Strona 1 z 1

końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 09 kwie 2013, 14:05
autor: cleare
to moj pierwszy post na tym forum, wiec na poczatek sie przywitam :)
i do razu przyznam bez bicia: absolutnie nie jestem sportowcem, mam zrywy, jak przytyje 2-3-5 kg (a zdarza mi sie to czesto w krotkim czasie, jak sie nie kontroluje...) wtedy chodze na silownie, jakies aerobiki, basen.. etc.
ostatnio zmienilam podejscie! :) stwierdzilam ze chce byc zdrowa, i cwiczyc cos...co pozwoli mi byc w formie a jednoczesnie troche odchudzi, wysmukli i nie dopusci do nabycia nowych kg.
mam 28 lat, 160 cm wzrostu i waze 55-53 kg (wahania dzienne... ;) )

na poczatku lutego zaczelam 3x w tyg uprawiac marszobieg. sciagnelam aplikacje na komorke: runkeepr'a, ustawilam na 2 interwaly steday & slow. podczas steady (poczatkowo 2 min, teraz 3 min.) truchtam, w slow (2min) maszeruje (ale, to nie jest na granicy truchtu i marszu, mozna powiedziec.. ide...). staram sie zawsze zeby to byl dystans kolo 5-6 km, (bywa wiecej do 8 nawet), czasowo min. 40 minut.
czy myslicie ze taki marszobieg (2min marszu / 3min truchtu), 3x w tyg, po +/- 60 min. kazdy, MA SENS? czy zrzuce tych kilka kg (chcialabym 3-4),wysmukle cialo, jak po zwyklych biegach, czy bede miala lepsza wydolnosc, etc.?!

bo jak do tej pory poza przyjemnym uczuciem zmeczenia, lepszym snem (biegam mimo mrozow, deszczu, sniegu etc wieczorami), nie zauwazylam zadnych zmian w swoim ciele, nie wspomne nawet ze waga ani drgnie... a minelo juz jakies 9 tyg... najgorsze bo nie zauwazylam zadnej poprawy wydolnosci... mimo ze ostatnio (2 tyg temu) rzucilam palenie!!
zastanawiam sie tez, czy ma znaczenie gdzie sie biega? gdybym biegala na stadionie, po plaskiej powierzchni bylabym w stanie bez przerwy przebiec pewnie z 15 minut. ale biegam po miescie ktore ciagle ma jakas gorke, uliczka - w gorke, chwilke w dol albo plasko, za chwile znowu gorka (runkeeper pokazuje climb 120m +/-) czasem 2 min marszu nie wystarcza na wyrownanie oddechu! (uuh, jaka zadyszka!!). na chwile obecna (po tylu tyg!) nie wyobrazam sobie biegac 30 min bez przerwy :(
moze jednak wybiore sie na stadion, zeby zwiekszyc dlugosc biegu?

jak myslicie?

co do diety: generalnie, jem duzo mniej, staram sie malo tluszczy, malo weglowodanow. glownie serki wiejskie, chrupkie pieczywo, banany na przekaski, sniadania, lub przed biegiem; chude mieso (kurczak), ryby (losos, wiem tlusty, ale to dobre tłuszcze), duzoo marchewki (bo lubie), pije wode i czerwona herbate. (wydaje sie malo,ale nie gloduje,serio!), zdaje sobie sprawe tez ze jest kiepsko zbalansowana ta dieta, ale jakos nie mam weny i polotu na dlugie pichcenia wymyslnych lekkich potraw...
czekam na sugestie, wszytskie wezme do siebie!
pozdr!

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 09 kwie 2013, 17:24
autor: cava
Dla mnie to wygląda dziwnie.
Moim zdaniem, na początek powinnaś zrobić 2 rzeczy:
1. porządnie zliczyć, bez oszukiwania ile kalorii dziennie zjadasz i poznać uśredniony wynik tygodniowy z _kilku_ tygodni
2. Od razu zrobić solidne badania: mirfologia i tarczyca i nimi iść na konsultacje do lekarza czy wszytko OK.

O ile można założyć, że jesz za mało żeby chudnąć (TAK! żeby chudnąć trzeba jeść) i masz bardzo spowolniony metabolizm, o tyle brak postepów w wydolności i sile jest...dziwny. Może wskazywać na mocną anemię, problemy z tarczycą.

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 09 kwie 2013, 22:34
autor: Bylon
A ja bym sobie zadał zasadnicze pytanie: czy ten brak postępów jest względny, czy bezwzględny? Czy faktycznie jesteś na identycznym poziomie od 9 tygodni, czy Twoje pierwsze trzyminutowe truchty były w tym samym tempie, co te aktualne? Bo możliwe, że ciągle, trochę podświadomie, przyspieszasz o te 5-10 sek/km/miesiąc, nawet tego nie zauważasz, a organizmowi jest ciężej. Upewnij się, że faktycznie, bezwzględnie nie ma u Ciebie żadnych różnic w wydolności - wtedy to faktycznie będzie dziwne.

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 10 kwie 2013, 10:58
autor: cleare
no MOZE faktycznie troche lepiej jest niz na samym poczatku...ale tak naprawde spodziewalam sie spektakularnego efektu a on raczej marny.

inni biegacze biegajacy w terenie nie mieli takich problemow?
a co z tym stadionem? co lepsze? meczyc sie dalej, czy pobiegac po rowninach dluzej...?

a co do anemii, albo problemow z tarczyca...hm...jestem na 6 roku medycyny, i szczerze mowiac zauwazylabym inne objawy niz te zwiazane z biegem/brakiem spadku wagi/poprawy wydolnosci. ale dla pewnosci zrobie badania. (mieszkam na poludniu, uzywam bardzo malo soli, wiec lykam jod organiczny, on moze indukowac zapalenie tarczycy ale wtedy na ma nadprodukcje -->hypertyroidism --> glod+chudniecie... tak tylko "glosno" mysle... nie mam takich obiajow.) nic, tak czy siak, badania zrobie...
nie poddaje sie, biegam dalej. tak jak pisalam na samym poczatku, nigdy nie bylam typem sportowca, moze u niektorych zajmuje wiecej czasu przestawienie organizmu na wysilek.
poza tym 2 tyg nie palenia, po 8 latach...? to tez czynnik obnizajacy moja wydolnosc.

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 10 kwie 2013, 12:02
autor: jack73
ja biegam wyłącznie w "terenie", przewyższenia +/- 120 m na standardowej trasie 10km
z poprawą wyników - trudno to zauważyć, bo nawet jeżeli mocniej przebiegnę łatwiejszy odcinek
to podbieg 60 metrów różnicy poziomów może zniwelować wszystko :)
jeżeli przez poprawę rozumiemy poprawę czasu pokonania trasy to trudno obserwować takie zmiany
w krótkim czasie,

ja sobie kiedyś zrobiłem wykres i na nim z perspektywy przykładowo 12 miesięcy już widać
tendencje :) w rok czasu poprawiłem wynik o jakieś 7-8 min. (no może już więcej bo śnieg nie ułatwia
sprawy i trzeba mieć poprawkę)

przez kilka miesięcy od rozpoczęcia biegania nie widziałem jakichkolwiek postępów w szybkości,
na jesieni wyskoczyłem z bratem na płaską trasę 16km, większość asfalt - byłem w szoku, bo utrzymywałem tempo prawie
o 2 min. szybsze na km niż po moich bezdrożach !
myślę, że gdybym biegał ciągle po płaskim to postęp byłby dużo lepiej widoczny w skali czasu, tyle że
nie przykładam do tego jakiejś większej wagi, co polecam i Tobie :)

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 17 maja 2013, 22:02
autor: schos
I jak cleare widzisz już jakieś efekty?
Mam podobnie - biegam od 6 tygodni -4 albo 5 razy w tygodniu po 5 do 7 km ( tygodniowo ok 25 km)
Waga ani nie drgnie - 160 cm 53-54 kg 30 lat
Biegam bez przerwy na marsz ok 30-50 min. Poprawę kondycji zauważyłam, lepiej śpie, ale waga ani nie drgnie, a ostatnio nawet bywa w gornch granicach czyli 54 kg.

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 18 maja 2013, 12:05
autor: Provitamina
schos tez tak mam. Zresztą nawet mam podobne wymiary i wagę co Ty. Widocznie nasz waga jest odpowiednia. Przyznać trzeba szczerze, że nie ma za bardzo z czego zrzucać. A systematyczny trening rozbudowuje mięśnie, a one też swoje ważą. Zatem tłuszczyk sie wytapia, ale na jego miejscu pojawia sie coś innego, ale bardziej pożądanego! :)

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 21 maja 2013, 10:41
autor: schos
Provitamina mi sie wydaje ze z 3 kg tluszczu do zrzucenia mam na brzuchu i tylku :), ale jakos nie schodzi, a do tego wzrosl mi apetyt po tym bieganiu.
Ogolnie nie zaczelam biegac dla schudniecia ale taki efekt bylby jak najbardziej pozadany.

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 21 maja 2013, 10:41
autor: schos
Provitamina pisze:schos tez tak mam. Zresztą nawet mam podobne wymiary i wagę co Ty. Widocznie nasz waga jest odpowiednia. Przyznać trzeba szczerze, że nie ma za bardzo z czego zrzucać. A systematyczny trening rozbudowuje mięśnie, a one też swoje ważą. Zatem tłuszczyk sie wytapia, ale na jego miejscu pojawia sie coś innego, ale bardziej pożądanego! :)
A jak dlugo juz biegasz?

Re: końca początków nie widać.... :( marszobieg.

: 21 maja 2013, 15:02
autor: Provitamina
Biegam od stycznia :) Od tamtej pory zrzuciłam dwa kilogramy i teraz waga stoi. Takie są moje spostrzeżenia.
Myślę, że z biegiem czasu sylwetka będzie się robić bardziej smukła.