Marszobiegi sposobem na nudę?
: 21 cze 2012, 11:18
Cześć.
Nazywam się Krzysiek. Jestem nowy na tym forum, choć przeglądam je już od dłuższego czasu.
Chciałem się poradzić kolegów i koleżanki w sprawie z tematu. Otóż biegam tylko i wyłącznie wtedy, kiedy moja waga przekracza niebezpieczną granice 90kg. Tak było w 2003 roku, kiedy to zaczynałem przygodę z bieganiem, tak było i później w 2005, ’08 i ’09. Aktualnie jest tak, że od roku 2010 biegałem regularnie, 4 razy w tygodniu po 45 min, aż do jesieni 2011 roku. Biegam z pulsometrem więc waga szybko spadła do 78kg. W zimie zrobiłem przerwę i teraz na wiosnę przytyłem do 92kg. Znów zacząłem biegać. Efekty już widać. 3kg mniej. Choć to bardzo skuteczny środek odchudzający to problem polega na tym, że bieganie w moim przekonaniu jest strasznie nudne i monotonne. Nie mam problemu z motywacją, bo spadające kg są wystarczającą odpowiedzią na skuteczność moich działań. Nie potrafię jednak zmusić się do ciągłego biegu np. przez godzinę lub nawet 40 min. Kiedyś mi się to udawało, teraz już nie. Ostatnio wpadłem na pomysł marszobiegów. 8 min biegu, 2 min marszu. Czas ‘treningu’ 70 min. 'Trening' 5 razy w tygodniu. Odkryłem, że taka forma aktywności mnie nie nuży i nawet mi odpowiada. Pytanie tylko czy w ten sposób można skutecznie walczyć z kg? Ma ktoś z Was doświadczenie w marszobiegach? Może jakąś mała podpowiedz czy to w ogóle ma sens? Czy może lepiej zagryźć zęby i biegać?
Pozdrawiam
Nazywam się Krzysiek. Jestem nowy na tym forum, choć przeglądam je już od dłuższego czasu.
Chciałem się poradzić kolegów i koleżanki w sprawie z tematu. Otóż biegam tylko i wyłącznie wtedy, kiedy moja waga przekracza niebezpieczną granice 90kg. Tak było w 2003 roku, kiedy to zaczynałem przygodę z bieganiem, tak było i później w 2005, ’08 i ’09. Aktualnie jest tak, że od roku 2010 biegałem regularnie, 4 razy w tygodniu po 45 min, aż do jesieni 2011 roku. Biegam z pulsometrem więc waga szybko spadła do 78kg. W zimie zrobiłem przerwę i teraz na wiosnę przytyłem do 92kg. Znów zacząłem biegać. Efekty już widać. 3kg mniej. Choć to bardzo skuteczny środek odchudzający to problem polega na tym, że bieganie w moim przekonaniu jest strasznie nudne i monotonne. Nie mam problemu z motywacją, bo spadające kg są wystarczającą odpowiedzią na skuteczność moich działań. Nie potrafię jednak zmusić się do ciągłego biegu np. przez godzinę lub nawet 40 min. Kiedyś mi się to udawało, teraz już nie. Ostatnio wpadłem na pomysł marszobiegów. 8 min biegu, 2 min marszu. Czas ‘treningu’ 70 min. 'Trening' 5 razy w tygodniu. Odkryłem, że taka forma aktywności mnie nie nuży i nawet mi odpowiada. Pytanie tylko czy w ten sposób można skutecznie walczyć z kg? Ma ktoś z Was doświadczenie w marszobiegach? Może jakąś mała podpowiedz czy to w ogóle ma sens? Czy może lepiej zagryźć zęby i biegać?
Pozdrawiam