Petraszka pisze:Niby wiem, jak to jest z tym bieganiem w sali

Chcę tylko poczekać, aż się zrobi minimalnie cieplej, bo mój system odpornościowy zdecydowanie odmawia współpracy, a jakoś rodzice nie chcą dać się przekonać, że zimą można biegać :D Po prostu krtań mi wysiada z byle powodu, a teraz nie mogę sobie pozwolić na chorowanie.
W takim razie będę próbować

Petraszka, zajrzyj na mojego bloga- jest w stopce. Nie ma duzo wpisów to od razu znajdziesz ten ze startu.
Też biegam od bardzo niedawna, od grudnia jakoś, a już mam za sobą pierwszy start na 10 km.
Strachu miałam tyle, ze szkoda gadać, planu na bieganie nie miałam żadnego, ale było warto zaryzykować.
taki cel, nawet "z czapy wzięty" bardzo mobilizuje, a uczucie jak się przekroczy metę.... nie do opisania.

We wpisie "jeszcze trochę jazgotania" jest link do zdjęć z biegu- obejrzyj, zobaczysz że biegną nie tylko same orły i sokoły, ale po prostu każdy. Wielu ludzi jak juz miało chwilowo dość, przechodziło do marszu i nikt się nie smiał, nie wytykał palcami, ani nic takiego.
Ale jakoś tak ze 2 tygodnie wczesniej musisz koniecznie przebiec 10 km na zewnątrz, zeby sprawdzić samą siebie jak to jest. Mnie np. wyszło w takim teście, ze musze mieć ze sobą coś do zjedzenia, bo po 8 km mnie dosłownie odcina.
A wczesniej tego nie wiedziałąm, bo biegałam 5-8 km max na raz.
Więc mimo ze 10 km żaden wyczyn, miałam ze sobą batona musli i po 6 km go w siebie wepchnęłam.
Trudno, inni moga to biegać bez jedzenia, ja musiałam zjeść.
Trzymaam kciuki za Cibie, odzywaj się w watku zeby dawać znać jak Ci idzie.
