Strona 1 z 1

Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 01 gru 2011, 19:39
autor: przyszły maratończyk
Witam (Witajcie),
PRZEBIEGNĘ MARATON, bardzo chcę to zrobić...totalnie nie wiem jak się do tego zabrać, ale wiem, ze spróbuje! Kiedy? Chciałbym już, może za kilka dni, na pewno w tym miesiącu.
W tym miesiącu oczywiście zacznę się ruszać, bo aktualnie wygląda to delikatnie mówiąc średnio.

Kim jestem?
Facetem, po trzydziestce (ale nie bardzo), za to zdecydowanie bardziej wyglądającym na "po trzydziestce". I właśnie ten stan, postępującej zmiany mojego ciała - ale i ducha - coraz bardziej mnie przeraża. Jak mówią nasi dziadkowie "Kieeedyś to było inaczej" :)
Dokładnie tak samo było ze mną, w szkole jako jeden z niewielu potrafiłem tak wciągnąć brzuch, żeby objąć się dłońmi w talii, trenowałem lekkoatletykę (z sukcesami na tle makroregionu), koszykówkę (reprezentacja szkoły, liceum, uczelni wyższej). Bardzo dużo roweru, dużo amatorskiego ruszania się pod koszem na terenie naszego miasta. A teraz?
Brakuje na to czasu...tak wiem, to beznadziejna wymówka. Dobra - brakuje na to chęci, bo czas (mimo wielu, bardzo wielu zajęć) pewnie by się znalazł (kosztem xfaktorów i tego typu czasopochłaniaczy). Dodatkowo mam z kim spędzać czas wolny: żona:), a przede wszystkim dwójka małych Diabłów z którymi każda spędzona chwila jest na wagę złota!
Mieszkam w średniej wielkości mieście, pracuje dużo - raczej za biurkiem, choć weekendy raczej "ruchowe". Tak pracuje też w weekendy.

Dlaczego zakręciło mnie bieganie?
Kiedyś bardzo kręcił mnie rower. Ba, nadal mnie kręci - ale wydaje mi się, że to wymaga dużo więcej czasu (nie interesuje mnie godzinka dziennie, jak jest ciemno). Uwielbiam całodzienne wyprawy w cudowne miejsca. Jeździłem dużo - studia, liceum - 100 - 150 km dziennie. No i tak sobie wymyśliłem, że biegać mi będzie łatwiej (zawsze można wieczorkiem, można samemu, wystarczy godzinka itd itd). Czy tak będzie? Zobaczymy...
Dodatkowo obserwując wpisy znajomych na fejsbuku, zacząłem zazdrościć - oni mogą, to czemu nie ja...
Wpadłem też przypadkowo (?!) na bieganie.pl, na artykuł Tomka Lisa w Gazecie itd itd...
Decyzja jasna - BĘDĘ BIEGAŁ!

Plan?
Nie lubię robić czegoś "bez sensu" - muszę mieć cel. Zawsze tak miałem - w życiu zawodowym, prywatnym, ogólnie mówiąc wszędzie. Cele zawsze były ambitne - pewnie, będzie jeszcze czas o tym napisać. Dlatego plan dotyczący biegania, także jest ambitny! Maraton!
Kiedy? nie wiem, marzeniem była by jesień 2012. I to jest plan...

Jestem "pisaczem" to TUTAJ też piszę. Nawet troszkę więcej.

pozdrawiam
przyszły maratończyk
www.ukonczemaraton.blogspot.com

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 02 gru 2011, 09:33
autor: lapka88
Cel jak na początkującego ambitny ale możliwy do osiągnięcia. Na np. zacząłem biegać w lipcu tego roku, a przygotowuje się stopniowo do maratonu w Berlinie w 2013r. Żeby nie doczłapać się jakoś do mety, tylko przebiec w jak najlepszym czasie.

Na początek proponuję wyjść na dwór i spróbować przebiec 30-40min. Piszesz, że dawno nie uprawiałeś sportu poza rowerem. Jeżeli przebiegniesz bez zadyszki to proponuję na początek wybrać któryś z planów dostępnych na tej stronie czyli: http://www.bieganie.pl/?cat=19 Jeżeli nie dasz rady przebiec tych 30min bez zadyszki to zacznij od początku. Czyli plan 10-cio tygodniowy. A maraton odstaw na kolejny rok. Żeby w w 2012 nie zbierała Cie karetka :oczko:

Pomyśl na co Ciebie akurat teraz stać. Czy dasz radę wykonać plan na 10km a może na 21km?
Decyzja należy do Ciebie.

Kup buty biegowe i w drogę. Powodzenia :)

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 02 gru 2011, 10:32
autor: scieslik
30-40 min to chyba trochę za dużo jak na pierwszy raz. Rower angażuje inne mięśnie i można się nieprzyjemnie zdziwić podczas pierwszego biegu.
Ja zaczęłam biegać niecałe 2 m-ce temu i jutro wychodzę po raz pierwszy na 45 min, mimo, że od początku roku regularnie trenowałam na rowerze.
I jak najbardziej lepiej biegać z planem.

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 02 gru 2011, 11:23
autor: pmezyn
Maraton przebiegłem (3:37:16) po dwoch latach od mojego pierwszego wyjscia na bieganie (a zaczynałem od trasy 4rokilometrowej z wieloma przerwami na marsz i odpoczynek) ... mysle ze spokojnie zrobiłbym to po roku gdyby nie 5cio-miesieczna przerwa spowodowana kontuzją. Na pewno dasz rade :D Zima na zbudowanie bazy a na wiosne możesz rozpoczynać plan stricte do maratonu :D
Podstawa to upor i konsekwencja wiele razy nie chce sie wychodzic na trening ale trzeba przezwyciezyc swoje niechcenie ... wierz mi WARTO !!! dla tych ostatnich 100 metrów na finiszu maratonu :))))))))))))))))))

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 02 gru 2011, 11:40
autor: przyszły maratończyk
Dziękuje za dobre rady!

No to aby być już na bieżąco - bo tekst u góry powstał 15 listopada. Przedstawiam jak sytuacja wygląda aktualnie - skopiowane z bloga:

Pół miesiąca minęło. Pół miesiąca od pierwszego wpisu i MOCNEJ deklaracji. Noooo i sam jestem chyba troszkę zdziwiony, ze wszystko jakoś się kręci i coś tam robię. Znalazłem na bieganie.pl porady, kilka fajnych ludzi, blogi i programy. No i kręcę od dwóch tygodni interwały, co prawda na bieżni a nie na podwórkowych ścieżkach, ale myślę, że wielkiego błędu nie robię. Wiem wiem, że twardo, że może na stawy nie za bardzo...ale cóż - mam darmowy dostęp w pracy, po za tym, trochę zimno na dworze i wiem, że to by mnie demotywowało.

Początki nie były łatwe, pierwszy "trening" to prawie masakra. Opieram się na 6 tygodniowym programie Pumy, troszeczkę go modyfikując pod siebie. Zacząłem od razu od drugiego tygodnia, stwierdzając, ze bieganie 30 sekund, raz na 4 i pół minuty to nuuuda. No i ćwiczę tak cztery razy w tygodniu (jedną niedzielę odpuściłem przez przeziębienie i fatalną dyspozycję - choć moralniaka miałem). Króciutka rozgrzewka, później 4-3 minuty mocnego marszu (pozycja 6-6,5) i dwie minuty biegu - dzisiaj na 11. Ostatnia seria zawsze mocniejsza - 3 minuty i bieg do zmęczenia - dzisiaj 4,5 minuty na 11.

Mimo sporych obaw, jakie miałem zanim zacząłem robić cokolwiek - nie jest najgorzej, co więcej chyba mi się to podoba. Wracając z pracy (po treningu) do domu, już myślę o tym jak to będzie za dwa dni. W tym tygodniu mimo wyjazdu (z noclegiem) poza swoje miasto - tak wszystko było zaplanowane, aby wieczorem pójść pobiegać. Też oczywiście bieżnia - ale za to w "mega wypasionym klubie - podobno jednym z popularniejszych w Warszawie". DJ na środku, telewizory z Faktami TVN przy bieżniach itd. Szczerze...chyba wole swoje samotne bieganie. Choć z drugiej strony może to być bardziej mobilizujące. No bo jak - sympatyczna, starsza Pani biegnąca obok już w momencie mojego startu i biegnąca dalej tym samym tempem w momencie mojej "śmierci" musi mobilizować do stanie się lepszym. Także ostatecznie nie ocenię co lepsze...ważne, że do przodu.

Każdy trening to coraz większa przebiegnięta - przemaszerowana odległość - początek 2 km, dzisiaj już 3,7 km. Po pierwszy treningu mega wielkie zakwasy - teraz już nie ma o tym mowy, choć wieczorem po bieganiu nogi są ciężkie.

No i inny plus, podparty też troszkę większą (ale bez przesady) dbałością o MENU. Przede wszystkim porzucone wieczorne podjadanie (max do 18.00). Po za tym wolno mi wszystko:). Ale do sedna - 15 listopada rano ważyłem 98,6 kg (przy 180 cm wzrostu). Dzisiaj ważenie, godz.18.00 - 94 kg. Czyli coś tam się pali.... Apropos palenia - bo niestety nie jest mi ono obce. Była (pierwsza w moim życiu) próba nie palenia. Ale skończyła się po dwóch dniach. Jeszcze do niej powrócę....

Następne bieganie już w sobotę i niedzielę...

pozdrawiam
przyszły maratończyk :)

zapraszam na www.ukonczemaraton.blogspot.com

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 05 gru 2011, 12:04
autor: bczupa
przyszły maratończyk pisze: ... Przede wszystkim porzucone wieczorne podjadanie (max do 18.00). Po za tym wolno mi wszystko:).
zakaz wieczornego podjadania to mit, nie chodzi o to kiedy jesz a ile jesz, jeśli wieczorne podjadanie to dodatkowe ekstra kalorie których nie spalasz, to tyjesz

przeprowadzono badania na dużej grupie badanych dzieląc je na dwie grupy: jedną jedzą posiłki między 6:00-18:00 i drugą spożywającą posiłki miedzy 18:00-6:00, nie stwierdzona aby pora spożywania posiłków miała istotny wpływ na tycie - osoby z grupy które jadały wyłącznie między 18:00 a 6:00 mając identyczny dzienny harmonogram utrzymywały (statystycznie) tą samą wagę są osoby z grupy pierwszej

co więcej - zmniejszając lub zwiększając ilość przyjmowanych kalorii obserwowano identyczne reakcje o obu badanych grup

można to ująć w ten sposób - jeśli przez 12 godzin nic nie jadłeś to po takim poście spożycie posiłku tuż przed położeniem się spać nie spowoduje "tycia"

Zasadniczo polecam ograniczyć całodzienne menu, jeść częściej ale mniej, godzina ostatniego posiłku jest nieistotna, jeśli chcesz o 18-tej iść godzinkę pobiegać to odłóż kolację i spokojnie zjedz ją sobie po powrocie o 20-tej - byle tylko nie przesadzać z ilością, ale po treningu zwykle wystarcza mały posiłek ...

ja przy 185 cm wzrostu odnalazłem swoją równowagę wagową przy 77kg , latem w sezonie startowym, po dużym wysiłku moja waga spada do ok 72kg ale szybko powraca do okolic 77kg - nie stosuje diety, jem co chcę i kiedy chcę, stosując się do zasady często i mało

no i palenie trzeba rzucić - moi znajomi przerzucili się na elektroniczne papierosy i pykają glicerynowe atrapy - ponoć to pomaga nałogowcom wytrwać, nie wiem bo nigdy nie paliłem ....

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 08 gru 2011, 11:36
autor: przyszły maratończyk
Kolejne dni, kolejne kilometry za mną. Kilka treningów na bieżni elektrycznej w sali wykonałem. W ostatni wtorek (dzisiaj czwartek) w naszej siłowni "odbiłem się od drzwi". Salka była zajęta przez kogoś innego. Nie mogłem czekać na to aż bieżnia się zwolni i decyzja. Biegam na dworze!
Bardzo (w sumie nie wiem czemu) się przed tym wzbraniałem wcześniej - bo za zimno, bo mokro bo tak, bo owak...

Ale, żeby być konsekwentnym w postanowieniach, musiałem się zdecydować. Wyczytałem sporo na temat tego, jak się ubrać, co założyć - jestem gotowy - wszystko mam.
Troszkę niespodziewanie (albo spodziewanie, w końcu już grudzień) wieczorem sypnęło śniegiem i to sporo. Ubrałem się odpowiednio, termiczne getry, i krótkie spodenki 3/4, termiczna koszulka z długim rękawem, na to T-shirt i kurtka ortalionowa z delikatną podpinką. Czapka (jakąś znalazłem - nigdy nie chodziłem w czapkach...). Cienkie rękawiczki i w drogę...


Na początku było mi zimno (temperatura -1/0 stopnia) - ale podobno tak ma być. Miałem tylko problem z rozgrzewką, porozciąganiem itd - bo marzłem. Postanowiłem, ze rozgrzeje się w marszu/delikatnym truchcie. I tak było. Ktoś, gdzieś na forum pisał, że bieżnia to nie to samo co "normalne" bieganie. Bo tam bieżnia biegnie za Ciebie, a tu musisz sam pokonywać kolejne metry/kilometry. Dystansu wielkiego nie pokonałem, bo niewiele ponad 3 kilometry, w czasie 28 minut, choć jako usprawiedliwienie można dodać w ciągu tego czasu ponad 6 minutową rozmowę z moim prezesem (taka praca, ze dzwonienie po 21.00 to norma...:( ). Kilometrażowo słabo - ale wzrokowo jak dla mnie SUPER, byłem zaskoczony, ze odległość którą wybiegłem - zrobiłem praktycznie bez wielkiego wysiłku. Jeszcze trzy tygodnie temu raczej nie do pomyślenia!

Jedyny problem jaki miałem to nawierzchnia, bardzo śliskie chodniki, ulica, trawnik (nie potrzebne skreślić). 1/3 dystansu to walka o to, aby dobrze stanąć, nie poślizgnąć się, nie przewrócić.
Nie wiem, tak naprawdę jaki jest na to pomysł, chyba nie ma - bo przecież ciężko będzie się biegało w "taperach" bądź innych antypoślizgowcach.
Tak czy owak, dzisiaj czwartek czyli kolejna porcja kilometrów. Dołożę troszkę trasy i nie będę odbierał telefonów. A śniegu dosypało wczoraj jeszcze więcej...co z tego wyjdzie...zobaczymy:)

pozdrawiam
przyszły maratończyk:)

Obrazek

zapraszam do komentowania na blogu: www.ukonczemaraton.blogspot.com

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 08 gru 2011, 12:17
autor: lapka88
przyszły maratończyk pisze:Dystansu wielkiego nie pokonałem, bo niewiele ponad 3 kilometry, w czasie 28 minut, choć jako usprawiedliwienie można dodać w ciągu tego czasu ponad 6 minutową rozmowę z moim prezesem (taka praca, ze dzwonienie po 21.00 to norma...:( ).
Propozycja nie do odrzucenia. Na następny trening telefon zostaw w domu :) Efekty murowane :hejhej:

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 08 gru 2011, 12:23
autor: przyszły maratończyk
nie taki łatwy temat...w telefonie mam Endmondo:)

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 08 gru 2011, 13:09
autor: lapka88
No to klops :)

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 14 gru 2011, 16:16
autor: przyszły maratończyk
Kolejne wybiegane dni za mną. Muszę się przyznać jednak, ze mimo przyjętego planu (wtorek, czwartek, sobota, niedziela) odpuściłem całkowicie weekend. Choć wcale takiego zamiaru nie miałem. Sobotę rozpocząłem pracą (wyjazdem) już przed 8.oo rano, cały dzień na śląsku i późny powrót, około 21.00. Myślałem, że wrócę wcześniej, to jeszcze kilka kilometrów bym zaliczył, ale ogólne zmęczenie, zdenerwowanie i godzina na zegarku spowodowała, że odpuściłem. W niedzielę, ogólne zamulenie "posobotnie", i niechęć do wszystkiego - także odpuściłem! Choć z myślami biłem się baaardzo.

Poniedziałek, od rana w pracy i wielka chęć na kilometry. W moim przypadku raczej na metry, bo póki co tych "km" nie mogę zaliczać wiele - nie mam siły. Wracając z dzieciakami z obiadkowej wizyty u babci - zmierzyłem autem planowaną do przebiegnięcia odległość. Była o ponad 1km dłuższa niż to co robiłem do tej pory. Wieczorem - około 21.00 decyzja - lecimy (lecę). Biegło się fajnie, pierwsze przejście do marszu dopiero po 12,5 minutach - co dla mnie jest rekordem:) W sumie cała trasa 4,44 km (wg endmondo)
Wtorek, podobnie - trasa inna, 4 km, bieganie z kolegą z pracy, dla którego to było pierwszy raz, ale dał radę.
Dzisiaj (środa) czyli teoretycznie wolne - ale ciągnie mnie - aby poprawić wynik na trasie z poniedziałku...
czyli chyba "polecę"


A żeby nie było wszystko tak łatwo i pięknie to:
po pierwsze, mieszkam na osiedlu które w nazwie ma "Wzgórze", a więc gdzie bym nie pobiegł to wracać muszę pod wielką górę:(
po drugie, cały czas palę papierochy
po trzecie, kto wymyślił Pepsi w puszce? i promocje na nią w Lidlu...:)

pozdrawiam i wytrwałości!

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 14 gru 2011, 18:52
autor: rufuz
No fakt, czasami praca potrafi pokrzyzowac plany treningowe. Tylko szkoda, ze niedziele odpusciles. Chociaz z drugiej strony jak mialo by to byc jakims stresem dla Ciebie. Boje sie, ze jesli na poczatku brakuje Tobie dyscypliny treningowej to za jakis czas dasz sobie spokój z bieganiem. Z uprawianiem sportu wydaje sie, ze jest podobnie jak ze zwiazkiem dwojga ludzi: na poczatku jest zauroczenie, fascynacja ale potem moze to minac i wtedy jest prawdziwy test wytrwałosci :ble: Mimo to oczywiscie zycze dalszych sukcesow i obym sie mylil co do Twojej przyszlosci w reguralnym uprawianiu sportu :ble:

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 15 gru 2011, 09:16
autor: przyszły maratończyk
niedzielę nadrobiłem już z nawiązką:) Biegłem: poniedziałek, wtorek i środę. Ostatni dzień to mój osobisty MEGA rekord:) 7,2 km :))) jestem z niego dumny!!! Bo miesiąc temu jak zaczynałem to 1km na bieżni był dla mnie mega wyzwaniem i umierałem po nim 3 dni... a wczoraj ponad 7 po mieście i dzisiaj nawet żyje:)

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 15 gru 2011, 15:33
autor: maly89
No to gratuluję :)

Re: Dzieńdobry. No to zacząłęm...

: 02 sty 2012, 09:58
autor: przyszły maratończyk
Witajcie,
miesiąc temu się z Wami tutaj przywitałem jako totalny laik i początkujący szuracz. 1km był dla mnie sporym osiągnięciem, na wadze było prawie 99kg, mega zakwasy, mnóstwo oporów przed wyjściem "na zimno i na mokro".
Ale udało się uszurać ten miesiąc co zaowocowało fantastyczną zajawką na bieganie. Waga pokazuje 7 kg mniej (choć ostatnio się zatrzymała), spodnie wszystkie są za duże w pasie, wybiegania dzienne na poziomie 5-8km, brak zakwasów, kolana przestają boleć.
Życzę Wam aby się udało przezwyciężyć ten miesiąc, te pierwsze zakwasy, te pierwsze "niechęci" przed wyjściem na mróz - później złapiecie bakcyla. Ja ZŁAPAŁEM.

A jako, że jest to temat - Zacznij biegać - ja zacząłem, to zmykam stąd już. Zapraszam na blogi, do komentarzy i trzymajcie kciuki, aby takich miesięcy było DUUUŻO.
Powodzonka i wszystkiego dobrego w nowym roku!