Strona 1 z 1

Katorżniczy bieg?

: 03 lut 2009, 16:13
autor: amramski
Mam takie pytanko - czy ekstremalne wycieńczanie się podczas biegania dla osoby, która wczoraj zaczęła przyniesie efekty (kondycyjne) szybciej niż przy jakimś spokojnym nieprzemęczającym się truchcie? Czy też efekt będzie odwrotny? Z pewnych powodów muszę bardzo szybko nabrać dobrej kondycji, a z kendo, które ćwiczyłem milion lat temu pamiętam, że treningi "prawie do utraty przytomności" dawały najlepsze rezultaty.

Udało mi się wieczorem pokonać trasę 3.3km w 13 minut, co prawda pod koniec nie czułem już nóg a płuca myślałem, że wypluję, ale taki jest efekt nic nieróbstwa i palenia po paczce fajek dziennie (rzuciłem miesiąc temu :hej: ). Czy taki czas jak na pierwszy raz jest jakiś do przyjęcia? Wydawało mi się, że biegnę paskudnie powoli.

Czy gainera wypić lepiej przed czy po biegu, a może i przed i po? Nie mogę sobie pozwolić na schudnięcie jeszcze bardziej (i tak mam tylko 75kg przy 189cm). Pokarmu raczej żadnego nie przyjmę, bo po biegu była raczej tendencja zwrotna :ble:

Dzisiaj w zasadzie mam tylko lekkie zakwasy w karku (?) i lewej nodze. Czyli chyba nie było najgorzej :usmiech:

: 03 lut 2009, 16:29
autor: Adam Klein
Wydaje mi się, żę co byśmy nie powiedzieli to będziesz biegał "do utraty tchu" :)

Ale rozumiem to, ja te z tak zaczynałem.

: 03 lut 2009, 16:35
autor: elendil1985
Trening na maxa w bieganiu możesz się dorobić kontuzji.
Musisz poczuć siebie i biegać tak jak czujesz.
Dopiero jak będziesz biegał godzinkę bez wyprówania flaków możesz
zacząć myśleć o szybkości.

pozdrawiam :bum:

: 03 lut 2009, 21:11
autor: amramski
FREDZIO pisze:Wydaje mi się, żę co byśmy nie powiedzieli to będziesz biegał "do utraty tchu" :)
Pewnie tak :usmiech:
elendil1985 pisze:Trening na maxa w bieganiu możesz się dorobić kontuzji.
Wiadomo rozgrzewka jest obowiązkowa. A kontuzję złapać można nawet idąc spokojnie po chodniku :ble:

Za chwilę wychodzę zobaczyć jak mi za drugim razem pójdzie, trzymajcie kciuki :bleble:

Re: Katorżniczy bieg?

: 06 lut 2009, 12:20
autor: Lubenau
No i jak idzie? :)

amramski pisze:

Dzisiaj w zasadzie mam tylko lekkie zakwasy w karku (?) i lewej nodze. Czyli chyba nie było najgorzej :usmiech:
Zakwasy w karku znam z pierwszych treningów bokserskich - zbyt mocno się napinasz starając się utrzymać głowę w dogranej pozycji - sie mi tak zdaje :) Trzeba więcej luzu....A lewa noga? Miałeś jakieś kontuzje prawej? Mnie dla odmiany na początku bolała bardziej (zakwasy) prawa noga gdyż podświadomie odciążałem lewą, którą miałem skasowaną kilka lat temu (wiązadła mi się ponadrywały i składała się w bok w kolanie :bum: )

: 07 lut 2009, 18:48
autor: amramski
Kontuzji raczej nie miałem. Poza tym brak zakwasów już nieaktualny. Po następnym bieganiu ledwie się mogłem później ruszać :ble: Teraz obie nogi bolą tak samo mocno. Akurat chwilowo jestem u rodziców i nie mam jak biegać po płaskim, więc próbuję ile mogę w lesie (około godziny 1500, 1/3 chód, 2/3 bieg przez około 30 minut) i potem wieczorem 1.5km w dół, 1.5km cały czas pod górę po asfalcie (w 20 minut). Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak zmęczony :orany: Ale widzę poprawę - gdy już mam mroczki przed oczami to wystarczy mi przejść 50m żeby odpocząć i biec dalej lub 1 minuta postoju żeby znów poczuć zakwasy. Oddech w zasadzie mogę prawie od razu uspokoić. Poza tym widzę, że z każdym dniem mogę biec dalej mniej się męcząc.

Mam tylko jeden problem - boli mnie brzuch podczas biegania (takie punktowe kłucie). Mniej więcej pięść pod pępkiem. Nie jest to jakiś straszny ból, ale w innych przypadkach nie występuje.

Najgorsze to uzupełnianie energii. Po takim wieczornym biegu jestem cały czas głodny, a z rana wręcz umieram, tak mnie ssie :hahaha:

: 17 kwie 2009, 02:15
autor: amramski
No i mogę biec nawet 1.5h bez przerwy... Mam tylko jeden problem - pierwszy kilometr (około) jest dla mnie dość ciężki. Tętno wysokie (niestety nie wiem jakie dokładnie; z pulsometrem przestałem biegać kiedy zobaczyłem, że te procenciki hrmax, czy jakoś tak, odbierają całą przyjemność z biegania :oczko: ), oddech dość szybki, rzec by można, że tracę dech w piersiach. Jednak po tej magicznej granicy mogę biec w zasadzie bez końca ("mojego końca", maratończycy niech siedzą cicho :hej: ). Oddech się uspokaja, tętno maleje. Nawet próbowałem przechodzić w marsz przy 10 kilometrze, ale było to bardziej męczące niż bieg; organizm był już tak przyzwyczajony do biegu. Kilka minut po powrocie do domu tętno poniżej 80 (normalnie około 50).

Czy ten ciężki początek wynika z ostatnio zaniedbywanej rozgrzewki (w zasadzie nie więcej niż 5 minut), czy może tak nadal ujawnia się moje ośmioletnie palenie? W zasadzie ten pierwszy etap jest praktycznie cały czas pod górkę, więc może organizm potrzebuje chwili aby się dostosować? Wcześniej tego nie zauważałem, bo biegałem całą trasę (od 3 do 5km, poza tym zaczynałem biegiem w dół) na 100% możliwości. Teraz przy dłuższym bieganiu staram się wolniej startować i trzymać to samo tempo przez całą trasę.

Byłbym wdzięczny za jakieś porady, poza "trzymaj poniżej 75% hrmax", bo wtedy to dla mnie tortury a nie bieg :ble:

: 17 kwie 2009, 10:48
autor: jacek_f
Nie wiem czy jestem wystarczająco kompetentny w tej dziedzinie aby udzielać Tobie rad. Wydaje mi się jednak, że przesadzasz i narażasz się na kontuzję. Nie wiem czy przed bieganiem byłeś aktywny fizycznie. Jeśli nie, zagrożenie jest jeszcze większe. Z czego Ty czerpiesz przyjemność, z zamęczania się? Chyba nie o to chodzi w bieganiu, zwłaszcza amatorskim. Jeśli wolne bieganie jest dla Ciebie nudne, wplataj sobie przebieżki, zmieniaj trasy. Czerp przyjemność z pokonywanych kilometrów. Może wybierz sobie jakiś plan treningowy i go realizuj.

Jeśli zaś chodzi o cięższy początek biegu, to chyba normalne. A przynajmniej obserwuję to samo u mnie. Dopiero jak organizm jest dobrze rozgrzany wchodzi na obroty.

: 17 kwie 2009, 13:29
autor: amramski
Z czego Ty czerpiesz przyjemność, z zamęczania się?
Etap zamęczana się mam już dawno za sobą :usmiech: Podczas biegania czuję się bardzo dobrze. Właśnie największą przyjemność czerpię z biegania we własnym tempie, nie narzuconym przez jakieś plany. Po prostu chciałbym wiedzieć czy da się jakoś zminimalizować ten pierwszy etap biegu, właśnie to "zamęczanie się".

: 17 kwie 2009, 20:34
autor: jakub738
Może zacznij bieg powoli np pierwszy kilometr 5.30 a później kiedy poczujesz że nadszedł ten moment przyśpiesz do twojego właściwego tempa. Ja mam coś podobnego do ok 5 km jak zacznę bieg za szybko dlatego zaczynam wolniej. Pozdrawiam.