Ambitne plany
: 06 mar 2011, 09:59
Witajcie! To mój pierwszy post na forum, więc korzystając z okazji krótko się przedstawię. Mam na imię Natalia, mam 19 lat i jestem z Żagania (woj. lubuskie) 
Jestem ogólnie wysportowana 9 lat grałam w siatkówkę, 3 w piłkę ręczną i dosyć dużo pływałam (amatorsko). W szkole brałam udział w każdych możliwych zawodach sportowych. Jednak jedyne czego znieść nie mogłam było bieganie. Nienawidziłam tego! Jak wiadomo od miłości do nienawiści jest niedaleko. Tak było też w moim przypadku. Mimo mojej aktywności jestem masywna i mam duże predyspozycje do tycia. W zeszłym roku zaczęłam biegać głównie z myślą o schudnięciu. Biegałam 5-6 razy w tygodniu 3 km. Udało się. Schudłam. Zimą miałam problemy zdrowotne i trochę dobie odpuściłam i zaliczyłam jojo
. Teraz bieganie nie jest dla mnie tylko sposobem na pozbycie się kilogramów, ale stało się jak używka. Od stycznia pobiegiwałam za każdym razem jak mrozy puściły, a od końca lutego biegam regularnie. W tym roku postawiłam sobie ambitny cel. Wystartować w warszawskim Pucharze Maratonu i jeśli zdrowie pozwoli przebiec wszystkie etapy. Nie mówię o rzeźbieniu jakichś kosmicznych czasów. Chcę to przebiec, pokonać siebie, zmęczenie, ból i słabość mięśni. Liczę, ba! Wiem! że mi się to uda, bo jestem z tych upartych bab, które doporwadzają plany do końca. Z waszej strony liczę na wsparcie, porady, czy chociaż nowe znajomości z ludźmi z podobnym uzależnieniem.
Obecnie biegam 6 razy w tygodniu robiąc ok 30 km/tydzień. 3x5, 2x3, 1x8 km. W dzień kiedy nie biegam mam tańce latino, więc mięśnie też pracują. Biegam częściowo po drodze i częściowo przełaj, bo biegam ze swoimi psami więc wybieram trasy, gdzie mogę puścić je luzem.
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś tu wejdę i zacznę marudzić, że jednak nie, że nie dam rady, że to bez sensu powiedzcie mi otwarcie, żebym przestała pierdzielić, ruszyła leniwy zadek na trening i Wam głowy nie zawracała.
Pozdrawiam Natalia

Jestem ogólnie wysportowana 9 lat grałam w siatkówkę, 3 w piłkę ręczną i dosyć dużo pływałam (amatorsko). W szkole brałam udział w każdych możliwych zawodach sportowych. Jednak jedyne czego znieść nie mogłam było bieganie. Nienawidziłam tego! Jak wiadomo od miłości do nienawiści jest niedaleko. Tak było też w moim przypadku. Mimo mojej aktywności jestem masywna i mam duże predyspozycje do tycia. W zeszłym roku zaczęłam biegać głównie z myślą o schudnięciu. Biegałam 5-6 razy w tygodniu 3 km. Udało się. Schudłam. Zimą miałam problemy zdrowotne i trochę dobie odpuściłam i zaliczyłam jojo

Obecnie biegam 6 razy w tygodniu robiąc ok 30 km/tydzień. 3x5, 2x3, 1x8 km. W dzień kiedy nie biegam mam tańce latino, więc mięśnie też pracują. Biegam częściowo po drodze i częściowo przełaj, bo biegam ze swoimi psami więc wybieram trasy, gdzie mogę puścić je luzem.
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś tu wejdę i zacznę marudzić, że jednak nie, że nie dam rady, że to bez sensu powiedzcie mi otwarcie, żebym przestała pierdzielić, ruszyła leniwy zadek na trening i Wam głowy nie zawracała.
Pozdrawiam Natalia
