzenie się na świat + bieg + sportowy strój + muzyka z mp3 i można hulać :)

Za dzieciaka trenowałem piłkę nożną, ale to było jakieś 15 lat temu, w końcu przyszło zniechęcenie, dostałem komputer (niestety do dziś moje największe uzależnienie), no i treningi ustały, a aktywność ruchowa spadła do zera. Później już tylko wf w kolejnych szkołach, ale jak to usłyszałem od jednego z moich nauczycieli, nie miałem predyspozycji do biegania. Po jakimś czasie przyznałem mu całkowitą rację, ponieważ w biegach szybkich (na 60, 100m) byłem, powiedzmy, przeciętny, natomiast biegi długie (zwykle 1 km) były dla mnie katorgą, wystarczy, że napiszę, że nigdy nie udało mi się przebiec całego dystansu, część trasy musiałem pokonać idąc.

Na dzień dzisiejszy mój poziom aktywności ruchowej wygląda tragicznie, 95% czasu to siedzenie lub leżenie (studia, komputer, łóżko) i tak jest od wielu lat, czasem pochodzę pieszo po dzielnicy, ale maksymalnie kilka kilometrów i to przy zwykłym tempie. Zdarza się, że jestem zmuszony do krótkiego, ale szybkiego biegu (np. do tramwaju) i po tych kilkudziesięciu metrach wbiegam zdyszany i mija kilka minut, zanim unormuję oddech z powrotem. Do tego pocę się jak przysłowiowa świnia, nawet po takim małym dystansie, co również skutecznie zniechęca mnie do jakiegokolwiek wysiłku. Dodam jeszcze, że przy biegu, ale i szybszym chodzeniu, od wielu lat pojawia się u mnie piekący ból wzdłuż piszczeli, co sprawia, że każdy kolejny krok kosztuje mnie masakrycznie dużo wysiłku.

Pobiegać samemu próbowałem jeszcze raz czy dwa, przed studiami, nawet ściągnąłem sobie plany przykładowych treningów, no i byłoby świetnie, gdyby nie kompletny brak postępów, brak siły, wycieńczone płuca, problemy z oddychaniem i bóle, o których wyżej. Kilkanaście dni nieudolnych prób biegania i koniec, tak wyglądały moje "treningi" kilka lat wstecz. Od tamtego czasu moja aktywność ruchowa zmalała do totalnego minimum, do tego przytyłem.

Właśnie wczoraj zobaczyłem gdzieś artykuł dotyczący biegania i coś mnie tknęło, że może warto jeszcze raz spróbować, zapytać o radę kogoś doświadczonego, w końcu nie mam nic do stracenia, co najwyżej potwierdzę, że się nie nadaję. Założyłem sobie, że spróbuję przebiec minutę bez zatrzymania, tak na próbę, ale gdzieś po 30 sekundach odezwały się piszczele i znowu musiałem stanąć, więc nawet 60 sekund to dla mnie zbyt dużo na tę chwilę (żałośnie to brzmi).

Temat założyłem, żeby jakoś udokumentować te moje próby, ale zanim przejdę do samego biegu, proszę Was forumowiczów o rady, spostrzeżenia, może z własnych doświadczeń, wszystkiego, co mogłoby mi pomóc w rozpoczęciu mojego wyzwania. Jak zacząć, jak się przygotować, co z bólami piszczeli? Przykładowe rozpiski treningowe niestety się u mnie nie sprawdzały, do tego zapuściłem się teraz okropnie.

Proszę o pomoc :)

Re: Z samego dna do...

: 05 lut 2014, 03:15
autor: kris_brazylia
"gdyby nie kompletny brak postępów, brak siły, wycieńczone płuca, problemy z oddychaniem i bóle"


Moze za szybko probujesz na poczatek? Jesli nie mozesz przebiec minuty to nie rob tego na sile, bo to oczywiste ze sie zniechecisz. Rob marszobiegi. Wycienczone pluca? Ja sie tak czuje po bieganiu sprintow...ciezko zlapac oddech.

Maszeruj sobie na poczatek I przeplataj to z bardzo wolnym biegiem, a bedzie coraz lepiej.

Co do bolow poszczeli, to moze Ktos inny pomoze bo ja przyznam sie bez bicia ze nie wiem.

Powodzenia!!!

Re: Z samego dna do...

: 05 lut 2014, 07:50
autor: klancyk3
to ma być przyjemność,
niedosyt lepszy niż przesyt więc powoli i nie za długo na początku
nie biegaj codziennie - częsty błąd
marszobiegi czy nawet marsze też są dobre na początek a może nawet jako uzupełnienie
nie ma też co się ograniczać do jednej dyscypliny - basen, rower też są przyjemne...

a jak chcesz przebiec dłuższy dystans to biegnij go powoli to wtedy dasz radę

Re: Z samego dna do...

: 05 lut 2014, 10:30
autor: Szybki90
No to i ja może 3 grosze wrzucę od siebie chodź nie jestem zaawansowanym biegaczem to może coś pomogę. Powiem Ci tak ,że na początku to i ja miałem problemy 175 cm i 107 kg wagi to nie bardzo no nie i to znacznie Ty mówisz ,że jak świnia się pocisz i masz zadyszki no nic dziwnego brak ruchu to normalne ,że tak się dzieje ja obecnie ważę 100 kg w miesiąc zrzuciłem 7 kg biegając. Jak zaczynałem biegać to biegłem tyle ile dałem rade nie speedem nie mogłem stop i koniec na dziś. Moja rada dla Ciebie na początku może zanim zaczniesz biegać to rób długie spacery a potem marszobieg i dopiero po pewnym czasie jak będziesz na siłach i pewny siebie spróbuj coś przebiec może pare metrów na początek i z dnia na dzień będzie co raz lepiej tylko nie cały tydzień dzień za dniem bo to jest złe 2-3 treningi w tyg sobie rób tempo dyktował Ci będzie organizm tylko pamiętaj nie spal mięśni bo to najgorsze albo kolki. No i to by było na tyle ode mnie może coś pomogłem heh. Ps. Najważniejsze żebyś się nie podawał i ćwiczył a będziesz widział efekt. Pozdrawiam , Szybki90

Re: Z samego dna do...

: 05 lut 2014, 11:00
autor: dziki.dzik
nadwagę masz w sumie niewielką.

dasz radę i start masz jednak w miarę luzacki bo mniej balastu do niesienia.
ja ważąc ponad 100kg ukończyłem maraton więc temat znam niejako z autopsji.
najgorszy jest początek, potem już z górki...

powodzenia!

Re: Z samego dna do...

: 05 lut 2014, 21:35
autor: MariNerr
Piekący ból wzdłuż piszczeli to pewnie sławetne Shin splints, poczytaj sobie na tym forum jak niektórzy z tym walczą z różnym niestety skutkiem. Jeśli czujesz to nawet w czasie chodzenia, to pewnie mięśnie nóg są katastrofalnie osłabione. Zacznij lepiej od wzmacniania całego ciała na siłowni, wzmocnij łydki i mięśnie piszczelowe i naucz się sprężyście chodzić. Na bieżni na początku możesz sobie ustawić kąt 5-7% i maszerować pod górkę, to piszczele powinny mieć wtedy trochę lżej. Co jakiś czas próbuj czy już jesteś w stanie biegnąć. Powodzenia.

Re: Z samego dna do...

: 05 lut 2014, 23:33
autor: grubyMichał
Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i rady. Po weekendzie będę zwolniony z większości obowiązków, więc z początkiem kolejnego tygodnia powoli zacznę nad sobą pracować.
kris_brazylia pisze:Moze za szybko probujesz na poczatek? Jesli nie mozesz przebiec minuty to nie rob tego na sile, bo to oczywiste ze sie zniechecisz. Rob marszobiegi. Wycienczone pluca? Ja sie tak czuje po bieganiu sprintow...ciezko zlapac oddech.

Maszeruj sobie na poczatek I przeplataj to z bardzo wolnym biegiem, a bedzie coraz lepiej.

Co do bolow poszczeli, to moze Ktos inny pomoze bo ja przyznam sie bez bicia ze nie wiem.

Powodzenia!!!
Pewnie coś w tym jest, bo psychicznie mógłbym góry przenosić, ale sfera fizyczna szybko sprowadza mnie na ziemię :) płuca wysiadają i to jest straszne uczucie, jakbym umierał... Wydaje mi się, że muszę zacząć zdecydowanie od marszu i bardzo powoli tę aktywność ruchową zwiększać.
klancyk3 pisze:to ma być przyjemność,
niedosyt lepszy niż przesyt więc powoli i nie za długo na początku
nie biegaj codziennie - częsty błąd
marszobiegi czy nawet marsze też są dobre na początek a może nawet jako uzupełnienie
nie ma też co się ograniczać do jednej dyscypliny - basen, rower też są przyjemne...

a jak chcesz przebiec dłuższy dystans to biegnij go powoli to wtedy dasz radę
Jak wyżej, myślę, że właśnie spokojne marsze będą odpowiednie na początek, bo o biegu na razie pomarzyć mogę :) Dodam, że zawsze biegałem (właściwie starałem się biegać) powolnym tempem, jednak i to sprawia mi duży problem, co do innych propozycji to rower muszę odkurzyć z piwnicy, a na basen... kiedyś bardzo lubiłem pływać, za dzieciaka chodziłem chyba przez 7-8 lat, skończyło się ostatecznie przed liceum, a teraz to wstyd mi się tam pojawiać z moim dobrze widocznym pakunkiem z przodu
Szybki90 pisze:No to i ja może 3 grosze wrzucę od siebie chodź nie jestem zaawansowanym biegaczem to może coś pomogę. Powiem Ci tak ,że na początku to i ja miałem problemy 175 cm i 107 kg wagi to nie bardzo no nie i to znacznie Ty mówisz ,że jak świnia się pocisz i masz zadyszki no nic dziwnego brak ruchu to normalne ,że tak się dzieje ja obecnie ważę 100 kg w miesiąc zrzuciłem 7 kg biegając. Jak zaczynałem biegać to biegłem tyle ile dałem rade nie speedem nie mogłem stop i koniec na dziś. Moja rada dla Ciebie na początku może zanim zaczniesz biegać to rób długie spacery a potem marszobieg i dopiero po pewnym czasie jak będziesz na siłach i pewny siebie spróbuj coś przebiec może pare metrów na początek i z dnia na dzień będzie co raz lepiej tylko nie cały tydzień dzień za dniem bo to jest złe 2-3 treningi w tyg sobie rób tempo dyktował Ci będzie organizm tylko pamiętaj nie spal mięśni bo to najgorsze albo kolki. No i to by było na tyle ode mnie może coś pomogłem heh. Ps. Najważniejsze żebyś się nie podawał i ćwiczył a będziesz widział efekt. Pozdrawiam , Szybki90
Spacer (marsze) po raz trzeci, czyli sprzedane. Rzeczywiście miałem tak, że nie widząc postępów szybko się zniechęcałem do biegania, bo głowa chciała, a organizm mówił nie. Pocenie pewnie brak ruchu, tak jak napisałeś, może jeszcze jakieś hormony... ale jestem to w stanie przetrzymać, przynajmniej widać, że się staram :) przy okazji poćwiczę swoją słabą silną wolę, przegrany ten, kto się całkowicie poddaje, a taki do tej pory byłem.
dziki.dzik pisze:nadwagę masz w sumie niewielką.

dasz radę i start masz jednak w miarę luzacki bo mniej balastu do niesienia.
ja ważąc ponad 100kg ukończyłem maraton więc temat znam niejako z autopsji.
najgorszy jest początek, potem już z górki...

powodzenia!
Nadwaga niby niewielka, ale jestem przerażony, że mogłem się doprowadzić do aż takiego stanu. Początki zawsze najgorsze, ale tym razem psychika musi wytrzymać.
MariNerr pisze:Piekący ból wzdłuż piszczeli to pewnie sławetne Shin splints, poczytaj sobie na tym forum jak niektórzy z tym walczą z różnym niestety skutkiem. Jeśli czujesz to nawet w czasie chodzenia, to pewnie mięśnie nóg są katastrofalnie osłabione. Zacznij lepiej od wzmacniania całego ciała na siłowni, wzmocnij łydki i mięśnie piszczelowe i naucz się sprężyście chodzić. Na bieżni na początku możesz sobie ustawić kąt 5-7% i maszerować pod górkę, to piszczele powinny mieć wtedy trochę lżej. Co jakiś czas próbuj czy już jesteś w stanie biegnąć. Powodzenia.
Poczytałem o tej przypadłości, prawdziwe cholerstwo, pewnie ogromnym błędem było pozostawienie tego problemu bez żadnej reakcji, a teraz mięśnie, jak napisałeś, nie mają siły na nic. Siłownię oczywiście mam w planie, na pewno zwrócę się tam do jakiegoś trenera, żeby opisać problem, dodać Twoje wskazówki i razem wspólnie coś wymyślimy.

Jeszcze raz dziękuję, że przebrnęliście przez mój długi wywód, nawet nie spodziewałem się takiego odzewu. Fajnie mieć takie wsparcie, będę miał jeszcze większą motywację i zacięcie do treningów, czy też przygotowań do treningów. Mam nadzieję, że będę miał co opisywać :) pozdrawiam!

Re: Z samego dna do...

: 06 lut 2014, 09:34
autor: klancyk3
"na basen... kiedyś bardzo lubiłem pływać, za dzieciaka chodziłem chyba przez 7-8 lat, skończyło się ostatecznie przed liceum, a teraz to wstyd mi się tam pojawiać z moim dobrze widocznym pakunkiem z przodu"

jak szybko wskoczysz do wody i będziesz cały czas pływał to nikt go nie zauważy ;) a jak nie zaczniesz trenować to pakunek nie zniknie.
z resztą co się przejmować ludźmi których się nie zna? myślisz że takie masz dla nich znaczenie że będą zwracać na Ciebie uwagę? nie masz za dużego mniemania o sobie? hehe ja się nie przejmuję takimi opiniami, pogodziłem się z tym że obcy ludzie maja mnie gdzieś :D

Re: Z samego dna do...

: 07 lut 2014, 17:51
autor: grubyMichał
klancyk3 pisze:"na basen... kiedyś bardzo lubiłem pływać, za dzieciaka chodziłem chyba przez 7-8 lat, skończyło się ostatecznie przed liceum, a teraz to wstyd mi się tam pojawiać z moim dobrze widocznym pakunkiem z przodu"

jak szybko wskoczysz do wody i będziesz cały czas pływał to nikt go nie zauważy ;) a jak nie zaczniesz trenować to pakunek nie zniknie.
z resztą co się przejmować ludźmi których się nie zna? myślisz że takie masz dla nich znaczenie że będą zwracać na Ciebie uwagę? nie masz za dużego mniemania o sobie? hehe ja się nie przejmuję takimi opiniami, pogodziłem się z tym że obcy ludzie maja mnie gdzieś :D
Pewnie, że mają gdzieś, ale sam źle się z tym czuję, w towarzystwie staram się wciągać brzuch, żeby nie było tego widać, plan jest taki, żebym tego brzucha nie musiał wciągać :)

Re: Z samego dna do...

: 08 lut 2014, 05:12
autor: maly89
grubyMichal

Obrazek

Mógłbym również korzystać z tego nicka :) Jeszcze nie tak dawno pasował jak ulał :) Chłopie powodzenia. Jeżeli masz chęci, zapał szybko nie minie to naprawdę możesz zdziałać cuda! Trzymam kciuki!

Re: Z samego dna do...

: 08 lut 2014, 09:05
autor: arthi
grubyMichał pisze:Pewnie, że mają gdzieś, ale sam źle się z tym czuję, w towarzystwie staram się wciągać brzuch, żeby nie było tego widać, plan jest taki, żebym tego brzucha nie musiał wciągać :)
Zacznij chodzić na rano, jak otwierają basen, zdziwisz ilu jest o 6.00 pod drzwiami, czasami jest też taniej, wszyscy pływają, a nie pluskają się i rechotają. Najwięcej grubasów jest o tej porze właśnie, a skoro pływałeś, to wiesz, że basen jest świetny na początek, godzina kraulem i waga poleci w oczach. Generalnie godziny otwarcia, ale również piątek, sobota, niedziela wieczorem to jedyne pory gdzie można w miarę popływać, sprawdzone na kilku basenach.

Re: Z samego dna do...

: 17 lut 2014, 00:03
autor: grubyMichał
Zwariowany czas, dużo spraw rodzinnych i jeszcze trochę nauki skutecznie zablokowały mnie na mijający tydzień, niestety :(

Byłem jednak wczoraj na siłowni i skorzystałem z porady tamtejszego trenera, gdy opowiadałem o swoim przypadku zaproponował, żebym jeszcze przed bieganiem popracował kilka tygodni na siłce, gdzie prócz ogólnorozwojówki (przyda się do likwidowania tłuszczyku) możnaby się trochę bardziej skupić na mięśniach nóg, dostałem też wykład na temat wspomnianych shin splints, których ból tak mocno przeszkadza mi podczas prób biegu. Złapałem się za głowę, gdy wymienił on kilkanaście możliwych przyczyn tego bólu i drugie tyle sposobów przeciwdziałania, czy nawet leczenia. Niestety wiele rzeczy pasowało do mnie - przeciążenie mięśni, biegi po długiej przerwie od jakiegokolwiek fizycznego ruchu, brak reakcji na shin splints, które zamiast leczyć zostawiałem same sobie, rezygnując z wysiłku związanego z biegiem czy szybszym poruszaniem się, w jakimś stopniu również niedopasowane obuwie i nawierzchnia. Poczytałem trochę o zabiegach, masaże czy fizjoterapia itp. i myślę, że przed samym bieganiem rzeczywiście skupię się na planie trenera i w miarę możliwości skorzystam z w/w dostępnych opcji przeciwdziałania bólowi. Jeśli da radę, opiszę, jak będzie wyglądać moja walka z goleniami, bo bez tego moje biegi zakończą się jeszcze szybciej niż się zaczęły.

Pozdrawiam :)

Edit: co do basenu, byłem, niestety moje zmarnowane nogi nie wytrzymują obciążeń nawet przy pływaniu, czy to kraulem czy żabką - kilka basenów i koniec zabawy. Tu również liczę na siłkę i wzmocnienie.

Re: Z samego dna do...

: 17 lut 2014, 10:39
autor: Askier
Cześć! Ja też jestem grubym Michałem (dosłownie). Nieco ponad miesiąc temu, gdy stuknęła mi trzydziestka, a przy wzroście 183 cm i wadze ok. 100 kg moje BMI przekraczało granicę między nadwagą a otyłością, postanowiłem wziąć się za siebie. Początek był oczywiście tragiczny, ale z tygodnia na tydzień robię widoczne postępy :) Ja też zaczynałem od marszu z odrobiną truchciku. Po nieco ponad miesiącu (4 treningi w tygodniu) udaje mi się przebiec kilkanaście minut albo interwalik 6 x 3 min biegu + 2 min marszu.

Od dawna przy dłuższym i szybszym chodzeniu miewałem bóle goleni, podobnie jak Ty. Kiedy spróbowałem biegać miesiąc temu, znacznie się nasiliły. Jednak po tym miesiącu treningów, zdarzają mi się już bardzo rzadko. Mam nadzieję, że w miarę, jak wzmocnią się moje mięśnie, uda mi się je całkowicie wyeliminować. Nie zniechęcaj się więc, stopniowo pracuj nad nogami i nad ogólną kondycją, a wszystko, co Cię teraz zniechęca, za kilka tygodni ustąpi miejsca przyjemności z biegu :) Przy marszu i bieganiu zwróć też uwagę na technikę. Kiedy Twój krok będzie "lżejszy" i np nie będziesz zbytnio atakował podłoża piętą, Twoje piszczele powinny odczuć ulgę. Buty również mogą mieć duże znaczenie dla tych dolegliwości.

Powodzenia w walce o kondycję!