Strona 1 z 1

bieganie z sercem

: 29 cze 2011, 14:23
autor: green
Na wstępie chciałbym się przywitać - cześć wszystkim! Należę do grupy wiekowej +40 (46) i przygodę z bieganiem zacząłem 2 lata temu po przebytym zawale serca. Wcześniej byłem też aktywny fizycznie, ale preferowałem wizyty na siłowni (ogólnorozwojówka). Po zawale musiałem przestawić się na inną aktywność, na początku był to nordic walking - niestety szybko mi się znudził, nie dawał mi "tego czegoś". Zacząłem więc biegać, kardiolog był na tak o ile będę pamiętać o dozowaniu natężenia wysiłku, ogólnie rzecz ujmując miało to być robione w zakresie 60-70% maksymalnego pulsu i tego się trzymam (w moim przypadku to przedział ok. 105 - 120). Neurolog i ortopeda byli na nie (dyskopatia na całym odcinku i przejścia ze stawami kolanami - naderwanie wpk, brak smarowania i takie tam bzdety), ale dali się przekonać, że zdrowie psychiczne jest najważniejsze. Biegam tak sobie od 2 lat, zawsze rano, przeważnie 4 razy tygodniowo w przedziale czasowym 40 - 60 min. Jest to bieg jednostajny we wspomnianym zakresie pulsu. 2 tygodnie temu postanowiłem pierwszy raz w życiu wystartować w biegu na 10 km i udało się - nie dość, że dobiegłem to i czas poniżej 1h - 55,50, ale byłem i jestem z tego dumny. Zaczął się jednak też problem - chce mi się więcej (jak to u facetów bywa). Marzy mi się maraton! Z powodu moich przejść zdrowotnych, nie bardzo wiem jak się do tego przygotować, raczej nie pasują mi plany treningowe, bo nastawione są na różną intensywność, a ja nie chciałbym z tym przesadzać. Nie wiem czy lekarz kardiolog stwierdzi, że mogę to zrobić (o neurologa i ortopedę się nie martwię - nie ma pytań, nie ma problemów), ale zakładając że tak, jak powinien wyglądać trening bazujący na jednostajnym tempie biegu żeby przynajmniej spróbować tego dokonać. Boję się tych 4 godzin, bo wiem z czym się to wiąże, z jakim obciążeniem dla całego organizmu, ale muszę spróbować i tyle. Nie chcę tego robić "na wariata", mam zamiar wystartować za miesiąc w półmaratonie i zmieścić się w 2h oraz zobaczyć co się dzieje z moim organizmem, a potem... Chciałbym poznać opinie biegaczy po podobnych przejściach zdrowotnych i oczywiście fachowców, uwagi przyjmuję zawsze z pokorą i umiem "odpuścić". Pozdrawiam biegaczy i do zobaczenia.

P.S. innym trudnym zadaniem jest wciągnięcie w zabawę z bieganiem mojego najlepszego przyjaciela czyli żonę, która ma wielki opór przed tego typu doświadczeniem, a jej przygoda ze sportem opiera się na nordic walking - będąc optymistą, na tym polu też przewiduję jakieś osiągnięcia.

Re: bieganie z sercem

: 29 cze 2011, 14:41
autor: Qba Krause
dużo wg mnie zależy od tego, czy zalecenia kardiologa było konkretnie motywowane jakimś schorzeniem bądź dysfunckją czy "tak po prostu", żeby ustawić Tobie bezpieczny limit wysiłku. Jeżeli to drugie, to może warto skonsultowac się z innym kelarzem, najlepiej sportowym, który realistycznie spojrzy na Twój organizm i będzie w stanie faktycznie ocenić, czy nie sprosta on wymaganiom normalnego planu treningowego z wieloma intensywnościami.

Re: bieganie z sercem

: 01 lip 2011, 22:54
autor: jakub738
witam.
Jak dla mnie sprawa dość trudna do poruszania na forum.Napisałeś "Nie wiem czy lekarz kardiolog stwierdzi, że mogę to zrobić", nie licz na to że lekarz odpowie na takie pytanie co najwyżej może zrobić kolejne badana i je omówić ale ostateczną decyzję musisz podjąć sam.Nie wiem co ja bym zrobił po takim "urazie" ale poważnie bym się zastanowił;co by było gdyby sytuacja powtórzyła się? warto ryzykować? Myślę że takie rzeczy powinieneś omówić w gronie rodziny i odpowiednich lekarzy.

Re: bieganie z sercem

: 02 lip 2011, 03:22
autor: DariaB
Idz do lekarza sportowego i niech zrobia Ci badania z obciazeniem (EKG, enzymy itd). Wazne, zeby to byl lekarz sportowy, najlepiej sam biegajacy. BTW, robiono badania po maratonach i ogromna wiekszosc maratonczykow ma podwyzszony poziom enzymow "sercowych" kwalifikujacych sie do stanow przedzawalowych. Nawet kiedys poszlo w media "maraton powoduje zawal". sie okazalo, ze owszem, ale ze stanem zawalowym malo ma to wspolnego, sa mikrouszkodzenia serca, ale sie regeneruje i wzmacnia. Nie pamietam dalszych argumentow. Miesien sercowy ma zdolnosci regeneracyjnye, jezeli jest dobrze ukrwiony i naczynia wiencowe niepozatykane.

Moj tesc jest po poczwornym bypasie i uprawia kolarstwo na terenie pofalowanym i tak juz od 10 lat i jest duzo starszy od Ciebie. Jeden lekarz mowil, tylko spacery, drugi przetestowal go porzadnie, ustawil mu treningi, i tak sobie jezdzi od lat. Robi nawet do 120km dziennie, bierze udzial w jazdach ulicznych.

Powodzenia :hej:

Re: bieganie z sercem

: 03 lip 2011, 18:42
autor: iściak
Wujek jeździł na rowerku od lat. Startował w wyścigach - oczywiście intensywnie za młodu, a później rekreacyjnie. Dbał o siebie, uważał na to co je itd. Okaz zdrowia. I co? W wieku 60 lat strzeliła mu pikawa.
Naprawdę proponuję się zastanowić dwa razy przed rozpoczęciem ostrzejszych treningów.
Pozdrawiam.

Re: bieganie z sercem

: 04 lip 2011, 14:39
autor: green
dzięki za wpisy, co do badań wysiłkowych, EKG i innych (USG itp) wszystko jest ok. Przechodzę takie badania regularnie. Problem pojawia się, kiedy próbuję nakreślić granicę obciążenia, za którą nie powinienem wychodzić. Lekarze zachowują się asekurancko i doradzają "kontrolowaną aktywność fizyczną" i jakoś nie biorą pod uwagę, że mają do czynienia z facetem aktywnym fizycznie od wielu lat. Znam dosyć dobrze swoje ciało i staram się słuchać co do mnie mówi podczas wysiłku. Jeżeli biegam w zakresie 60% maksymalnego tętna, to w moim przypadku robi się to ok. 10 km/h i godzinny trening nie jest dla mnie zbyt wielkim obciążeniem. Dzisiaj zszedłem z "szybkością" i wydłużyłem trening do 1h 40 min i zaczęły się pojawiać problemy (nie dotyczyły one serca, a bólu w dolnym odcinku kręgosłupa i w rejonach łydek). Nabrałem jeszcze większej pokory, ale też jeszcze większych chęci żeby przekroczyć następną małą granicę. Na dzień dzisiejszy wydaje się, że fizycznie i psychicznie jestem zdolny do zmierzenia się z 20km w czasie ok. 2h. Jak to zrobię, to będę znał więcej odpowiedzi, co może wydarzyć się na dwukrotnie dłuższym dystansie i czy kiedykolwiek będę mógł się tym zmierzyć. Pozdrawiam biegających i do zobaczenia na trasie.

Re: bieganie z sercem

: 04 lip 2011, 14:59
autor: jakub738
green pisze: Nabrałem jeszcze większej pokory, ale też jeszcze większych chęci żeby przekroczyć następną małą granicę. Na dzień dzisiejszy wydaje się, że fizycznie i psychicznie jestem zdolny do zmierzenia się z 20km w czasie ok. 2h. Jak to zrobię, to będę znał więcej odpowiedzi, co może wydarzyć się na dwukrotnie dłuższym dystansie i czy kiedykolwiek będę mógł się tym zmierzyć. Pozdrawiam biegających i do zobaczenia na trasie.
Maraton to nie 2 x 21 km !!!!!! maraton zaczyna się po 30 kilometrze gdzie dochodzi zmęczenie zarówno fizyczne jak i psychiczne i tu trzeba sobie umieć poradzić.Jeżeli chcesz zobaczyć jak to jest przebiegnij 30 km i wtedy zobacz co będzie.Sporo nowicjuszy nabiera pokory do maratonu dopiero po jego ukończeniu,powodzenia

Re: bieganie z sercem

: 15 sie 2011, 22:05
autor: green
4:44 w dzisiejszym maratonie Solidarności i teraz może być już tylko lepiej :D

Re: bieganie z sercem

: 29 sie 2011, 21:29
autor: kkamil13
gratulacje:) jednak spróbowałeś, odważyłeś się.
Jakie to uczucie przebiec maraton?
Serce nie przeszkadzało?

U mnie jeszcze bardzo dużo czasu minie nim będę gotów na taki dystans...

Re: bieganie z sercem

: 30 sie 2011, 09:29
autor: uzdow
Ja mimo, że młodszy (37) ale też z "sercową" przygodą w wieku 29 powoli wolnymi "kroczkami" relaksuje się w biegu od roku. O maratonie to nawet nie myślę. Wystarczają mi te 1,5 godzinne treningi.
Gratuluję ukończenia!

uzdow

Re: bieganie z sercem

: 31 sie 2011, 03:56
autor: DariaB
green, gratuluje serdecznie :hej:

Lyknales bakcyla, teraz nie pusci. Wyciagniesz ponizej 4godzin nastepnym razem. Serce to niezwykly organi i niezwykle sie regeneruje, robisz mu przysluge. Jak sie czules?

Re: bieganie z sercem

: 08 wrz 2011, 11:53
autor: green
Dzięki za gratulacje. Było nieźle, ale sami widzicie po wyniku, że tempa zbytnio nie narzuciłem :usmiech: Serce spokojnie, bo takie tempo w żadnym momencie nie doprowadziło do zbyt dużego pulsu, wszystko było pod kontrolą (bez pulsometru, ale na bazie własnych doświadczeń i "słuchania" organizmu). Oczywiście sprzyjała pogoda i dlatego zdecydowałem się na tak szybki udział (troszkę po wariacku). Przygotowałem się w ten sposób, że biegłem z wodą i jednym żelem energetycznym (związane plastrem i trzymane w ręku). Łyczek wody co 2,5 km, co 5 km woda z punktu, na 15 i 20 km do tego żel. Do 25 km ok. (czekała tam na mnie żona z nowym piciem i żelem), spokojnie, ale później :orany: Na 30 km chciałem już zejść, żel się skończył szybciej, woda też, tego się nie spodziewałem. Do tego ból - myślałem o sercu i kręgosłupie, a tu mięśnie ud paliły jak rozgrzane żelazo. Zaczął się ten słynny kryzys, ta legendarna ściana (zrozumiałem, że to przechodziłem dopiero po biegu), brak entuzjazmu, zwątpienie, liczenie każdego metra i... nic, ciągle daleko do następnego punktu, nie mówiąc o mecie. Przygnębienie wzrosło wraz ze scenerią, jeżeli ktoś biegł, ten wie o czym mówię, odcinek Gdańsk Główny - Westerplatte i z powrotem (razem ok. 15 km) biegnie drogą wśród chaszczy, rur, totalne zadupie. Od 30 km zacząłem robić przerwy w biegu i szedłem, co było dla mnie przeżycie traumatycznym, bo w głowie siedziała na ten stan jedna odpowiedź - jesteś dupa i popierdółka, a nie maratończyk. Na 35 i 40 km zabrakło isotonika na punktach dla takich maruderów jak ja, a swój, który dostałem od żony już dawno wypiłem. Na szczęście ostatnie 1,5 km to bieg po starym mieście wśród ludzi i nie wypadało dreptać, więc jakimś wysiłkiem doczłapałem do mety. Podsumowując - jestem szczęśliwy, ale teraz jeszcze lepiej się przygotuję do następnego maratonu. Myślę, że 2 w roku mógłbym zrobić, czas podobny, bo muszę dbać o poziom pulsu. Jednego jestem pewien, nigdy więcej nie pobiegnę w Maratonie Solidarności - organizacja to jedna wielka pomyłka, po biegu ludzie przebierali się na podwórkach i w bramach, w czasie biegu na starym mieście ludzie byli wręcz zdenerwowani, że im się przeszkadza, co chwila wchodzili na trasę, kierowcy wściekli, ogólnie mało przychylne nastawienie do tak małej imprezy. Nastawiam się na wiosnę, a więc Kraków i jesień, a tu pewnie Poznań i takie są moje plany na 2012 jeżeli chodzi o maratony. Co do stanu zdrowia po maratonie, najwięcej miałem problemów jednak z łydkami i promieniującym bólem od zewnętrznej strony kolana w dół w kierunku kostki w prawej nodze. Musiałem jednak dosyć mocno nadwyrężyć organizm bo przez ostatni tydzień chodząc po Tatrach natychmiast nabawiłem się wysięków w kolanie. Tęsknię już za bieganiem, jutro wizyta u ortopedy i będę wiedział kiedy znowu zacznie się poranne bieganie, a później jakieś zawody na 10, 21 km i na wiosnę... :uuusmiech: Do zobaczenia na trasie i jeszcze raz dzięki.

Re: bieganie z sercem

: 22 lis 2012, 15:32
autor: Bulka
Witam Wszystkich,

Ja niestety miałem powazny zawał w wieku 27 lat obecnie 34, po tej przygocie zmieniłem podejscie do sportu, chodź poprzednio wyczynowo uprawiałem obecnie od 7 lat bardzo dużo roweru a zero biegania.
Dopiero teraz zaczynam przygode z bieganiem jestem po kilku treningach i mocno napalony na przyszłość szczególnie o maratonie za ok rok.

Jeżeli można do greena ile się przygotowywałeś czasowo i czy wcześniej miałes styczność ze sportem, jestem ciekaw czy za ok rok będę odpowiednio przygotowany np. do warszawskiego ? Obecnie biegam po ok 10 km bez żadnego wysiłku, wiem że nie można tego porównywac do całości dystansu, dlatego zbieram informację.

Pozdrawiam

Re: bieganie z sercem

: 29 lis 2012, 21:18
autor: green
Cześć. Miałem styczność ze sportem, ale bieganie nie było główną domeną mojej aktywności. Zacząłem powoli, biegałem ot tak 4 razy tygodniowo w przedziale czasowym 40 -60 min, bardzo wolnym tempem (puls ok 100 - 110). Później doszły starty w dyszkach (pierwsza latem zeszłego roku), a jak to złapałem to mam za sobą od tego czasu 4 półmaratony i 2 maratony (w tym roku Warszawski). Zapisałem się już na przyszłoroczny Cracovia Maraton w kwietniu :bum: Biegam z głową, tzn. nie walczę o życiówki tylko kontroluję tempo pod serducho (nie potrzebuję pulsometru, potrafię słuchać organizmu). Wyniki takie sobie - na 10 km dwa tygodnie temu 52:21 i to maks jaki mogę wycisnąć, a nawet ciut za szybko, okolice 55 minut są dla mnie odpowiedniejsze (wiem to po przebiegnięciu życiówki :lalala: ). Połówka - pierwsza poniżej 2h, następne 2 z kawałkiem i to mi odpowiada. Zeszłoroczny maraton Solidarności 4:44, a w tym roku porażka w Warszawie 5:08 i to nie serce, a nogi odmówiły posłuszeństwa od 30 km (zbyt mało długich wybiegań). Wiem już, że dla mnie odpowiedni czas to okolice 4:45 po odpowiednim przygotowaniu. Cały czas pozostaję pod kontrolą lekarza, który nie zabronił mi startów ale przestrzega zawsze przed ew. konsekwencjami w przypadku kontynuowania biegu pomimo odczuwanego dyskomfortu. Nigdy go nie odczuwałem poza tegorocznym startem w Półmaratonie Ziemi Puckiej, ale było to głupotą z mojej strony (lipiec, ponad 35 stopni w słońcu) i nigdy więcej w takich warunkach pogodowych nie wystartuję. Reasumując, trzeba biegać z sercem, ale i z głową. Przestrzegam przed uzależnieniem, ja już w to wpadłem :taktak: Życzę powodzenia i dużo zdrowia.

Re: bieganie z sercem

: 29 lis 2012, 22:06
autor: Bulka
Witam,

Dzięki za odpowiedź staram się robić wszystko z głową ja jednak polegam na pulsometrze, bo przy adrenalinie można się łatwo podpalić, mam w planach półówke w Warszawie zrobić w marcu, i jeżeli nie podpale się za bardzo i wszystko pójdzie jak planuje to dalej zobaczymy. Bardzo chciałbym zrobić opk 2h ale czas pokaże, kondycyjnie i mięśniowo nie ma problemu, tylko ten nieszczęsny puls.

Pozdrawiam i również życze zdrowia

I do zobaczenia na trasie :)