maly89 pisze:
Żeby korzystać w ogóle z tych procentów trzeba mieć bardzo precyzyjnie wyznaczone hrmax. Tymczasem 90% z nas wyznacza sobie tę wartość 'w domowym zaciszu' co niekoniecznie musi się pokrywać że stanem istniejącym. A wtedy kierowanie się tętnem może być zgubne.
Dobrze powiedziane, też myślałam o pulsometrze, ale najpierw musiałabym mieć dobrze wyznaczone hrmax, bo odejmowanki typu 220-wiek niewiele dają. Jest to wynik przybliżony, więc równie dobrze możemy biegać w tempie konwersacyjnym na wyczucie.
GPS jak dla mnie to podstawa do monitorowania treningu, chyba, że trasę ustala się wcześniej, a nie, tak jak ja, biegnie przed siebie. No i przy okazji zawsze ma się przy sobie telefon, co w razie wypadku jest bardzo pomocne.
A co do półmaratonu - biegnę pierwszy pod koniec czerwca, mam te same obawy. Z tym, że ja mierzę na 2.20-2.30, a Hemk na 1.45, więc jeżeli chcąc osiągnąć tak dobry jak na debiut czas, ma obawy, czy w ogóle dobiegnie, może powinien zacząć wolno, a przyspieszyć dopiero w połowie, jak już nabierze pewności, a nie cały czas stałym tempem? Lepiej dobiec z gorszym czasem niż się przeforsować i nie dobiec wcale, albo zacząć od połowy coraz bardziej zwalniać...
Z innej beczki: jak wygląda schodzenie z trasy w przypadku kontuzji? Po prostu się schodzi, czy trzeba to gdzieś zgłosić? Wiem, głupie pytanie, ale tak mi się nasunęło, a w zawodach nie brałam jeszcze udziału.
Edit: dopiero teraz przeczytałam, ile codziennie biega. Moim zdaniem, wynik jest osiągalny. Zawsze można zrobić próbę generalną i pobiec podobny dystans, żeby uwierzyć, że się może ^^