Strona 1 z 3

Witam!

: 21 mar 2011, 15:13
autor: Analogic Disturbance
Witam wszystkich!

Marcin, 24 lata (14 przy komputerze :hahaha: )

178/95 aktualnie (przed biegami była 100 na wadze) -> cel redukcja + przyjemność.

Forum śledzę już od dłuższego czasu (3 miesiące) i służyło mi ono jako pomoc motywacyjna.

Dzisiaj minął szósty tydzień od momentu w którym zdecydowałem że trzeba w końcu wyjść i zacząć coś robić ze sobą. Zdecydowałem się na plan 10-tygodniowy ale w końcu po pierwszym tygodniu zmieniłem go na 6-tygodniówkę. Początki były cholernie trudne, 2 minuty biegu i totalna tragedia z układem oddechowym. Drugi tydzień był już lepszy ale okazało się że przez swoją lekkomyślność oraz brak dobrego obuwia (halówki + asfalt + nadwaga heh) naciągnąłem sobie achillesa i ledwo co byłem w stanie chodzić. Gdy achilles przestał boleć zaczęła łydka na tej samej nodze i treningi musiałem sobie wybić z głowy stosując zasadę "dni przerwy x2" jeżeli ból nie przechodzi.

Moje ciało bardzo źle zareagowało na zmianę trybu życia (w końcu cały czas siedziałem przed komputerem) i zaczęły mi doskwierać bóle na całym ciele a w szczególności kręgosłup (skrzywiony od dzieciństwa) kolano a nawet bark Pewnego dnia podczas mojej kontuzyjnej przerwy zaczęły mi drętwieć nogi oraz ręce oraz tachykardia i bardzo się wtedy przestraszyłem jako że wcześniej nie miałem takich ataków. Po wizycie u lekarza i zrobieniu morfologii krwi okazało się że przez 2 tygodnie treningu i piciu bardzo dużych ilości herbaty wypłukało mi magnez oraz potas do bardzo niskich poziomów (jestem niejadkiem i jadam mało warzyw ale staram się to zmienić). Po tygodniowej terapii magnezowej wszystko wróciło do normy, noga przestała boleć po katowaniu ją zimną wodą oraz Voltarenem. Nadszedł czas na pierwszy trening.

Muszę przyznać że całe to zamieszanie w trakcie przerwy od biegania zniechęciło mnie dosyć mocno zarówno fizycznie jak i psychicznie aby powrócić do treningów.

Jednak zdecydowałem że nie ma co się poddawać i wyszedłem pobiegać. Okazało się że organizm całkiem nieźle sobie poradził z przerwą i nie czułem już ani zadyszek ani bólów mięśni. Dodatkowo zakupiłem już buty (Kalenji 75 jako że nie mam narazie $$) i odczułem ogromną różnicę w bieganiu.

Dzisiaj pobiegłem swoje pierwsze 30 minut (w sumie 45 bo zapomniałem sprawdzić stoper) i muszę przyznać że jednak warto walczyć do końca i nie poddawać się mimo że pewne cele wydają się nieosiągalne. Dla wszystkich którzy dopiero co zaczynają -> WARTO!

Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim świetnych wyników oraz motywacji tym którzy dopiero co zaczynają bądź przygotowują się mentalnie.

Re: Witam!

: 21 mar 2011, 15:29
autor: tosiek
Tak trzymaj :usmiech: !!!
Teraz zaczyna się miła wiosna, czas na to by Cię wciągnęło na maksa. Nim się obejrzysz, za sobą będziesz miał setki kilometrów, zdarte kilka par butów, wagę na przyzwoitym poziomie BMI i masę pozytywnej energii.
Powodzenia

Re: Witam!

: 21 mar 2011, 18:57
autor: makar
Fajnie, że zacząłeś biegać. Jeśli już potrafisz biec "ciurkiem" 45 min, to teraz będzie już z górki. Wiosna to najfajniejsza pora roku dla biegaczy, więc szybko będziesz robił postępy. Regularny trening to podstawa. Pozdrawiam.

Re: Witam!

: 21 mar 2011, 21:28
autor: pardita
Rewelacja!!!!!
Tak trzymaj! A tu są fajni ludzie, spece biegowe i na pewno Ci pomogą :)

Re: Witam!

: 22 mar 2011, 10:17
autor: Fenrir
Za każdym razem czytając podobny post powitalny jestem niezwykle kontent, bo od razu przypominam sobie swoje niedawne początki (a początki jak wiadomo bywają trudne) i to, że jednak można. Nawet z nadwagą i początkową mordęgą.
Ale da się!
Gratulacje, pozdrawiam i wybieganych setek km!

Re: Witam!

: 07 cze 2011, 22:55
autor: Analogic Disturbance
Heh pomyślałem że zrobię mały update po 3 miesiącach.

Pierwszym krokiem który zrobiłem po przebiegnięciu swoich magicznych 30 minut non stop było utrzymanie tego "osiągnięcia" (ba, bałem się że udało mi się to jakoś przez przypadek heheh) i tak sobie "truchtałem" przez kolejne 2 tygodnie. Później w połowie kwietnia zauważyłem że przebiegam aktualny dystans (6.6km) coraz szybciej (26:56, ~4min/km) i tu pojawił się dylemat.

Co ja nadal chcę zrobić ze swoim bieganiem? Nadal iść na redukcję czy może po prostu sobie tak biegać i przestać przejmować się wagą? A może podejść do tego bardziej profesjonalnie? (ta, ważąc 90kg :P - NOT)

Doszedłem do wniosku że czas stopniowo zwiększać dystans bo takie "przebieżki" po 26-30 minut dziennie było dla mnie za mało. Stopniowo zwiększałem dystans aż na początku maja doszedłem do punktu w którym przebiegłem 10km tak na luzie w godzinkę. Wynik nie był "epicki" ale jednak samo zauważenie takiego postępu mnie bardzo zmotywowało.

Przestałem zwracać uwagę na wagę i 10km stało się moim dystansem. Początkowo czułem o wiele większe zmęczenie niż po tych marnych 6km ale to dawało mi jeszcze większego "kopa" niż przebiegnięcie na luzie tej szóstki. Na razie jestem na etapie szlifowania tej 10 (aktualnie 50 minut to max co mogę osiągnąć ale myślę że treningi idą w dobrym kierunku).

Co do wagi to w momencie kiedy przestałem o niej myśleć, sama spadła. 22 marzec - 95kg, 22 maj - 86. Widocznie nie przejmowanie się tym przynosi lepsze efekty niż zadawanie sobie pytania "Dlaczego ja nie chudnę?" po każdym tygodniu gdzie waga ani drgnęła.

Diety jako takiej nie trzymam, wycofałem cukier z napojów i pijam tylko zwykłą herbatę, zieloną i oczywiście wodę mineralną. Żadnych fast foodów, raz na jakiś czas pizza żebym nie wyszedł na jakiegoś fanatyka liczenia kcal :) Starannie dobieram sobie posiłki i najważniejszą zmianą było przejście na tryb 4-5 posiłków dziennie mniej więcej o tych samych porach. Wcześniej potrafiłem iść na zajęcia bez śniadania, wypić browarka z kumplami po uczelni, zjeść obiad o 16, kolację o 22 a potem dopychać się w nocy przed kompem.

Teraz wygląda całkiem inaczej. Stałe godziny posiłków, sen od 23 do 6-7 max i czuję w końcu że zyję!

Jedyne pytanie jakie mnie trapi to czy powinienem biegać z planem na 10km czy po prostu biegać sobie dalej "for fun"? Czuję że wróciłem na te rozdroże pt "Biegać dla siebie bez planu czy może szlifować wyniki z głową i odpowiednim treningiem?" Przyznam że chciałbym kiedyś zejść do tych magicznych 40' na 10km :P

Chciałem gorąco pozdrowić ludzi z forum którzy napędzili mnie motywacją w styczniu tego roku i w lutym dzięki temu zadebiutowałem jako 100kg niedźwiadek na trasie. Jak widać efekty są i nie zamierzam na tym poprzestawać :)

Słowo do zbierających siły zarówno fizyczne jak i psychiczne aby zacząć biegać:

Możecie wszystko jeśli tylko chcecie, nie poddawajcie się a zobaczycie że bieganie to fantastyczny sport.

Pozdrawiam serdecznie =)

Re: Witam!

: 08 cze 2011, 15:16
autor: td0
Decyzję o tym czy biegać "for fun" czy dla wyników musisz podjąć sam.

Cel biegania bardzo się przydaje. 40 min/10 km to bardzo dobry cel. Nie wiem czy nie jest zbyt odległy dla Ciebie. Dobrze jest stawiać sobie realne cele. Zbyt ambitny cel potrafi zdemotywować. Możesz podzielić ten cel na kilka etapów. Zacznij od celu 48 min. Gdy już go osiągniesz to podnieś poprzeczkę do 47:30... aż do wymarzonych 40 minut.

Żeby przygotować się do 40 min/10 km to plan by się raczej przydał.

Czytałeś ten artykuł? http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=13&id=129 To był mój pierwszy cel i plan. Może też spróbujesz?

Re: Witam!

: 08 cze 2011, 15:38
autor: misthunt3r
Widzę, że trafiłeś na podobne rozdroże co ja tylko z innej strony. Może to co ja wybrałem pomoże Ci podjąć jakąś decyzję.
Przez dłuższy czas biegałem bez programu z jednym celem przebiec maraton - na potwierdzenie, że mogę w połowie maja to zrobiłem (mimo, że w sumie nie byłem do końca przygotowany, ale ukończyłem bez zatrzymywania się :)) W ten weekend dycha na łódzkim maratonie z debiutującym kumplem, którego wciągnąłem w bieganie. I okazało się, że całkiem niezły czas, jak na to co myślałem o swoich możliwościach, bo blisko 50min.

Od tego momentu zaczęło się zastanawianie co dalej. Bo programu z prawdziwego zdarzenia, oprócz samego początku biegania to nie robiłem. Dalej się nad tym głowię. Wiem jakie mam cele, ale za co się teraz wziąć to już nie bardzo. W planach jest stopniowe zejście z 10k do 45, a potem 40 minut i z maratonem do 4:00, 3:30 i 3:00. Z tego zastanawiania się nad planami na razie wynikło, że wezmę się za dychę do jesieni, potem od jesieni za plan na wiosenny maraton - konkretne plany muszę wybrać do lipca, żeby się wyrobić. Wiem, że te plany to nie na "ot tak od razu" tylko na lata biegania, ale przestawać nie zamierzam, bo daje mi to fun i wątpię, żeby planowe bieganie mi go odebrało.

Moja rada - ustal co jest twoim priorytetem i zrób to :)

Re: Witam!

: 15 kwie 2013, 21:05
autor: Analogic Disturbance
Witam ponownie!

Postanowiłem napisać mały update po dwóch latach od momentu kiedy postanowiłem coś zmienić i ... aż wstyd przyznać lecz wróciłem do punktu wyjścia :chlip:

Wyniki w czerwcu oraz lipcu 2011 roku były świetne, 15 km na luziku bez zbędnych komentarzy. Przyszło lato, imprezki, powrót na studia (obrona) oraz niedługo potem praca (IT). Odwlekałem powrót do biegania tłumacząc sobie że mogę wrócić za n-ty tydzień (n+1) i że moja forma nadal jest wysoka. Długo nie trzeba było czekać na efekty, powrót starych nawyków i degradacja organizmu do stanu z przed 03/2011

Minęły dwa (stracone) lata od tego czasu i dopiero w tym momencie przyszedł czas na refleksje.

Jestem w punkcie wyjścia, 179/104,5kg. Jedynym pocieszeniem jest to, że jestem bogatszy o wiedzę z poprzedniej przygody z bieganiem i mam nadzieję że nie popełnię tych samych błędów.

Najgorszą karą jest to że teraz w momencie biegu na 6km czasami muszę walczyć sam ze sobą bo "EGO" chce (ha, nawet pamięta!) abym biegł szybciej wmawiając mi że "Przecież kiedyś biegałeś dyszkę w 45-50 minut, weź się rusz koleś bo to ostra siara". Z jednej strony to motywacja ale z drugiej to mały ciężar na psychice (czasami prowadzące do zbędnego przyspieszania co z kolei skutkuje zbędnymi przerwami które oczywiście staram się wyeliminować.

Przestroga dla innych: Nie warto przestawać biegać. Walczcie sami ze sobą bo jest warto, i jest o co.

Oczywiście podsumowując: Koniec użalania nad sobą i wracam do mojego ukochanego biegania po dwóch latach zdrady :)

PLAN:

- dietka i powrót do regularnego odżywiania (4-5 posiłków co 3,5 - 4h)
- koniec ze złymi węglami aka Pepsi / Cola / Słodycze etc. -> Wodo mineralna przybywaj!
- treningi 3x w tyg, bez planu 6km (daję radę przebiec 10-15 minut bez przerwy co jest jedynym pozytywem na razie więc będę biegał na "nasłuch" swojego ciała tak jak robiłem to poprzednim razem - zdało egzamin).

CEL(e):

- 40-50+++++ minut ciągłego biegu
- redukcja wagi
- 5km / 25 minut
- 10km / 50-55 minut
- Przyjemność i zdrowy organizm.

Pozdrawiam wszystkich początkujących jak i zaawansowanych biegaczy. Nie poddawajcie się, trzeba walczyć!

Re: Witam!

: 16 kwie 2013, 07:18
autor: maly89
W takim razie pozostaje jedynie życzyć wytrwałości. Oby nie zabrakło motywacji.

A tak z ciekawości - ile czasu (i od kiedy do kiedy) trwała poprzednia przygoda z bieganiem? I dlaczego dokładnie oraz w którym momencie się skończyła?

Re: Witam!

: 17 kwie 2013, 20:37
autor: Analogic Disturbance
maly89 pisze:W takim razie pozostaje jedynie życzyć wytrwałości. Oby nie zabrakło motywacji.

A tak z ciekawości - ile czasu (i od kiedy do kiedy) trwała poprzednia przygoda z bieganiem? I dlaczego dokładnie oraz w którym momencie się skończyła?
Początek 22 luty 2011, koniec 25 lipca 2011 także był to dosyć "krótki" okres. Głównych przyczyn przez które zaprzestałem biegania, mogę wymienić dwie które niestety splotły się w tym samym czasie.

1. Przetrenowanie, zamiast standardowych 3-4 treningów w tygodniu, zacząłem biegać codziennie (10-15 km) z przerwą tylko w niedzielę. Po jakimś czasie czułem brak sił i spadła mi generalnie motywacja przez wyniki jakie uzyskiwałem (było coraz gorzej)

2. Problemy natury osobistej, rozstanie z dziewczyną (dość długi związek)

Generalnie po drugim punkcie (i braku motywacji z pkt.1 ) coś pękło i przestało mi zależeć, nie czułem już satysfakcji z pokonywania kolejnych barier w bieganiu.

Wróciłem na krótko we wrześniu 2011 (2 tygodnie) - forma jeszcze była dobra ale za moment przyszły studia (ostatni rok) i imprezy -> totalny szok żywieniowo-alkoholowo-światopoglądowy (+lenistwo).

Tyle o przeszłości i mam nadzieję że odpowiedź rozwija wszelkie wątpliwości =)

Kolejny update:

Dziś ta sama trasa co poprzednio (6km), gwałtownego progressu się nie spodziewałem ale pierwsze 3 km na luzie bez przerwy więc jest jakiś potencjał. Powrót z jedną przerwą (marsz przez minutę) + przebieżka na ostatnim kilometrze.

Muszę przyznać że się nieźle zmęczyłem (dobry znak) ale uczucie radości jak za dawnych treningów. Kolejny trening w piątek, mam nadzieję że organizm się zregeneruje do tego czasu.

Pozdrawiam!

Re: Witam!

: 07 sty 2015, 21:16
autor: Analogic Disturbance
Heh, śmiesznie czyta się takie posty z przed prawie czterech lat :)

Wiele razy próbowałem wrócić do biegania w "międzyczasie" od ostatniego postu ale niestety był to problem natury psychologicznej którego nie byłem w stanie przeskoczyć.
Gdy w końcu zrozumiałem prawdziwy cel tego co i przestałem się zmuszać do treningów, ponownie wróciłem na trasę 6.12.2014. Nie realizuję żadnego planu tylko staram się słuchać własnego organizmu (tempo konwersacyjne).

Usunąłem wszelkie specyfiki wpływające negatywnie na mój organizm:

cukier - słodzona herbata, pepsi, słodycze itd.

fastfoody wszelkiego rodzaju - pizza, zupki chińskie i inne "szybkie rozwiązania" głodowe.

Wszystko to zastąpione wodą mineralną, zieloną herbatą, owocami, ryżem i piersią z kurczaka, warzywami oraz chudą wędliną (walczę jeszcze z białym pieczywem ale jak na razie używam go tylko do śniadań w niewielkich ilościach).

Dzisiaj w końcu poczułem "powrót do korzeni" i dobiłem do 30 minut biegu bez przerwy (w sumie to było 40 ale co tam...). Świetne uczucie i radość że po tylu latach nieudanych prób i zmarnowanego czasu jednak się udało. Teraz pozostaje tylko cieszyć się bieganiem i mam nadzieje dobrym zdrowiem które powinno być jego następstwem.

Od momentu zmiany stylu życia czuję się o wiele lepiej. Koniec ze zmęczeniem i bólami głowy które jak udręka doskwierały mi po dniu pracy. Więcej sił każdego dnia.

Chciałbym też podziękować osobom których tematy na forum bieganie.pl o swoich poczynaniach, lękach, upadkach oraz wygranych pomogły mi w walce z samym sobą.

Aktualna waga: 110kg - cel: 80kg

Dla wszystkich początkujących biegaczy:

Pod żadnym pozorem nie poddawajcie się i nie przestawajcie wychodzić pobiegać. Naprawdę warto!

Re: Witam!

: 08 sty 2015, 16:41
autor: Jarekk
Waga podobna do mojej , wytrwałości

Będę wpadał i obserwował

Pozdrawiam J

Re: Witam!

: 08 sty 2015, 21:31
autor: DawidK
Gratulacje tak trzymaj :uuusmiech:

Re: Witam!

: 09 sty 2015, 17:21
autor: Analogic Disturbance
Dzięki za wsparcie!

JarekK - życzę wytrwałości także! Walka z samym sobą zawsze należy do najcięższych - ale satysfakcja zawsze jest największa :)

Dziś pogoda jest dosyć kapryśna, (porywisty wiatr i deszcz w moich okolicach) lecz na trening wyszedłem bez jakiegokolwiek "ale" od razu po powrocie z pracy.

Czuć że forma jest coraz to wyższa, nie mam już problemów z zadyszką (swobodny oddech podczas wysiłku) oraz lewe podudzie które mi dokuczało ostatnimi czasy - w końcu odpuściło po krioterapiach.

Trening jak najbardziej udany. Czas udać się na zasłużony odpoczynek po jakże ciężkim tygodniu pracy :D

Kolejny trening w niedzielę.