Strona 1 z 1

Na siłę ze śródstopia?

: 14 lip 2013, 17:24
autor: zibirun
Chcę się nauczyć biegać ze śródstopia(cały czas daję z pięty),próbowałem to robić po prześledzeniu wątków z forum i nie tylko.Wychodzi mi to jak ... szkoda mówić.Dlatego zastanawiam się czy na siłe forsować tą technikę biegu?Jeszcze jedno,wyczytałem w wątku o "gęsiej stópce"(też mnie dopadła) o stosowaniu piłeczki tenisowej w rehabilitacji (w czym to pomaga i jak ją stosować?)

Re: Na siłę ze śródstopia?

: 14 lip 2013, 18:01
autor: Dybkos
Bieganie ze śródstopia nie jest wyznacznikiem techniki, musisz być wyprostowany lub lekko pochylony (w żadnym wypadku nie zgarbiony), tyłek nie zostaje z tyłu tylko cały bieg masz "wysoko na biodrze" i wtedy śródstopie powinno samo przyjść.

Re: Na siłę ze śródstopia?

: 14 lip 2013, 22:34
autor: rufuz
Ja kiedys tez mialem problem "bicia" z piety i zwiazane z tym sporadycznie pojawiajace sie kontuzje kolan. Zaczalem robic skipy, skipy-wieloskoki, skakanke itp no i w koncu nagrywalem technike biegu i patrzylem co i jak. W czasie szybkich treningow WB III lub WT staram sie skupiac tez na poprawnej technice. Teraz jest zdecydowanie lepiej, lepsze odbicie i lądowanie.

Re: Na siłę ze śródstopia?

: 15 lip 2013, 13:24
autor: hassy
Nie rób na siłę, powinno się swobodnie samo ułożyć. Pomaga MSZ co następuje:
- prosta, swobodna sylwetka od głowy począwszy poprzez ramiona i biodra (jak napisano: bez garbienia, pochylania, wypychania tyłka);
- nogi porządnie ugięte w kolanach;
- krótki, żwawy krok (lądowanie pi razy oko blisko przed ciałem, faza pełnego podparcia pod ciałem);
- luz (brak wymuszenia, spinozy, itp.).

Do sprawdzenia nawet w marszu. Przejdź się kawałek (najlepiej na bosaka) zamaszystym długim krokiem, z pięty, z przetaczaniem stopy i przeprostem nogi w kolanie itd. A potem krótkim miękkim krokiem na ugiętych kolanach. Nic nie rób ze stopą, trzymaj luźno. Prawdopodobnie zobaczysz i poczujesz, że zamiast twardego łupania piętą stopa sama układa się bardziej równo, płasko, mniej "wstrząsająco", ugięte nogi amortyzują - o dziwo, o cudzie - lepiej niż super-żele w butach itd. :)

I w końcu: bieganie "ze śródstopia" to nie bieganie na palcach, więc pozwól całej stopie w miarę równo rozłożyć się na podłożu w fazie pełnego podparcia.

Powyższe dotyczy normalnego, swobodnego biegania - na ściganiu się nie znam :)

Re: Na siłę ze śródstopia?

: 16 lip 2013, 09:57
autor: zibirun
Dzięki wszystkim za wskazówki-zaczynam naukę śródstopia i do przodu :hej:

Re: Na siłę ze śródstopia?

: 16 lip 2013, 10:17
autor: agapiet
hassy pisze:- luz (brak wymuszenia, spinozy, itp.)
Bardzo mi pomogło wyobrażenie, że biegnę w zwolnionym tempie. W momencie podniesienia nogi wyobrażałam sobie, że na ten ułamek sekundy pozwalam jej na zupełnie swobodny "opad". I faktycznie - ona wcale nie chce opadać na piętę ;)
Trudno jest się całkiem wyluzować, ale jest to możliwe. Jeśli biegasz bez muzyki, taki dialog wewnętrzny z własnym ciałem jest bardzo interesujący :D

Re: Na siłę ze śródstopia?

: 16 lip 2013, 12:30
autor: herson
W treningi możesz wplatać kilka minut biegu z opuszczonymi/luźnymi ramionami bądź założonymi z tyłu. To jedne z elementów pracy nad techniką

Re: Na siłę ze śródstopia?

: 16 lip 2013, 13:34
autor: hassy
agapiet pisze: I faktycznie - ona wcale nie chce opadać na piętę ;)
No po prostu cud, panie dziejku/pani dobrodziko, cud prawdziwy ;) A zaraz się okaże, że - o cudzie - dość wystarczającą amortyzację dają własne nogi bez cud-żelazek. A dwa cudy to już aureola ;)

Wg moich skromnych obserwacji tendencja do walenia z pięty bierze się m.in. z dwóch kwestii: wyprostowana noga (skutek: lądowanie przed ciałem) oraz siłowe podgięcie stopy do góry. Jeśli do tego dodać grubą słoninę buta z grubą kluchą pod piętą....

Co do ćwiczeń: można też, nie będąc wcale ortodoksyjnym minimalistą, pobiec kawałek po twardym i równym podłożu w cieniutkich butach lub bez butów. U mnie np. jest wtedy tak, że jeśli tylko usztywnię stopę (staw skokowy i całą resztę) to od razu jestem karany bólem obtłukiwanej na kotlet podeszwy (najczęściej poduchy 2. palca). Jeśli natomiast pozwolę stopie w biegu "zwiędnąć" (nienapinanie łydki i samej stopy) to ból ustępuje. Oczywiście lekcja będzie mniej skuteczna w milusich miękkich bucikach, które złagodzą nieuchronność i dotkliwość kary; bosak jest najsurowszym korepetytorem :) Powód ww. jawi mi się prosty: przy spięciu duża siła lądowania działa na stosunkowo nieduży fragment stosunkowo sztywnej struktury, która mocno "dźga" w podłoże. Luźna stopa miękko poddaje się, rozklapia, rozkłada cała na podłożu, pronuje itd. itp. To robi dwie ważne rzeczy: efektywniej wytłumia/rozprasza energię oraz rozkłada ciężar ciała w fazie podparcia równomiernie na całej powierzchni stopy, łuki są dobrze i w miarę równo podparte z obu końców (a wtedy odpowiednio działają) itd. Jeśli do tego dodać ugięte kolana i generalnie miękki, lekki krok (bo za sztywne, choćby i sprężyste łup-łup-łup jesteśmy od razu karani), to na wyjściu mamy minimalizowanie dużych gwałtownych sił. Luźne ciało nie oznacza zwiotczałości, po prostu pozwala się mu normalnie pracować i samemu ułożyć, nie dając do roboty więcej, niż potrzeba do ruchu.

P.S. Jeszcze raz: cały czas piszę o normalnym, swobodnym, rekreacyjnym biegu.