Strona 1 z 2

Biega się fajnie a wrażenia do bani...

: 03 paź 2008, 16:12
autor: Bartess
Cześć.
Wczoraj miałem dziwny trening. Pobiegałem sobie wczoraj pod wieczór trochę ponad godzinę i było niby fajnie: tempo w miarę, tętno ciut wyższe ale w normie, fizycznie "maszyna" działała dobrze... Ale pozostaje to "niby"... Nie wiem co się działo. Jakoś czułem się do bani, miałem ochotę "pieprznąć tym w kąt" i pójść do domu (i chyba nie zrobiłem tak tylko dlatego, że miałem za daleko ;-). Wydaje mi się, że to było spowodowane tym, że miałem bardzo stresujący dzień w pracy (ciągle coś - jak nie awaria, to tysiące problemów od użytkowników, zestawienia do zrobienia "na wczoraj", itp - ciężka dola informatyka ;-)). Do domu wróciłem krańcowo wyczerpany (psychicznie). Czy też tak czasami macie? Czy "stresy dnia codziennego" aż tak bardzo potrafią wpłynąć na trening?

Pzodrawiam.

: 03 paź 2008, 17:21
autor: piotrp72
Ja mam odwrotnie - słuchawki na uszy i w zieloność, a wszelki stres odchodzi przy pierwszych potach.
Po powrocie do domu weź prysznic i pomyśl, że zmywasz z siebie ranek, a dzień tak na serio zaczyna się właśnie teraz.

: 03 paź 2008, 22:29
autor: piter82
bieganie odstersowuje i dotlenia :-) czasem dobrze przeleciec sie po ciezkim dniu w pracy, szczegolnie jak sie pracuje umyslowo

: 04 paź 2008, 05:05
autor: pusz73
A moze to oznaka znudzenia treningiem ? Sprobuj zmienic cos w samym trenngu a moze trase ktora biegasz ?

: 04 paź 2008, 10:35
autor: Bartess
Piotrp72 - no właśnie jakoś te "poty" nie przewalczyły tego co się po głowie telepało. Mimo, że "fizycznie" trening był ok.
Piter82 - nie chodziło mi o łagodzeie stresu bieganiem a o wpływ stresu na trening.
Pusz73 - napewno nie znudzenie - ostatnio mam głód biegania :-).

Wczoraj też poszedłem pobiegać. Pogoda była taka, że nic tylko iść na piwo ;-). Każdy "normalny" (czytaj "nie biegający") człowiek chyba by się pukał w czoło gdyby widział co robię w takim deszczu ;-). Było zupełnie inaczej. "Fizycznie" było tak jak dzień wcześniej. Za to psychycznie było DUŻO lepiej (złożyło się na to kilka fajnych rzeczy :-)). Luz-blues ;-). To nic, że czeszcz zacinał - dla mnie świeciło słońce ;-). Pewnie w tej euforii tętno miałem wyższe niż powinienem ;-).

Pozdrawiam

: 04 paź 2008, 13:24
autor: Kapitan Bomba!
Ja też od niedawna - tydzień, może półtorej, mam dość, po 3-4 km najchętniej kończyłbym bieg, musze zmuszać się do biegu. Przedtem tak nie było. Nie wiem czy to nie jakieś jesienne przesilenie? Ogólnie ostatnio pogoda było do bani, zimno też było. Staram się jakoś kombinowac z treningiem. np. krótkie rozciąganie po kilku kilometrach. Mam nadzieję, że za niedługo przejdzie.

: 04 paź 2008, 14:08
autor: Bartess
jacuś pisze:(...) tydzień, może półtorej, mam dość, po 3-4 km najchętniej kończyłbym bieg, musze zmuszać się do biegu.
To są problemy ducha czy ciała? U mnie ciało spisywało się jak należy, ale psycha coś zawiodła. Na szczęście tylko raz tak było - taki dzień chyba (z resztą opisałem). Wczoraj to nawet pogoda mi nie przeszkadzała :-).

: 04 paź 2008, 16:21
autor: Kapitan Bomba!
bartess - u mnie jedno chyba wynika z drugiego - jak źle mi się biega fizycznie to i psycha też mi każe kończyć bieg, a jak dość, bo już ta trasa enty raz w kółko biegana albo mam jakieś tam problemy osobiste to i fizycznie czuję, że nie jest najlepiej. A teraz to jeszcze dochodzi ta cholerna pogoda - trzeba wyjść z ciepełka i drałować w deszczu, kałużach, zimnie a po kilku minutach przemoczonych ciuchach. :echech: Trzeba to jakoś jednak przewalczyć, tym bardziej, że 19-go mam zaplanowany bieg na dychę.

: 04 paź 2008, 18:19
autor: piter82
miałem cos podobnego gdy biegałem od czerwca do prawie połowy wrzesnia 4-5 razy w tyg tą samą trasą, powoli trasa zaczynała mnie nudzic i na poczatku wrzesnia wyjscie na trening chciaz czułem głód biegania i spotaknie z tą sama trasa zniechecały mnie troche do biegania, teraz gdy biegam z gpsem trasy nie sa potrzebne i na kazdy trening wychodze z przyjemnoscia i bez planu, biegne gdzie oczy poniosą i moge cieszyc sie bieganiem :-)

: 04 paź 2008, 19:29
autor: Rapacinho
Ta sama trasa co każdy trening może powodować znudzenie bieganiem. Ja praktycznie mam jedną trasę ale kilka jej wariantów, do tego czasem biegnę w odwrotnym kierunku niż na ogół. Jeśli chodzi natomiast o stres związany z dniem to ja wczoraj byłem bardzo wnerwiony, poszedłem biegać, przez pierwsze minuty było fatalnie, ale po 3-4km przestałem myśleć o tym co było przed kilkoma godzinami i zupełnie się wyluzowałem :)

: 04 paź 2008, 19:47
autor: Bartess
Z tą samą trasą to nie do końca tak jest (przynajmniej u mnie). Fakt - pół roku to samo to zrzygać by się można. Na szczęście mam sporo możliwości różnych warianrów różniących się od siebie po ~2km. Za to bieganie po tej samej trasie może dawać satysfakcję widząc jak z treningu na trening charakterystyczne miejsca osiągamy w coraz krótszym czasie :-).

: 05 paź 2008, 20:23
autor: Rapacinho
A ja dzisiaj miałem pierwszy raz po zawodach biegowych uczucie, że czegoś mi brakuje... Biegłem w Biegu Trzech Kopców, niby wszystko było ok, naprawdę było bardzo fajnie, biegło się dobrze, dobiegłem do mety oczywiście zadowolony, odebrałem medal, dyplom, zjadłem posiłek :), ale gdy pomyślałem o miejscu jakie zająłem (164) nawiedziło mnie dziwne uczucie. Startowało 361 uczestników, w sumie byłem w połowie stawki, ale no właśnie w tej połowie stawki byłem już kolejny raz... Brakuje mi czegoś więcej, niby trenuję solidnie a jakby stałem w miejscu, liczę, że może w przyszłym roku coś ruszy po solidnie przepracowanej zimie. Ale tak jak napisałem, strasznie dziwnie się dziś czułem po tym biegu... pierwszy raz miałem takie odczucie.

: 05 paź 2008, 20:31
autor: Jakub Osina
Chyba w bieganiu najfajniejsze jest to, że walczysz ze sobą - fajnie się ścigać z innymi, ale "after all" liczy się tylko (dla mnie) czy poprawiłeś czas "życiówki" czy nie.

: 05 paź 2008, 20:36
autor: Rapacinho
Tak fajna jest walka z samym sobą, poprawianie swoich rekordów w sumie to właśnie to mnie przyciągnęło do biegania, ale no nie wiem jak to określić, gdy zobaczyłem, które mam miejsce to czegoś mi brakowało... Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy, bo zawsze byłem zadowolony nawet z miejsc jakie zajmowałem na biegach, choć na ogól zawsze jest to środek stawki.

: 05 paź 2008, 21:07
autor: Bartess
Rapacinho pisze:(...)w sumie byłem w połowie stawki(...)
Nie marudź chłopie. A co ja mam powiedzieć??? Na 4E byłem 1007 na 1125 z czsami, na Biegu Fiata byłem 389/429, a na moich pierwszych zawodach (2,5 miesiąca od rozpoczęcia przygody z bieganiem) na Biegu Ondraszka (9km z ostrymi podbiegami) byłem 31. na 32 startujących. Wyprzedziłem tylko gościa rocznik 1936... I co ja mam w takiej sytuacji powiedzieć? Chlastać się z tego powodu nie będę. To, że zamykam stawkę widocznie mam we krwi ;-) Podchodzę do tego do tego w prosty sposób i mówię sobie, że to DOPIERO rok biegania. Na jakiś specjalnych wynikach mi nie zależy. Wystarczy mi to, że czuję, że jest jakiś tam postęp. Gdyby mi ktoś półtorej roku temu powiedział, że przebiegnę 21,1 km to bym mu kazał pukać się w czoło. I co? Przebiegłem :-).
"Niestety" wybraliśmy sobie taki sport, przy którym bez hektolitrów potu, setek przebiegniętych kilometrów w upale, deszczu, mrozie i wielu lat treniongów nie będzie efektów na poziomie chociażby przyzwoitym. Uczy pokory, cierpliwości i szacunku.