Nigdy nie biegalem, ale za miesiąc.. maraton
: 15 sie 2003, 03:46
Mam taki maluuutki problem.. jestem odrobine chory mianowicie. Choroba ostatnio bardzo popularna.. niestety nie wsrod moich znajomków... bo oni patrza na mnie jakbym urwał sie z zakładu... Anyway, ta choroba to "przerost ambicji"... dosłownie wylewa sie u mnie butami i rekawami... Jak mozna sie domyslec chodzi mi o maraton warszawski. taka mala sprawa do zalatwienia.
Od kiedy pamietam moj ojciec wmawial mi, ze do niczego sie nie nadaje... doslownie nabijal sie z kazdej mojej inicjatywy.. w wieku 13 lat mialem zaledwie 155 cm wzrostu i klatke tak wklesla, ze czasami zastanawialem sie czy przypadkiem nie skrecilem sobie karku i nie patrze wlasnie na wlasne plecy. od kiedy zaczal nazywac mnie "szkieletor" (ten z HI-Men'a) obiecalem sobie, ze juz nigdy nie bede pozwalal sobie wmowic, ze czegos nie moge zrobic. I tak sie wlasnie zaczelo... Teraz mam niewiele ponad 176 cm wrostu ale w klatce juz 102 cm... (nabijanie sie pomoglo) nie mowie o innych rozwojowych sprawach. Od kilku lat trenuje tez sztuki walki i ogolnie cwicze codziennie po kilkanascie minut, zeby utrzymac forme. (jak kazdy zapewne wie, koniec czerwca oraz lipiec i sierpien to dla sztuk walki przerwa w sezonie) normalnie treningi trwaly po 2 - 3 godziny 3 razy w tygodniu i zawsze wychodzilem z nich z jezorem na podlodze (nie polecam, kiepski smak jakis)... anyway.. mimo wszystkich smichow i pukania w glowke zamierzam wystapic w tym maratonie.. czy ludzie uwazaja to za szalone czy nie...
OK.. koniec gledzenie... sprawa wyglada tak... na sam poczatek chcialem przez najblizsze 2 tygodnie biegac codziennie po 1 h szybkim tempem... po 2 tygodniach przez 1 tydzien ok 1,5 h... i w ostatnim tygodniu przed maratonem 2h... Czy to dobry plan?? Oczywiscie nie zostawie swoich wydolnosciowych cwiczen, ktore teraz uprawiam...
Dla wszystkich sceptykow, ktorzy beda chcieli tu publicznie pukac sie w glowy. Nie zawracajcie sobie gitarymowiac, ze nie mam szans... bo i tak nie zmienie zdania, a wy i tak nie znacie moich mozliwosci.. i mojej wydolnosci...
Jak ktos chce sie poswiecic i poinformowac mnie jakie juz powinienem osiagac rezultaty na jakich dystansach i ogolnie pomoc mi uniknac kontuzji to prosze o wpisy..
THX
Od kiedy pamietam moj ojciec wmawial mi, ze do niczego sie nie nadaje... doslownie nabijal sie z kazdej mojej inicjatywy.. w wieku 13 lat mialem zaledwie 155 cm wzrostu i klatke tak wklesla, ze czasami zastanawialem sie czy przypadkiem nie skrecilem sobie karku i nie patrze wlasnie na wlasne plecy. od kiedy zaczal nazywac mnie "szkieletor" (ten z HI-Men'a) obiecalem sobie, ze juz nigdy nie bede pozwalal sobie wmowic, ze czegos nie moge zrobic. I tak sie wlasnie zaczelo... Teraz mam niewiele ponad 176 cm wrostu ale w klatce juz 102 cm... (nabijanie sie pomoglo) nie mowie o innych rozwojowych sprawach. Od kilku lat trenuje tez sztuki walki i ogolnie cwicze codziennie po kilkanascie minut, zeby utrzymac forme. (jak kazdy zapewne wie, koniec czerwca oraz lipiec i sierpien to dla sztuk walki przerwa w sezonie) normalnie treningi trwaly po 2 - 3 godziny 3 razy w tygodniu i zawsze wychodzilem z nich z jezorem na podlodze (nie polecam, kiepski smak jakis)... anyway.. mimo wszystkich smichow i pukania w glowke zamierzam wystapic w tym maratonie.. czy ludzie uwazaja to za szalone czy nie...
OK.. koniec gledzenie... sprawa wyglada tak... na sam poczatek chcialem przez najblizsze 2 tygodnie biegac codziennie po 1 h szybkim tempem... po 2 tygodniach przez 1 tydzien ok 1,5 h... i w ostatnim tygodniu przed maratonem 2h... Czy to dobry plan?? Oczywiscie nie zostawie swoich wydolnosciowych cwiczen, ktore teraz uprawiam...
Dla wszystkich sceptykow, ktorzy beda chcieli tu publicznie pukac sie w glowy. Nie zawracajcie sobie gitarymowiac, ze nie mam szans... bo i tak nie zmienie zdania, a wy i tak nie znacie moich mozliwosci.. i mojej wydolnosci...
Jak ktos chce sie poswiecic i poinformowac mnie jakie juz powinienem osiagac rezultaty na jakich dystansach i ogolnie pomoc mi uniknac kontuzji to prosze o wpisy..
THX