Zajarałem się :)
: 05 gru 2012, 00:05
Witam wszystkich 
Nowy jestem. Założyłem ten wątek (nawet do końca nie jestem pewien czy w dobrym dziale), bo spróbowałem ostatnio pobiegać trochę dla zrzucenia kilku kilogramów i dzisiaj stwierdziłem, że chyba się wkręciłem. Nie szukam zachęty do dalszych działań ani porad (przynajmniej na razie), bo biegam jak lubię i mi to pasuje :P, ale jestem właśnie mocno rozbudzony po niedawnym bieganiu i komuś muszę się tym pochwalić :D
Zacząłem biegać... hmmm kiedy to było? Tak półtora tygodnia temu
Pamiętam jakby to było dziś...
Ale historie trzeba zaczynać od początku...
Kiedyś trenowałem jakieś tam sporty (walki, piłkę) i jako tako się trzymałem. Co ciekawe bieganie na rozgrzewce było najgorszą męką w czasie całego treningu. Również na piłce nożnej :D Nie wiem jak ja to znosiłem. Potem jakoś tak nagle przerwałem, przytyłem 20kg, rozpocząłem siedzący tryb życia i tak już kilka lat
Tego lata rodzina mnie opuściła na miesiąc i z czystego lenistwa zrzuciłem jakieś 10kg :P Tak, tak z lenistwa. Nie chciało mi się nic do jedzenia robić a w lipcu (to chyba był lipiec) trochę przygrzewało to zapijałem głód wodą mineralna. W sumie zjadłem 2 obiady w tym miesiącu i jedną, dwie kanapki dziennie. Zacząłem też w między czasie pogrywać w siatkówkę i piłkę nożną (tak raz w tygodniu na zmiany). No i się ostatnio wkurzyłem, niby masa mniejsza i lżej się poruszać ale przebiegam małe boisko dwa razy i aż płuca bolą od braku tlenu. No masakra jakaś. To mówię dość! Bierę idę biegać. No i poszedłem a nawet poszłem
. Wziąłem ze sobą gadżet elektroniczny w postaci telefonu z GPS i endomondo i atakuje.
Jak typowy amator... Bez wiedzy, bez przygotowania, bez planu... 300 metrów dalej myślałem, że płuca wypluje. No ale twardym trzeba być. Złapałem parę głębszych wdechów i dawaj dalej. Nie wiem czy do 300 dobiegłem :P Najzabawniejsze jest to, że ja tak przebiegłem 4.6km :D Styrany wróciłem jak koń po westernie. Spodziewałem się jakichś zakwasów albo coś ale na szczęście obeszło się bez. Większość pewnie zdziwi, że zdecydowałem się na taki dystans, ale żyłem jeszcze z naukami z przed 10 lat, że tłuszcz zaczynamy spalać po 20 minutach wysiłku. Wcześniej tylko glukozę i takie tam dziwne związki chemiczne. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o istnieniu tej strony
No to dawaj dwa dni później powtórka. Odcinki bez eksplozji płuc niezauważalnie się wydłużyły
ale telefon dał ciała i GPS załączył się dopiero gdzieś w połowie trasy, którą trochę skróciłem, bo jakoś tak wyszło, że nie do końca wiedziałem, gdzie mam oświetlone (biegam po 20-21), a po lesie biegnie po ciemku mija się z celem. Tym bardziej, że ostatnio jakoś księżyc przez chmury nie daje rady się przebić (w sumie to nawet nie wiem w jakim on jest teraz stanie i czy w ogóle świeci :D) No ale te 20 kilka minut pobiegałem.
Trzeci raz jak poszedłem biegać to już zauważałem poprawę. Wydłużyły się odcinki bez wyłupiania oczu i walki o każdy haust powietrza. Nawet udało mi się jednym ciągiem przebiec 1,3km. Pod koniec podjarałem się, że idę na mistrza, bo czas wyszedł mi 22 minuty i 4km przeleciałem. Jakoś tak dziwnie się poczułem jak usłyszałem komunikat, ze minąłem 3 kilometr. Coś za szybko. No ale jak się trenuje grubo to i efekty są grube :D Się wku*** niemiłosiernie jak przed furtką zobaczyłem, że GPS zrobił trochę zyg-zag i dobre pół kilometra dodał dorysowując piękny trójkąt do ulicy, którą biegłem prosto.
Tak mnie zirytował swoim zachowaniem, że następnym razem jak pobiegłem to pozwoliłem mu złapać sygnał dopiero na ostatnie 800 metrów
. Trochę dziwnie to w historii wygląda
840 metrów w czasie 23 minut. Przestałem też zwracać uwagę na oddech w ogóle i jakoś na dobre mi to wyszło. Miałem tylko 3 albo 4 przerwy marszowe po kilkanaście metrów na uspokojenie oddechu. I jak się nad tym zastanowiłem to se pomyślałem, że coś kurde jest nie tak w tej kwestii. Jak próbuje oddychać jak nauczyli kiedyś (wdech nosem, wydech ustami dłuższy niż wdech) to kurde zaraz się duszę i pozamiatane. A jak oleje temat to jakoś idzie.
No i tutaj postanawiam poszperać w sieci i znajduję stronę bieganie.pl i "ABC". Dowiaduję się, że metoda oddychania jest nie ważna. Ważne, żeby było dobrze biegającemu i (moja interpretacja mam nadzieję, że dobra) trzeba po prostu utrzymywać jakiś stały rytm. Nie ważne 2/2, 3/3 czy 3/2. Po prostu jednostajnie i do przodu. Poczytałem jeszcze kilka rzeczy mniej lub bardziej istotnych dla mnie w tym punkcie kariery i dzisiaj pobiegłem znowu. Dla odmiany wziąłem psa ze sobą. Niech też coś od życia ma
Trochę mnie zirytował, bo przez pierwszy kilometr przytrzymał mnie 3 razy na 3-4 sekundy, żeby siknąć, a nie mogłem go jeszcze puścić, ale jak już go puściłem, to złapałem taki zajebi**y rytm, że machnąłem jednym ciągiem 3,6 km
Niestety GPS w ogóle się dzisiaj nie włączył więc musiałem sobie to policzyć przez Google Maps. Ale poprzez miejsca, gdzie tydzień temu musiałem zwalniać a dzisiaj biegłem sobie dalej nie myśląc nawet, że niedługo będę musiał powietrza złapać, to mój humor znacznie się poprawił. Biegłem i śmiałem się do siebie jak fajnie idzie
Miałem też dwa większe wzniesienia do pokonania i o dziwo nawet nie pomyślałem, żeby przejść w marsz (czy to szybki czy wolny). Trochę za to czuję już łydki. Pies za to pod koniec nie miał już takiej ucieszonej miny w porównaniu do tej jak wychodziliśmy :P Ogólnie pokonałem 4,9km w 32 minuty i jest to dla mnie zajeb***y wynik. I oficjalnie potwierdzam wkręciłem się i będę zapier**** :D
Nie wykluczam też, że w końcu poświęcę trochę czasu i poczytam więcej informacji teoretycznych :P
No to se popisałem i mi ulżyło... :D

Nowy jestem. Założyłem ten wątek (nawet do końca nie jestem pewien czy w dobrym dziale), bo spróbowałem ostatnio pobiegać trochę dla zrzucenia kilku kilogramów i dzisiaj stwierdziłem, że chyba się wkręciłem. Nie szukam zachęty do dalszych działań ani porad (przynajmniej na razie), bo biegam jak lubię i mi to pasuje :P, ale jestem właśnie mocno rozbudzony po niedawnym bieganiu i komuś muszę się tym pochwalić :D
Zacząłem biegać... hmmm kiedy to było? Tak półtora tygodnia temu

Ale historie trzeba zaczynać od początku...
Kiedyś trenowałem jakieś tam sporty (walki, piłkę) i jako tako się trzymałem. Co ciekawe bieganie na rozgrzewce było najgorszą męką w czasie całego treningu. Również na piłce nożnej :D Nie wiem jak ja to znosiłem. Potem jakoś tak nagle przerwałem, przytyłem 20kg, rozpocząłem siedzący tryb życia i tak już kilka lat

Tego lata rodzina mnie opuściła na miesiąc i z czystego lenistwa zrzuciłem jakieś 10kg :P Tak, tak z lenistwa. Nie chciało mi się nic do jedzenia robić a w lipcu (to chyba był lipiec) trochę przygrzewało to zapijałem głód wodą mineralna. W sumie zjadłem 2 obiady w tym miesiącu i jedną, dwie kanapki dziennie. Zacząłem też w między czasie pogrywać w siatkówkę i piłkę nożną (tak raz w tygodniu na zmiany). No i się ostatnio wkurzyłem, niby masa mniejsza i lżej się poruszać ale przebiegam małe boisko dwa razy i aż płuca bolą od braku tlenu. No masakra jakaś. To mówię dość! Bierę idę biegać. No i poszedłem a nawet poszłem

Jak typowy amator... Bez wiedzy, bez przygotowania, bez planu... 300 metrów dalej myślałem, że płuca wypluje. No ale twardym trzeba być. Złapałem parę głębszych wdechów i dawaj dalej. Nie wiem czy do 300 dobiegłem :P Najzabawniejsze jest to, że ja tak przebiegłem 4.6km :D Styrany wróciłem jak koń po westernie. Spodziewałem się jakichś zakwasów albo coś ale na szczęście obeszło się bez. Większość pewnie zdziwi, że zdecydowałem się na taki dystans, ale żyłem jeszcze z naukami z przed 10 lat, że tłuszcz zaczynamy spalać po 20 minutach wysiłku. Wcześniej tylko glukozę i takie tam dziwne związki chemiczne. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o istnieniu tej strony

No to dawaj dwa dni później powtórka. Odcinki bez eksplozji płuc niezauważalnie się wydłużyły

Trzeci raz jak poszedłem biegać to już zauważałem poprawę. Wydłużyły się odcinki bez wyłupiania oczu i walki o każdy haust powietrza. Nawet udało mi się jednym ciągiem przebiec 1,3km. Pod koniec podjarałem się, że idę na mistrza, bo czas wyszedł mi 22 minuty i 4km przeleciałem. Jakoś tak dziwnie się poczułem jak usłyszałem komunikat, ze minąłem 3 kilometr. Coś za szybko. No ale jak się trenuje grubo to i efekty są grube :D Się wku*** niemiłosiernie jak przed furtką zobaczyłem, że GPS zrobił trochę zyg-zag i dobre pół kilometra dodał dorysowując piękny trójkąt do ulicy, którą biegłem prosto.
Tak mnie zirytował swoim zachowaniem, że następnym razem jak pobiegłem to pozwoliłem mu złapać sygnał dopiero na ostatnie 800 metrów


No i tutaj postanawiam poszperać w sieci i znajduję stronę bieganie.pl i "ABC". Dowiaduję się, że metoda oddychania jest nie ważna. Ważne, żeby było dobrze biegającemu i (moja interpretacja mam nadzieję, że dobra) trzeba po prostu utrzymywać jakiś stały rytm. Nie ważne 2/2, 3/3 czy 3/2. Po prostu jednostajnie i do przodu. Poczytałem jeszcze kilka rzeczy mniej lub bardziej istotnych dla mnie w tym punkcie kariery i dzisiaj pobiegłem znowu. Dla odmiany wziąłem psa ze sobą. Niech też coś od życia ma



Nie wykluczam też, że w końcu poświęcę trochę czasu i poczytam więcej informacji teoretycznych :P
No to se popisałem i mi ulżyło... :D